Porażka "Morbiusa", sukces "Minionków". Warunki dyktują trendy z TikToka i memy

Siła oddziaływania mediów społecznościowych napędza właściwie wszystko, co dzieje się w popkulturze: kreuje trendy, opinie, promuje artystów. W cyfrowym świecie nie traktuje się jednak wszystkiego zupełnie serio. Dobitnie pokazały to ostatnie wydarzenia, przekształcające to, co dzieje się ostatnio w świecie kina, w globalny żart. To, co staje się memem, może być przez niego wypromowane, jak "Barbie", ale też zniszczone, tak jak stało się to w przypadku "Morbiusa".

Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

It's Morbin' Time! Sony i porażka "Morbiusa"

Zaczęło się od kilku słów: "It's Morbin' Time!". "Morbius", film produkcji studia Columbia i Marvel Entertainment miał mieć swoją premierę jeszcze w czasie ścisłej pandemii, jednak w obawie przed słabym wynikiem box office wielokrotnie ją przesuwano. Ostatecznie obraz trafił do kin 1 kwietnia i wielu uznało go za primaaprilisowy żart. Nie było to jednak zgodne z prawdą - porażka "Morbiusa" miała swoje źródła w nieprzemyślanym scenariuszu i kiepskim CGI. Historia komiksowego doktora z rzadką chorobą krwi, który, prowadząc badania z użyciem nietoperzy, zmienia się w wampira, w wersji kinowej okazała się nudną wydmuszką, która pobiła niechlubny rekord strat spośród produkcji w popularnym nurcie kina superbohaterskiego. Choć w pierwszych dniach wynik (mimo że o 10 milionów niższy, niż zakładano) i tak plasował się wysoko w statystykach Sony, w drugim tygodniu zarobił zaledwie jedną czwartą tego, co po premierze - to spadek aż o 74 proc.

Zwykle to, co nie spodoba się widzom, popada w zapomnienie. Dlaczego świat nie przestał głośno mówić o "Morbiusie"? TikToka, Instagrama, Facebooka i przede wszystkim Twittera zalała fala memów koncentrujących się na wątpliwej jakości kreacji bohatera granego przez Jareda Leto. To nie koniec kontrastów. Fani i antyfani przygotowywali również fałszywe, przesadnie pochlebne recenzje, przekonujące o geniuszu filmu, jednocześnie nie zostawiając na nim suchej nitki w takich serwisach, jak Rotten Tomatoes. Echo śmiechu wymierzonego w "Morbiusa" było tak głośne, że producenci zdecydowali się ponownie wprowadzić film do kin. Nieprzemyślana strategia twórców realizowała jednocześnie doskonale przemyślaną strategię internetowych szyderców, którzy chcieli wygenerować jeszcze więcej strat. Po powrocie "Morbius zarobił zaledwie 85... tysięcy dolarów. Internet dalej kpił.

Różowe lekarstwo na przytłoczone kino - Greta Gerwig i jej "Barbie"

Podobny szał nastąpił, gdy ogłoszono obsadę najnowszego filmu Grety Gerwig. "Barbie" to przejaskrawiona adaptacja życia najpopularniejszej lalki na świecie. Choć pokolenie dziewczynek wychowanych na Barbie dobrze pamięta animacje związane z tą postacią, pierwszy raz (może z wyjątkiem kipiącego planowanym kiczem teledysku Aqua do "Barbie Girl") będzie mieć okazję zobaczyć jej życie w wersji aktorskiej. Śledzący aktualne popkulturowe zjawiska fanpage Mistycyzm Popkulturowy wyszedł z tezą, że szał wokół filmu Gerwig spowodowany jest jego kolorystyką i pozorną beztroską - obecnie nawet rozrywkowe kino superbohaterskie jest pełne szarości i powagi. Pod dawką humoru, według którego "Midsommar był dla dziewczynek, Barbie dla prawdziwych mężczyzn", Ryana Goslinga w tlenionych blond włosach uważa się za ideał mężczyzny, a życie Margot Robbie za perfekcyjne, kryje się świadomość, że film Gerwig ma szansę się udać. W przeciwieństwie do "Morbiusa", żarty wokół "Barbie" mogą jej pomóc - reżyserka znana jest z ambitnego, autorskiego kina, a fani liczą, że również w przypadku różowego, plastikowego obrazu przemyci w nim również poważniejsze treści. Tego dowiemy się za rok - premiera "Barbie" jest przewidywana na wakacje 2023 roku.

Cztery bilety na "Minionki: Wejście Gru" poproszę!

W ostatnich dniach TikTokowy trend wpłynął na kolejną premierę. Piąty w kolejności film poświęcony Minionkom, które w naszej kulturze mają już status dość ikoniczny, "Minionki: Wejście Gru" wywołał sporo kontrowersji przez... kinową publiczność w garniturach. Gentleminions, jak sami nazywają siebie w mediach społecznościowych, to kontynuacja trendu związanego z popularnym ostatnio memem. Grupa odświętnie ubranych mężczyzn dumnie udaje się do kinowych kas, by poprosić o bilety na film wątpliwej jakości, kierowany głównie do dzieci. Podobnie było już w przypadku "Morbiusa" i "Barbie", pierwszy jednak bojkotowano, drugi nie miał jeszcze swojej premiery. TikTokerzy wybrali się więc w swoich najlepiej skrojonych garniturach na przygody Minionków, dokumentując całe zajście na swoich profilach. Skala zjawiska była tak duża, że niektóre kina zabroniły osobom kontynuującym ten trend wstępu na salę. Oficjalnym powodem miało być ich zachowanie podczas seansu. Poza rozsypanym popcornem w stronę ekranu rzucano charakterystycznymi dla Minionków bananami.

 

Ostatnie wydarzenia w świecie kina widziane w krzywym zwierciadle mediów społecznościowych pokazują siłę internetowych trendów. To, co staje się memem, może być przez niego wypromowane, jak "Barbie", ale też dobitnie zniszczone, tak jak stało się to w przypadku "Morbiusa". TikTok, Twitter czy Instagram zaczynają same kształtować popkulturę i jej odbiór. Minionki z pewnością nie będą ich ostatnią ofiarą.

Zobacz wideo

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: