Wszyscy fani serii wiedzą, że Minionki pochodzą z ery kredy i już wtedy pragnęły służyć złu. W przeszłości ich panami byli m.in. T. Rex, Czyngis-chan, Napoleon, a nawet hrabia Drakula. Przypadkowo jednak wszystkich swoich poprzednich panów zgładziły. Prawdopodobnie wszystkie są rodzaju męskiego. Lubią banany i słodycze, nie potrafią mówić ludzkim językiem - ich własny to dzieło Pierre'a Coffina, francuskiego reżysera pochodzenia indonezyjskiego, który w 2010 roku wyreżyserował dla studia Illumination wspólnie z Chrisem Renaudem "Jak ukraść księżyc". Ta pierwsza pełnometrażowa produkcja przyniosła mu nominację do nagrody BAFTA.
Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Trzy lata później premierę miał film "Minionki rozrabiają", w 2015 roku "Minionki" (w którym Coffin użyczył głosu wszystkim 899 stworkom pojawiającym się na ekranie). Ten film był pierwszym w historii, który nie został stworzony ani przez Disneya, ani przez Piksara, a zarobił na świecie ponad miliard dolarów (w sumie takich "miliardowych" produkcji jest w ogóle tylko 50). W 2017 roku "Gru, Dru i Minionki" też zarobił ponad miliard dolarów i był trzecim najlepszym pod tym względem filmem roku.
Nic zatem dziwnego, że dostajemy kolejną odsłonę. A dzięki temu/przez to (niepotrzebne skreślić), że ze względu na pandemię premiera najnowszych Minionków została przesunięta, "Minionki: Wejście Gru" zdobył tytuł najdłużej zapowiadanego animowanego filmu w historii. Pierwszy zwiastun wyszedł bowiem dwa i pół roku przed premierą.
Czas na wyznanie - nie oglądałam żadnych Minionków w całości. Może nawet jestem trochę uprzedzona, bo nie ciągnie mnie do bajek, w których bohaterami są ci, którzy chcą być jak najbardziej źli. Z drugiej strony, od kilku osób słyszałam, że na filmach można się dobrze bawić (ale zawsze byli to dorośli), a na końcu jest jednak morał. Sama nosiłam nawet kiedyś skarpetki z tymi żółtymi stworkami, bo dostałam takie w prezencie. Teraz doszłam do takiego momentu w życiu, gdy moje dziecko chce iść na ten film do kina, pora więc poznać bliżej całą tę ferajnę.
W poprzednich filmach były setki Minionków, ale scenarzyści skupiają się głównie na trzech. Po czym je poznać? Bob to dwuoki łysy stworek z misiem pluszowym, Kevin wyróżnia się bardziej podłużnym kształtem i "palemką" na głowie, a Stuart ma tylko tylko jedno oko i przylizaną grzywkę. W tej części dołącza do nich pulchniutki Otto z ośmioma pędami na głowie i aparatem ortodontycznym na zębach. Już ma własne gadżety (pierwsze pojawiły się jeszcze w 2020 roku). Trudno jest nie mieć w domu czegoś z Minionkami, a przynajmniej nie widzieć w sklepach przedmiotów powiązanych z filmami. Są żółte maskotki, ubrania, breloczki, piórniki, kubki, a nawet maseczki ochronne i elementy wystroju wnętrz. Bo mimo tego, że w najnowszym, piątym już pełnometrażowym filmie scenarzyści skupiają się na młodości Gru, ich pana, to Minionki są tu prawdziwymi gwiazdami.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina
"W samym środku lat 70., wśród nawałnicy pierzastych włosów i rozkloszowanych dżinsów, Gru dorasta na przedmieściach. Fanboy supergrupy superzłoczyńców znanej jako Złowieszcza Szóstka, Gru opracowuje plan, by stać się na tyle złym, by do nich dołączyć. Na szczęście otrzymuje wsparcie od swoich lojalnych zwolenników, Minionków, które potrafią siać chaos. Kevin, Stuart, Bob i nowy Minionek Otto wykorzystują swoje umiejętności, gdy razem z Gru budują swoją pierwszą kryjówkę, eksperymentują z pierwszą bronią i wykonują swoje pierwsze misje" - czytam w opisie filmu. Co dalej? Okaże się, że Gru jak zwykle wpadnie w tarapaty i zamiast dołączyć do Złowieszczej Szóstki, stanie się ich największym wrogiem.
Jest stapstickowo, momentami wręcz głupio. Będą pierdzące bomby, przebieranki, gołe żółte pupy i walenie głową w deskę podczas treningów kung-fu, którą próbują opanować Minionki.
Zdania recenzentów są podzielone. "Jest spektakularnie zabawnie i głupio, z wystarczającą ilością serca i humoru, by zadowolić całą rodzinę" - ocenia Richard Propes z TheIndependentCritic.com, dając 3,5 na cztery gwiazdki. "Choć jest sympatyczny i kolorowy, film jest również spektakularnie nieistotny" - pisze jednak Glenn Kenny z "New York Timesa". Gdzieś pośrodku jest Johnny Olaksinski z "New York Post:
Choć jest to odrobinę za lekkie, jak to często bywa w takich filmach, nikt nie robi animowanych postaci tak zabawnych lub dających się polubić (albo sprzedawać) jak Minionki.
Nie bez powodu "Minionki" Wejście Gru" wchodzi w Stanach Zjednoczonych w długi weekend (Święto Niepodległości obchodzone 4 lipca to dla Amerykanów jeden z najważniejszych dni wolnych od pracy). Po dość chłodnym przyjęciu typowanego przez wielu na króla lata "Buzza Astrala", który może się wręcz finansowo nie zwrócić (kosztował 200 mln dolarów), to właśnie "Minionki" mają szansę być najlepiej zarabiającą animacją tych wakacji. Czy zagrozi też filmom typowo dla dorosłych? "Top Gun: Maverick" kilka dni temu przebił magiczną sumę miliarda wpływów i nadal trzyma się mocno - w ostatnim tygodniu tylko w USA zarobił prawie 30 mln dolarów.
Nikt nie ma wątpliwości, że "Minionki: Wejście Gru" pobije tę kwotę, a także 50 mln dolarów z weekendu otwarcia w USA, które zebrał "Buzz Astral". Specjaliści szacują, że będzie to 70-80 mln. Do 156 mln (także czterodniowego weekendu otwarcia) nowego "Top Gun" jednak raczej nie dociągnie.