Amerykańska Akademia Filmowa postanowiła wręczyć osiem nagród, jeszcze zanim rozpoczęła się transmisja gali, szybko więc też pozbyliśmy się nadziei na Oscara dla Tadeusza Łysiaka za krótkometrażową "Sukienkę". Optymistycznie za to wieczór zaczął się dla twórców "Diuny", którzy odebrali statuetki za montaż, ścieżkę dźwiękową i scenografię. Z wygranej cieszyć się mogli już na początku wieczoru charakteryzatorzy, którzy pracowali z Jessicą Chastain nad biograficznym obrazem "Oczy Tammy Fye" - faktycznie efekty ich pracy są imponujące. Aktorka nie tylko zagrała w filmie główną rolę (za co też sama dostała statuetkę), była także jego producentką.
Pierwszym Oscarem przyznanym na wizji było wyróżnienie dla aktorki drugoplanowej. Nagrodę zgarnęła Ariana DeBose za "West Side Story". To była zarazem jej pierwsza nominacja, jak i pierwsza wygrana. Podziękowała wszystkim, którzy przyczynili się do powstania filmu i podkreśliła też, że jest pierwszą otwarcie nieheteroseksualną i niebiałą kobietą z Oscarem. Powiedziała:
Do wszystkich, którzy kiedykolwiek podważali swoją tożsamość, albo czują, że żyją w szarej strefie - obiecuję wam, jest dla nas miejsce!
To była także o tyle wyjątkowa sytuacja, że dokładnie za tę samą rolę Anity Oscara otrzymała równo 60 lat wcześniej Rita Moreno, która z kolei była pierwszą i do tej pory jedyną latynoamerykańską aktorką z tym wyróżnieniem.
Janusz Kamiński w tym roku nie otrzymał swojego trzeciego Oscara - przegrał z Greigiem Fraserem, który nakręcił "Diunę". Film Denisa Villeneuve'a tego wieczoru kosił konkurentów jak przysłowiowy czołg. Zaraz po wyróżnieniu za zdjęcia, ekipa zgarnęła nagrodę za efekty specjalne. Ostatecznie na 10 nominacji twórcom ekranizacji powieści Franka Herberta udało się zdobyć siedem statuetek. Największy faworyt wieczoru - "Psie pazury" Jane Campion - na 12 nominacji dostał tylko jedną nagrodę: za reżyserię. Film "CODA" okazał się prawdziwym czarnym koniem tego wieczoru: produkcja otrzymała trzy nominacje (scenariusz adaptowany, aktor drugoplanowy, najlepszy film) i we wszystkich trzech kategoriach wygrała.
Szczególnie wzruszającym momentem była chwila, w której ubiegłoroczna zwyciężczyni wyróżnienia dla najlepszej aktorki drugoplanowej Yuh-Jung Youn ogłosiła, że Oscara dla drugoplanowego aktora zdobywa Troy Kotsur za występ w "CODZIE" właśnie. Jest drugim w historii plebiscytu niesłyszącym aktorem, który zdobył statuetkę. Pierwsza była Marlee Matlin, która zresztą razem z Kotsurem zagrała w tym samym obrazie. Matlin Oscara dostała w 1987 roku za "Dzieci gorszego Boga".
Wszyscy długo czekaliśmy na moment, w którym ktoś zdecyduje się poruszyć temat wojny w Ukrainie. Najpierw na scenie pojawiła się pochodząca z tego kraju Mila Kunis, która mówiła o "mrocznych czasach", "dobru i złu", "odwadze", ale nie użyła słów takich jak "wojna" czy "Ukraina". Dopiero po zapowiadanym przez nią występie okazało się, że Akademia zdecydowała się poprosić o minutę ciszy dla ofiar wojny i pokazała trzy czarne plansze z tekstem zawierającym apel o to, by wesprzeć ofiary tego konfliktu. Pojawił się też hashtag #StandWithUkraine.
"A można było dać Mili Kunis powiedzieć parę zdań i pozdrowić po ukraińsku i byłoby bardziej po ludzku. (...) Pamiętajcie, że z perspektywy świata Hollywood wojna w Ukrainie jest naprawdę bardzo daleko. I w sumie wyobrażacie sobie oglądanie dalej tej gali, gdyby w jej środku pojawił się głos z Kijowa? Moim zdaniem dało się to zrobić lepiej, ale nie dziwi mnie to, co mamy" - skomentowała blogerka Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, znana szerzej jako Zwierz Popkulturalny.
Dużo bardziej naturalnie wypadło wystąpienie Francisa Forda Coppoli, który na koniec jubileuszowej mowy o "Ojcu Chrzestnym" rzucił ze sceny "Niech żyje Ukraina".
Wieczór był raczej przewidywalny i nudny, aż do momentu, kiedy Will Smith wszedł na scenę i uderzył Chrisa Rocka, kiedy ten miał wręczyć nagrodę dla filmu dokumentalnego. Biorąc pod uwagę zmieszanie prezentera i zdenerwowanie aktora, zajście mogło nie być wyreżyserowane. Ponoć poszło o dowcip o żonie Willa Smitha, Jadzie Pinkett-Smith, który Rock rzucił już drugi raz w ciągu kilku lat - zdaje się bez świadomości, że aktorka cierpi na łysienie plackowate. I po tym niespecjalnie smacznym żarcie Will Smith wstał, uderzył Rocka, a następnie wykrzyczał, żeby ma nie wypowiadać imienia jego żony.
W zasadzie powinien zostać wyprowadzony z sali, ale Will Smith był nominowany do nagrody za główną rolę męską i chyba dlatego próbowano zamieść sprawę pod dywan - następna z osób na scenie rzuciła tylko, że panowie dogadają się na after party.
Miłym akcentem była informacja, że Oscara dla najlepszej piosenki filmowej wygrywa Billie Eillish, która razem ze swoim bratem napisała utwór promujący 25. część przygód Jamesa Bonda. Artystka ma 20 lat, ale na pewno nie jest najmłodszą zdobywczynią statuetki. Ten tytuł należy do aktorki Tatum O'Neal, która dostała statuetkę w wieku 10 lat. Tak się składa, że rok starsza była Anna Paquin, kiedy odbierała swoją nagrodę za występ w "Fortepianie". To ten film przyniósł Jane Campion jej pierwszego Oscara - tamten był za scenariusz. 94. gala wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej okazała się dla twórczyni o tyle szczęśliwa, że wygrała swoją drugą statuetkę - tym razem dla najlepszego reżysera. Tym samym stała się pierwszą kobietą w historii tego plebiscytu, której udało się nie tylko dostać więcej niż jedną nominację w kategorii reżyserskiej, ale też w niej wygrać. Inna sprawa, że oprócz niej Oscara za reżyserię wygrały jeszcze tylko dwie inne kobiety: Kathryn Bigelow za "Hurt Lockera" w 2009 roku i Chloe Zhao za "Nomadland" w 2021 roku.
Aktor drugoplanowy:
Aktorka drugoplanowa:
Animowany film krótkometrażowy:
Kostiumy:
Krótkometrażowy film aktorski:
Oryginalna ścieżka dźwiękowa:
Dźwięk:
Scenariusz adaptowany:
Scenariusz oryginalny:
Aktor pierwszoplanowy:
Aktorka pierwszoplanowa:
Film animowany:
Film pełnometrażowy:
Zdjęcia:
Reżyseria:
Film dokumentalny:
Krótkometrażowy film dokumentalny:
Montaż:
Film międzynarodowy:
Charakteryzacja:
Piosenka:
Scenografia:
Efekty specjalne:
Najlepszy dźwięk: