Mikkelsen powinien grać w "Fantastycznych zwierzętach" od początku. Depp wypada przy nim jak przebieraniec [RECENZJA]

Film "Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a" niby jest utrzymany w mrocznym tonie, ale tak naprawdę otula widza niczym ciepły kocyk. Dostajemy w pakiecie przepięknie wykreowany świat magii, łatwych do polubienia bohaterów we wspaniałych kostiumach i wartką akcję, która trzyma w napięciu, choć wszyscy wiemy, że historia musi skończyć się dobrze. A po obejrzeniu Madsa Mikkelsena w roli, którą wcześniej grał Johnny Depp, szczerze żałuję, że nie obsadzili go w tym filmie wcześniej!

"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a" to ten przypadek filmu, kiedy produkcja zdecydowała się wymienić odtwórcę jednej z głównych ról z powodu kontrowersji w życiu prywatnym aktora. Przez niechlubną sprawę rozwodową, oskarżenia o przemoc domową i przegrany proces z brytyjską bulwarówką, Johnny Depp stracił rolę czarnoksiężnika Grindelwalda, a jego miejsce zajął Mads Mikkelsen. Z absolutną korzyścią dla całej produkcji.

Zobacz wideo "Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a" - zwiastun. Mikkelsen zastąpił Deppa

Magiczne "Jak powstrzymałem wojnę światową"

Przypomnijmy, w tej części profesor Albus Dumbledore (w tej roli Jude Law) będzie musiał powstrzymać potężnego i złowrogiego czarnoksiężnika Gellerta Grindelwalda (Mads Mikkelsen) przed przejęciem władzy w świecie czarodziejów i rozpętaniem wojny z mugolami (czyli zwykłymi zjadaczami chleba, którzy nie potrafią czarować). Tylko Dumbeldore wydaje się być na tyle potężnym magiem, by móc stawić czoła tak groźnemu przeciwnikowi, jak Grindelwald, jednak z powodu silnego zaklęcia, które obaj rzucili za młodu, nie mogą ze sobą walczyć.

Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Dumbeldore prosi więc o pomoc byłego ucznia, magizoologa Newta Skamandera (Eddie Redmayne), który przy pomocy innych czarodziejów i starego przyjaciela, nowojorskiego piekarza Jacoba Kowalskiego, tworzy coś na kształt szpiegowskiej drużyny. Muszą być czujni, sprytni i ostrożni - wróg jest w stanie przewidzieć ich poszczególne ruchy, do tego knuje i oszukuje bez skrępowania. Stawka jest coraz wyższa, zbliżają się bardzo ważne wybory, w których Grindelwald chce wziąć udział i przeciągnął na swoją stronę znaczące w życiu "politycznym" postaci. Pamiętajmy też, że wcześniej życie straciło już kilka naprawdę wyjątkowych osób, teraz zginąć ich może jeszcze więcej. 

'Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a''Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a' Courtesy of Warner Bros. Pictures / Courtesy of Warner Bros. Pictures

Fabuła nie jest może odkrywcza, ale akcja toczyła się dynamicznie, a po drodze naprawdę było na czym oko zawiesić. Nie będę też ukrywać, że dla mnie cały urok tkwi tutaj w tym, jak zbudowany został świat przedstawiony. Reżyser David Yates po raz kolejny nie zawiódł moich oczekiwań i wyczarował ujmujący obrazek z uniwersum czarodziejów, które pokochałam już jako dziecko wychowane najpierw na książkach, a potem na filmach o Harrym Potterze.  

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina. 

I tym razem na ten świat składają się odpowiednio magiczne wnętrza (jak zwykle świetna scenografia), wspaniale widowiskowe zaklęcia (efekty specjalne, że mucha nie siada) i nie mniej czarujące postaci, chociażby te zwierzęce. Na to wszystko patrzy się też o tyle miło, że np. za kostiumy odpowiedzialna była ponownie czterokrotnie nagrodzona Oscarem projektantka Colleen Atwood, która swoje nagrody dostała za "Chicago", "Wyznania gejszy", "Alicję w Krainie Czarów" i pierwsze "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć". Co ja bym dała, za tak pięknie skrojony płaszcz i kostium, jak ten, w którym w filmie paradowała Jessica Williams! 

Fantastyczne Zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'aFantastyczne Zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a Warner Bros.

Nieodmiennie pozostaję też zauroczona tym, jak adekwatnie do ram czasowych, w których osadzono akcję, udało się wybrać odtwórców poszczególnych ról. Trudno mi powiedzieć, żeby ktoś tutaj nie pasował, każda z aktorek i każdy z aktorów wnosił coś ciekawego - chociażby tylko twarzą. Przyznam, że nie rozpoznałam Ezry Millera w nowej konfiguracji, bardzo mi się też spodobał pomysł obsadzenia Richarda Coyle'a w roli gderliwego karczmarza - po obejrzeniu filmu wszystko będzie jasne. 

Właśnie te wszystkie starannie dopracowane elementy oraz wiedza, którą dała mi wcześniejsza lektura serii o Harrym Potterze, sprawiły, że ten film, choć w istocie opowiadający o bardzo poważnych i uniwersalnych problemach, przyniósł mi coś w rodzaju ukojenia. A to zwłaszcza teraz jest nam wszystkim potrzebne.   

Wydaje mi się też, że ta część może się całkiem spokojnie bronić jako osobna opowieść, coś, co można oglądać bez znajomości dwóch poprzednich dwóch filmów z jednoczesnym zrozumieniem dynamiki kolejnych wydarzeń. A to nie było na tyle oczywiste w przypadku poprzedniej odsłony tej serii. Co nie zmienia faktu, że ten film został zrobiony dla pokolenia ludzi wychowanych na "Harrym Potterze" i jako przedstawiciel podstawowej grupy docelowej czuję się nim usatysfakcjonowana.  

Mikkelsen powinien grać w "Fantastycznych zwierzętach" od samego początku

Z jednej strony Depp na obecnym etapie życia wydawał się wręcz idealnym kandydatem do kreowania negatywnego bohatera. Pasował całkiem nieźle do roli szalonego czarnoksiężnika, który niczym Adolf Hitler dąży do przeprowadzenia rasowej czystki, wprowadzenia rządów "rasy panów" czyli filmowych czarodziejów o "czystej krwi" bez genetycznych domieszek mugoli.

 Sama wcześniej chwaliłam jego charakteryzację i doceniałam, jak postać kreował. Tylko teraz okazuje się, że coś w jego kreacji Gellerta Grindelwalda sprawiało, że ten bohater był jaskrawo przerysowany, chwilami wręcz do granicy karykatury.  Widać to doskonale właśnie teraz, kiedy można porównać go z Madsem Mikkelsenem w tej samej roli. 

'Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a''Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a' Fot. Warner Bros / Courtesy of Warner Bros. Pictures

Mikkelsen nie potrzebuje żadnych rekwizytów czy utlenionych brwi i wąsów, żeby wyglądać złowrogo, nie musi też być nadekspresyjny, by stworzyć obraz wiarygodnego socjo- i psychopaty. Jak już udowodnił nie raz w ostatnich latach, wystarczy, że wejdzie w rolę, by siać na ekranie grozę. I to o tyle subtelną, że na pierwszy rzut oka wydaje się po prostu eleganckim, interesującym mężczyzną w dobrze skrojonym garniturze. Ale jak wielu widzów może pamiętać np. z serialu "Hannibal", to tylko pozory, bo pod tą atrakcyjną otoczką kryje się przecież prawdziwy potwór.

Mikkelsen zdecydowanie bardziej też się skupił na rysie psychopatologicznym postaci, w jego przypadku magia jest sprawą drugorzędną. Może też dlatego wydaje mi się teraz, że przez to cały film jeszcze bardziej uniwersalnie podchodzi do problematyki niebezpiecznych i fanatycznych ruchów społecznych, które - jak uczy nas historia - już nie raz zasiały spustoszenie na skalę globalną. 

Dzięki Mikkelsonowi dużo łatwiej też uwierzyć w to, że grany tutaj przez Jude'a Low Dumbeldore mógł przed laty darzyć romantycznym uczuciem Grindelwalda - panowie mają ujmującą ekranową chemię, jest w tym coś nawet rozdzierającego i smutnego. Tymczasem Depp po prostu nie wypadał wiarygodnie jako kandydat do romantycznego związku z taką postacią, jaką grał tutaj Jude Law. A w zasadzie nie wypada już wiarygodnie jako kandydat do żadnego związku. 

Kiedy zaczynałam oglądać film, zastanawiałam się, na ile będzie mi przeszkadzać zmiana w obsadzie. Tymczasem skończyło się na tym, że po prostu zaczęłam podkładać twarz Madsa Mikkelsena w przebitkach z poprzednich dwóch części tej filmowej serii i od razu na tym zyskały. "Tajemnice Dumbeldore'a" z chęcią obejrzę jeszcze raz. Dodajmy, że film do kin wchodzi już 8 kwietnia.

<<Reklama>> Ebook "Fantastyczne zwierzęta" dostępny jest w Publio.pl >>

Więcej o: