"Buzz Astral". Reżyser chciał zrobić nowe "Gwiezdne wojny". Trochę zabrakło Mocy [RECENZJA]

Ciekawie się złożyło, że "Buzz Astral" wchodzi do kin prawie w tym samym czasie, co "Top Gun: Maverick". Te dwie produkcje łączy więcej niż by się mogło wydawać.

Buzz to figurka astronauty, którą w 1995 roku dostał na urodziny Andy. To gadżet powiązany z jego ulubionym filmem, który właśnie oglądasz - informują nas twórcy "Buzza Astrala" na początku seansu. Andy to chłopiec, którego zabawki ożywają w hitowej i niezwykle udanej artystycznie, przełomowej wręcz, serii "Toy Story". Prawie 30 lat po premierze pierwszego tytułu serii - jak w przypadku "Top Gun" - dostajemy nowy film.

Więcej podobnych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Buzz Astral - prawie prawdziwy bohater

Na początek uwaga - możecie odnieść wrażenie, że piszę o filmie fabularnym. "Buzz Astral" to jednak animacja, jak "Toy Story". Ma jednak sprawiać wrażenie, jakby była przygodowym sci-fi, takim jak hity podobne "Top Gunowi" właśnie.

W przypadku "Buzza Astrala" do animacji komputerowej trudno by się było przyczepić. Specjaliści z Pixara wiedzą, jak to się robi, a w tym przypadku pracowali nie tyle przy kolejnej animacji bajkowej, a pełnoprawnym przygodowym filmie sci-fi. Główny bohater to strażnik kosmosu, który ląduje na pewnej planecie. Nie wszystko idzie zgodnie z planem, co sprawia, że Buzz musi znaleźć sposób na to, aby siebie i statek z załogą w liczbie 1200 osób na pokładzie z tejże planety wydostać. 

Zobacz wideo "Buzz Astral" - zwiastun

Astral w nowym filmie to nie jest ta odrobinę przemądrzała i nie zawsze mądra zabawka, którą znamy z "Toy Story". Twórcy, aby podkreślić różnicę między Buzzem-zabawką a Buzzem-postacią filmową, zdecydowali się na zmianę odtwórcy tej roli. Głos postaci podłożył w oryginalnej wersji językowej Chris Evans - superbohater Marvela, Kapitan Ameryka, który zastąpił kultowy dla wielu dubbing komika Tima Allena. Na zmianę w związku z tym zdecydowali się także Polacy - zamiast Łukasza Nowickiego słyszymy Konrada Darochę.

Skąd ta zmiana? - W tym filmie Buzz jest bohaterem kina akcji. Jest poważny i ambitny, a także zabawny - jednak nie w głupkowaty sposób, który wpływałby na dramatyzm filmu - tłumaczył w jednym z wywiadów reżyser Angus MacLane. Buzz jak każdy bohater kina akcji - choćby taki Maverick - jest zatem pewny siebie, krnąbrny, zaangażowany w misję i na początku przekonany o tym, że zazwyczaj tylko na sobie może polegać. W obu przypadkach bohaterowie zostają zmuszeni przez okoliczności do tego, by zaufać ludziom mniej doświadczonym od siebie.

Ewidentnie widać inspirację największymi tytułami sci-fi i przygodowym kinem. Co dość zabawne, i akurat niezamierzone, jedna z akcji animowanego astronauty dla tych widzów, którzy oglądali popisy Toma Cruise'a w "Top Gun: Maverick", będzie wyglądała bardzo znajomo. Buzz osiąga w swojej maszynie niesamowitą prędkość i musi unieść ją, zanim wbije się w pionową ścianę. Różnica jest jedna - Maverick daje radę, a Buzz nie.

Trochę jak "Top Gun", ale twórcy mieli inny wzór

- Pewnego dnia po zjedzeniu kukurydzy z tatą zobaczyłem film, który zmienił moje życie: "Gwiezdne wojny". Po tym seansie jedyne, czego chciałem, to bawić się w Gwiezdne wojny, rysować Gwiezdne wojny, to była moja religia. I tak było przez lata - wspomina reżyser "Buzza Astrala" i dodaje:

Zawsze się zastanawiałem, z jakiego filmu wziął się Buzz? Dlaczego go po prostu nie zrobimy? No więc zrobiliśmy go. 'Buzz Astral' to film, który zmienił życie Andy'ego. Jego 'Gwiezdne wojny'. Epopeja science fiction stworzona, aby zainspirować nowe pokolenie.

Trzeba przyznać, że reżyser postawił sobie poprzeczkę wysoko. I rzeczywiście, najnowsza animacja Disneya skrzy się kosmicznymi stworzonymi komputerowo efektami specjalnymi, a momentami akcja rozgrywa się w szybszym tempie niż we wspomnianym "Top Gun".

Twórcy jednak chcieli chyba za bardzo wszystkich pogodzić. Z jednej strony to film akcji, ale czasem tempo jest dużo wolniejsze, zapewne ze względu na młodszych widzów. Scenariusz ma elementy, które są fantastycznie wymyślone dla dorosłych (dylatacja czasu), ale nie jestem pewna, czy kilkuletni fan "Toy Story" wszystko zrozumie w lot (sic!), a niektóre elementy mogą go trochę wystraszyć. Brakuje też trochę świeżości i magii, które mogłyby sprawić, że kilkulatki będą z kina wychodzić ze szczękami przy podłodze. Siłą "Gwiezdnych wojen" były bowiem nie tylko kosmos i efekty specjalne, ale także ten "czynnik X" - m.in. relacje między trójką dobrych bohaterów i ich walka z ciemną stroną Mocy.

Buzz AstralBuzz Astral Pixar / AP

W animacji Pixara "ciemnej strony" nie ma, a relacje w dużej mierze skupiają się na Buzzie i drugoplanowych bohaterach, którzy nie są tak wyraziści jak trójka: Han Solo, księżniczka Leia i Luke Skywalker. Doceniam jednak niewymuszone i zabawne żarty, których nie byłoby, gdyby nie Kotex - kot-robot, który trafia do Buzza dzięki jego przyjaciółce i przełożonej z Kosmicznej Straży, Alishy.

"Buzz Astral" to przyjemny film przygodowy. Zapamiętam ten seans jednak chyba nie z powodów, o których przede wszystkim myśleli twórcy. Dla mnie najlepszym elementem tego filmu był wątek Alishy. Twórcy pokazują robiącą karierę komandorkę i oddaną przyjaciółkę głównego bohatera, gdy opowiada, że się zaręczyła. Potem widzimy, jak tworzy związek z ukochaną. Naturalnie, z czułością. Wzruszająco. Po prostu.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: