"Oto co wymyślają: do końca roku co najmniej połowa wszystkich postaci w nowych kreskówkach i innych filmach będzie musiała być spokrewniona z mniejszościami seksualnymi (limity, ależ oczywiście!)" - pisze felietonista, nawiązując do zobowiązania Disneya "Reimagine Tommorow", w którym firma deklaruje zwiększenie nacisku na różnorodność, równość i integrację. Jego zdaniem doprowadzi to do "istnej parady gejów". Kosyriew próbuje przekonać Rosjan (strona nie jest dostępna np. dla polskiego użytkownika internetu), że dlatego nie powinni rozpaczać, bo tak naprawdę bez Disneya będzie im lepiej.
Kosyriew próbuje udowodnić, że "fabryka marzeń" przeszła długą drogę do tego, co pokazuje dzisiaj dzieciom. Przeszkadzają mu nie tylko osoby homoseksualne, lecz także zmiana postaw i zachowań księżniczek Disneya, które "zamiast czekać na księcia, chwyciły za miecz i zmiażdżyły autokratów i wrogów demokracji".
Skomentował też próby Disneya, by pokazać większą reprezentację etniczną postaci. I przedstawił to jako zarzut. "Ich twarze z roku na rok okazywały się coraz mniej białe i śnieżne, zauważalnie ciemniejsze, aż Mała Syrenka stała się całkiem czarna. Prawdopodobnie wprowadzili też limity rasowe" - sugeruje. Jego zdaniem wynika to z faktu, że Disney celuje nie tyle w małych widzów, ile w "wyrosłych z rozbitych rodzin, wcześnie uprawiających seks, opierających się na lewicowych utopiach i fantazjach" "załamanych dorosłych". Kosyriew dodaje:
I to całkiem naturalne, że Disney chciałby stworzyć więcej załamanych dorosłych, aby wspierać swój model biznesowy. Ciekawe, czy to prawda?
Więcej informacji o wojnie w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Jednocześnie w tekście podkreśla, że to wszystko "jest generalnie typowe dla Kalifornii", gdzie znajduje się centrum firmy. Przekonuje, że "prawdziwa Kalifornia, która nie tylko sama wymyśla nowe paskudne rzeczy, wciąż musi je narzucać wszystkim innym".
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.
Na koniec pisze, że można z tego wyciągnąć wiele wniosków. I oczywiście się swoimi dzieli. Twierdzi, że po wyjściu koncernów takich jak Disney z Rosji kraj nie walczy nawet z amerykańskimi wartościami, ponieważ te wraz ze starymi produktami Disneya odchodzą w przeszłość. Jego zdaniem ci, którzy wychodzą z rosyjskiego rynku, są w stanie wojny o kulturę i wartości, ale takiej, z którymi Rosjanom "łatwo i przyjemnie się pożegnać".