Kręcili z Avengersami, teraz zrobili najdroższy film w historii Netfliksa. Bracia Russo dla Gazeta.pl: Lubimy igrać ze śmiercią

- Mocno odczuliśmy, jak ciężkie jest tworzenie czegoś tak gęsto okraszonego scenami akcji - opowiadają Gazeta.pl o pracy nad filmem "The Gray Man" Joe i Anthony Russo. Duet nakręcił dla Netfliksa film akcji z Ryanem Goslingiem w roli głównej. Nam bracia zdradzają, jak się przygotowywali do tego karkołomnego przedsięwzięcia i dlaczego nie mają ulubionego hollywoodzkiego Chrisa albo Ryana.

Nic tak nie przemawia do wyobraźni ludzi jak pieniądze i rekordy. Anthony i Joseph Russo ostatnio najlepiej kojarzeni są z tego, że wyreżyserowali dla Marvela "Avengers: Koniec gry". To film, który po premierze w 2019 roku zarobił blisko 2,9 mld dolarów na całym świecie, co dało mu na jakiś czas miano najbardziej dochodowej produkcji w historii kina. Teraz Netflix wyłożył specjalnie dla nich rekordową, jak na swoje dotychczasowe inwestycje, sumę 200 mln dolarów - tyle bowiem kosztował "The Gray Man" z Ryanem Goslingiem i Chrisem Evansem w rolach głównych. Bracia mają nadzieję, że udało im się zrobić film, przez który ludzie w kinach będą zapominać o jedzeniu popcornu, a ci oglądający go w domu odłożą telefony na bok.

Ryan Gosling zagra Gray Mana Najdroższy film Netfliksa, w roli głównej Ryan Gosling. Na podstawie tej powieści

"The Gray Man". Bracia Russo: Kiedy dostajemy środki na zrobienie filmu, mamy już wszystko zaplanowane

Głównym bohaterem jest tu Court Gentry (Ryan Gosling). Jako więzień z długim wyrokiem za morderstwo zostaje zwerbowany do tajnego programu CIA - z więzienia wyciąga go agent Donald Fitzroy (Billy Bob Thornton) i wysyła na mordercze (dosłownie i w przenośni) szkolenie. W ten oto sposób Court staje się Szóstką ze Sierry, jednym z najlepszych ludzi od mokrej roboty, który pracuje dla agencji w szarej strefie. Gentry przez lata załatwia dla rządu sprawy, których nie da się naprostować oficjalnie, aż przypadkowo podczas kolejnego zlecenia coś się zmienia. Niechcący i wbrew swojej woli zyskuje dostęp do brudnych tajemnic swoich przełożonych. Role odwracają się błyskawicznie – Szóstka z myśliwego staje się zwierzyną w prowadzonej na skalę globalną obławie. Prowadzi ją psychopatyczny i sadystyczny najemnik Lloyd Hansen - w tej roli Chris Evans z sumiastym wąsem. Premiera 22 lipca w Netfliksie.

Zobacz wideo Dzięki "Klubowi Myszki Miki" mogliśmy zobaczyć tańczącego Ryana Goslinga [Popkultura Extra]

Justyna Bryczkowska: W "The Gray Man" zagrali Ryan Gosling i Chris Evans, ale hollywoodzkimi specami od kina akcji są też Ryan Reynolds, Chris Hemsworth i Chris Pratt. Z większością z nich już pracowaliście - jak wybieracie ulubionych Ryanów i Chrisów do swoich filmów? 

Joe Russo: Ha! Nie bawimy się w ulubieńców i nikogo nie faworyzujemy. Kochamy każdego z nich i każdego po równo. Ja i Anthony przyjaźnimy się z nimi wszystkimi bardzo blisko. Mogę powiedzieć, że są dobrymi, wspaniałomyślnymi ludźmi. Uwielbiamy z nimi spędzać czas, a praca z nimi to przyjemność.  

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

A co sprawiło, że wybraliście właśnie Ryana Goslinga do zagrania głównej roli w "The Gray Man"? 

J.R.: Ryan tańczył już od dziecka, więc ma niesamowitą kontrolę nad ciałem i jego świadomość. Trzeba pamiętać, że w filmach akcji jest dużo choreografii, którą trzeba najpierw wymyślić, a potem trzeba się jej nauczyć. Nam też zależy na tym, żeby nasi aktorzy jak najczęściej grali w scenach kaskaderskich sami - oczywiście wtedy, kiedy jest to dla nich bezpieczne. 

U Ryana podczas takich ujęć dobrze widać, jak świadomie korzysta ze swoich możliwości fizycznych i języka ciała. On przekazuje bardzo dużo informacji o bohaterze, którego gra, choćby sposobem, w jaki walczy i jak się broni przed atakami. Jest w tym bardzo wszechstronny - ma świetne warunki fizyczne, potrafi wyrazić mnóstwo zniuansowanych emocji samym spojrzeniem. A do tego jest bardzo dowcipny i ma pokręcone poczucie humoru. Trudno byłoby znaleźć kogoś równie dobrego jak on do zagrania tej postaci. 

Ryan Gosling na premierze 'The Gray Man' w Los AngelesRyan Gosling na premierze 'The Gray Man' w Los Angeles Michael Kovac / Getty Images for Netflix

Chris Evans dla wielu widzów to przede wszystkim Kapitan Ameryka. Urzekło mnie, jak w tym filmie eksplorujecie jego ciemną stroną - bo to on jest tu "tym złym". Zaskoczył was czymś w trakcie zdjęć?

Anthony Russo: Wydaje mi się, że miał mnóstwo frajdy z tej roli. Chris zawsze wprowadza świetną energię na plan - przez te wszystkie lata wspólnego kręcenia filmów  był dla nas zawsze rewelacyjnym partnerem. Ale tym razem widać było wyraźnie, że to dla niego wyjątkowa i przyjemna sytuacja, bo taki bohater wcześniej mu się nie trafił. Pojawiał się na planie z takim entuzjazmem, że szedł przez sceny jak buldożer. Miło było obserwować, jak jako aktor z tego korzysta.

W wywiadach podkreślaliście, że "Gray Man" to dla was wyjątkowy projekt i czekaliście z jego realizacją do tej pory, bo byliście zajęci m.in. robieniem filmów dla Marvela. Któreś z waszych wcześniejszych doświadczeń zawodowych - np. realizacja "Community" czy właśnie "Kapitana Ameryki" - szczególnie pomogło wam w trakcie tworzenia tego filmu? 

J.R.: Na pewno. Spędziliśmy wiele lat, tworząc produkcje z wieloma głównymi bohaterami. Nawet nasz pierwszy film - "Witajcie w Collinwood" - był właśnie takim projektem. Mamy więc doświadczenie w opowiadaniu o licznych postaciach, które grają nie tylko na siebie, ale też wpływają na dynamikę grupy. To też się dzieje w "Gray Manie": w dodatku główny bohater żyje w bardzo niebezpiecznym świecie. 

Tworzenie choreografii dla komedii i kina akcji ma ze sobą wiele wspólnego. W komedii skupiamy się na tym, gdzie w kadrze umieścić postać, żeby w odpowiednim momencie podkreślić żart. Filmy akcji są pod tym względem bardzo podobne. Dla reżysera najważniejsza jest tu jego orientacja przestrzenna. Bo sposób, w jaki rozmieścimy bohaterów względem siebie i kamery jest ważnym narzędziem do uwydatniania fabuły i akcji. Z całą pewnością więc wszystko, co wcześniej robiliśmy, jakoś pomogło nam nakręcić "Gray Mana". 

Dobrze, że o tym wspominasz, bo faktycznie moją uwagę zwróciło, jak złożone pod tym względem są tu sceny akcji. Na jakim etapie pisania scenariusza zaczął z wami pracować operator? Wydaje mi się, że nastąpiła tu intensywna współpraca…

A.R.: Słuszna obserwacja. Faktycznie, nad tym aspektem każdego filmu trzeba zacząć pracować bardzo wcześnie - na długo przed tym, zanim pojawimy się na planie filmowym. To dla nas bardzo gruntowne przygotowania. Po pierwsze, trzeba znaleźć jak najlepszy pomysł: a do tego potrzebny jest czas na eksperymentowanie. Dlatego też dużo pracujemy z plastykami i grafikami, często animujemy poszczególne sekwencje i zbieramy dużo materiałów źródłowych. Czasem inscenizujemy układy z kaskaderami np. na siłowni i nagrywamy ich, żeby mieć tak zwane demówki konkretnych rozwiązań. 

W tym procesie bierze udział nie tylko nasz operator, ale cała ekipa. Wszyscy sprawdzamy i testujemy, co możemy tym razem zrobić nowego. Kiedy więc dostajemy środki na zrobienie filmu, jesteśmy skrupulatnie przygotowani, mamy wszystko zaplanowane i dobrze wiemy, jakie techniki zadziałają i będą najlepsze w przypadku konkretnego filmu. Ale żeby znaleźć się w tym miejscu, trzeba pokonać naprawdę długą drogę

Perswazje Dakota Johnson urocza, ale "Perswazje" Netfliksa boleśnie spłycają Jane Austen

Było coś nowego, co odkryliście w czasie robienia "Gray Mana"?

J.R.: To ciekawe - bo choć to adaptacja książki, to jednak nie opiera się na istniejącej już koncepcji, która jest objęta prawem własności intelektualnej. To osobna historia, więc miło było nam nad nią pracować: mogliśmy poruszać się w świecie, który zbudowaliśmy od podstaw. Oczywiście, nasze wcześniejsze doświadczenia - jak choćby robienie prawie wszystkiego przy serialu "Community" i pilnowanie każdego aspektu produkcji - były podobne. Teraz to też była fajna zabawa, bo mamy tu bardzo bogaty świat i wiele ciekawych postaci - myślę, że to było dla nas najbardziej interesującym aspektem.

A.R.: Nauczyliśmy się też, jak wymagające jest kino akcji. Trzeba być bardzo aktywnym na planie. Reżyserowanie dwóch aktorów, którzy wchodzą do pokoju w czasie pogawędki, nie jest szczególnie skomplikowane. Kiedy jednak masz do czynienia z akcyjniakiem, wzrasta poziom złożoności. Mocno odczuliśmy, jak ciężkie jest tworzenie czegoś tak gęsto okraszonego dynamicznymi scenami.  

The Gray Man - Ryan Gosling na planieThe Gray Man - Ryan Gosling na planie PAUL ABELL

Gdy razem pracujecie, to czytacie sobie już w myślach, czy są między wami jakieś przepychanki?

A.R.: Najbardziej lubimy przerzucać się różnymi pomysłami. Niektóre z nich wykorzystujemy, inne odrzucamy, a czasem prowadzą do czegoś nowego, o czym żaden z nas tak naprawdę nie pomyślał. Ten kreatywny prąd to część większego, bardziej złożonego procesu. Bo właśnie współpraca wielu osób jest podstawą kręcenia filmów. Nikt nie jest w stanie zrobić filmu w pojedynkę. W naszym przypadku zaczyna się od rozmów między nami, a potem dołączają kolejni współpracownicy. Robimy to już tak długo, że to dla nas po prostu naturalne.  

Byłam pod wrażeniem, kiedy przeczytałam, że upakowaliście tu dziewięć dużych scen akcji. Przyznaję bez bicia, nie byłam w stanie sama ich zliczyć podczas seansu. Myślicie, że w następnym filmie będzie ich jeszcze więcej? Czy postawiliście tu granicę, której już się nie da przekroczyć?

A.R.: To dobre pytanie. Myśleliśmy o tym np., kiedy robiliśmy filmy dla Marvela. Zależy nam, żeby za każdym razem zrobić coś odmiennego - nawet jeśli to ma być tylko część jakiejś większej serii fabularnej - czy to filmowej, czy serialowej. Nie wiem, co będzie kluczem do następnego filmu - może tym razem będzie to 11 scen akcji. Ale na pewno spróbujemy znaleźć taką koncepcję, która sprawi, że ten film będzie dla nas wręcz niezbędny i ekscytujący. Chcemy, żeby jednocześnie był łakomy kąsek dla widowni. Jeszcze nie wiemy dokładnie, co to takiego będzie, ale na pewno nie będziemy szli tym samym torem, co w tym filmie.

Powiedzieliście w jednym z wywiadów, że kręcenie  "Gray Mana" prawie was zabiło. Czy w takim razie ciągle chcecie nakręcić całą serię z tym bohaterem? 

J.R.: Bardzo byśmy chcieli. Kochamy igrać ze śmiercią! [śmiech] To naprawdę historia, która  niezwykle nas interesuje. Uwielbiamy głównego bohatera i to, że tak naprawdę musi na nowo odkryć swoje człowieczeństwo, żeby odzyskać wolność. Podoba się nam też, jak złożony i cyniczny jest świat, w którym żyje. Mamy wrażenie, że to wszystko niesie za sobą możliwość opowiedzenia kolejnych historii. Ale o tym zadecyduje oczywiście publiczność.

<<Reklama>> Ebook "Gray Man" jest dostępny na Publio.pl >>

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: