Jest rok 1963. Frances, nazywana przez najbliższych Baby (Jennifer Grey), wraz z rodzicami i starszą siostrą przyjeżdża na wakacje do ośrodka Kellerman’s. Pewnego wieczoru przypadkowo trafia na zamkniętą imprezę pracowników hotelu, gdzie poznaje instruktora tańca, Johnny'ego Castle (Patrick Swayze). Jak się okazuje, jego taneczna partnerka Penny (Cynthia Rhodes) jest w niechcianej ciąży z wyjątkowym bydlakiem.
Dziewczyna chce się poddać aborcji, która w latach 60. w USA była nielegalna. Musi zrobić to pokątnie, u człowieka, który nie dość, że chce za to dużo pieniędzy, to jeszcze nie ma do tego kompetencji. Na dodatek pech chce, że jedyny dostępny termin zabiegu pokrywa się z zakontraktowanym pokazem tańca, w którym dziewczyna musi wziąć udział. Baby proponuje, że ją zastąpi - sęk w tym, że nie umie jeszcze tańczyć. Rozpoczynają się więc intensywne treningi z początkowo sceptycznie nastawionym do tej koncepcji Johnnym. Jak łatwo się domyślić - między nimi rozkwita zakazane uczucie.
W pierwszej chwili można pomyśleć - historia wprost ze szklanego ekranu, zbyt prosta i zbyt oczywista. Nic bardziej mylnego! Autorka scenariusza do filmu, Eleanor Berstein, również nazywana "Baby", w latach 60. odwiedziła wraz z rodziną ośrodek Mountain Lake Lodge, w którym ponad 20 lat później nakręcono "Dirty Dancing". Tutaj pojawił się nie Johnny Castle, a Michael Tarrace - instruktor tańca, którego poznała podczas swoich wakacji i z którym wymykała się na nocne potańcówki.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Już jako dorosła kobieta, stworzyła scenariusz do filmu "Teraz moja kolej" z 1980 roku, w którym zagrali Jill Calyburgh i Michael Douglas. Twórcy zdecydowali się na usunięcie sceny erotycznego tańca, na której bardzo zależało Berstein. Nie poddała się i napisała scenariusz oparty właśnie na takim motywie, z własną historią w tle. Amerykańskie wytwórnie filmowe nie popierały jej entuzjazmu i tylko Veston Pictures zdecydowała się zainwestować w jej scenariusz. Wcześniej firma znana była głównie z tworzenia kiczowatych filmów kategorii B i na najnowszą produkcję byli w stanie przeznaczyć zaledwie pięć milionów dolarów, czyli mniej niż połowę tego, co stanowiło zwyczajowy budżet (12 mln). Do wyreżyserowania filmu zaangażowano Emile Ardolino, głównie ze względu na nagrodzony Oscarem taneczny dokument "He makes me feel like dancin’" z 1983 roku.
Film rozpoczyna się słowami wypowiadanymi przez Frances: "To było lato 1963 roku, kiedy wszyscy nazywali mnie ‘Baby’. To było przed zamachem na prezydenta Kennedy’ego, zanim pojawili się The Beatles, kiedy nie mogłam doczekać się, żeby dołączyć do Korpusu Pokoju i myślałam, że nigdy nie znajdę chłopaka tak świetnego jak mój tata". Te słowa oraz samo osadzenie filmu na początku lat 60. nie są przypadkowe, ponieważ właśnie w tamtym czasie budziła się na świecie rewolucja seksualna. Podobnie było z Baby.
Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, autorka bloga Zwierz Popkulturalny, pisała tak: "Tym, co wyróżnia 'Dirty Dancing' jest to, że jest to w sumie jedna z niewielu produkcji, która koncentruje się na odkrywaniu własnej seksualności z punktu widzenia kobiety. Jeśli się nad tym zastanowimy to w sumie - w kinie popularnym mało jest takich filmów. Bo istotnie - w 'Dirty Dancing' chodzi o seks. Jeśli prześledzimy film od początku, to znajdujemy tu charakterystyczny układ. To znaczy dziewczyna z dobrego domu i przystojny starszy chłopak z niższej klasy społecznej. (...) Zauroczenie jest oczywiste - dobrze wpisane w naszą kulturę. Co nie jest oczywiste? Dla całej fabuły niesłychanie istotny jest fakt, że nasza bohaterka się z tancerzem prześpi. Większość filmów tego typu romans (mowa o filmach popularnych) zakończy pocałunkiem i wyznaniem uczuć w deszczu. Tu jednak chodzi o seks - od samego początku stanowiący niesłychanie istotny element fabuły".
To nie jest tylko historia wakacyjnego romansu, ale przede wszystkim opowieść o odkrywaniu siły własnej seksualności i odwadze do zawalczenia o samego siebie. Tym właśnie jest scena, podczas której Baby i Johnny wykonują swój ostatni taniec - dowodem na to, że "nikt nie będzie stawiał Baby w kącie", jeśli ona nie ma na to ochoty. Ten kultowy już cytat został wybrany przez Amerykański Instytut Filmowy jako jedna ze 100 najlepszych kwestii filmowych w historii kina.
Zgodnie z pierwszą wizją twórców do zagrania głównych rolach rozważane były takie osoby jak Sarah Jessica Parker, Winona Ryder, Robin Wright, Billy Zane, Benicio del Toro czy Val Kilmer. Jednak to Jennifer Grey i Patrick Swayze ostatecznie przekonali do siebie reżyserów castingu. Dla samych aktorów współpraca ta z początku nie należała do najłatwiejszych, ze względu na trwający pomiędzy nimi konflikt, który powstał na planie innej produkcji, w której razem zagrali - "Czerwony Świt" z 1984 roku.
Podobno już w trakcie zdjęć do "Dirty Dancing" "pożar" został ugaszony i parze udało się zbudować silną przyjaźń. Swayze był już wtedy żonaty, a Grey spotykała się z Matthew Broderickiem, mimo to, w jednym z wywiadów wyznała:
Mogę mówić tylko za siebie. Naprawdę byłam w nim zakochana. Był po prostu geniuszem, mądrym, zabawnym, uroczym. Nie wiem. Było w nim po prostu coś tak 'żydowskiego w Nowym Jorku', że po prostu czułam się jak… w domu.
Zdjęcia do filmu powstawały latem 1986 roku, kiedy temperatury na dworze sięgały momentami 41 stopni Celsjusza, a we wnętrzach, w których włączone były nagrzewające się kamery, słupek dochodził nawet do 45 stopni. Choreograf Kenny Ortega, który uczył się u samego Gene’a Kelley’ego, opowiadał potem, że jednego dnia 10 członków produkcji omdlało w niespełna pół godziny.
Pogoda dawała twórcom się we znaki na różne sposoby. W trakcie kręcenia kultowej sceny w jeziorze było z kolei tak zimno, że ekipa musiała ubrać ciepłe kurtki. Tymczasem Swayze i Grey, jak wiadomo zanurzeni w jeziorze, musieli udawać, że jest im ciepło i przyjemnie. Patrick Swayze uległ kontuzji - poślizgnął się i uderzył kolanem o kamieniste dno jeziora. Zaliczył również kilka upadków podczas przejść po powalonym konarze. To skończyło się wizytą w szpitalu, ponieważ aktor nie chciał zgodzić się na udział dublera. Zdjęcia przeciągnęły się aż do jesieni, a ponieważ fabuła filmu dzieje się latem, ekipa malowała liście drzew i trawniki na zielono.
Kilka kultowych już scen filmu nie było w ogóle uwzględnionych w scenariuszu, jak ta, kiedy Baby i Johnny wygłupiają się na podłodze sali ćwiczeniowej. Została uwieczniona tylko dzięki temu, że przez przypadek ktoś nie wyłączył kamery. Reżyser zdecydował się dodać ją do całości materiału. Podobnie było w momencie, kiedy para ćwiczyła swój układ - Baby stała z uniesioną ręką, a Johnny zjeżdżał powoli dłonią wzdłuż jej boku. Aktorce ciężko było zachować powagę ze względu na łaskotki. Przez kolejne duble, kiedy ona się śmiała, Swayze coraz bardziej się denerwował, co nie umknęło uwadze twórców. Choreograf filmu, Kenny Ortega, wspominał, że "była to jedna z najcudowniejszych, najdelikatniejszych, najmocniejszych i najszczerszych chwil w tym filmie".
Po zakończeniu zdjęć producenci byli bardzo sceptycznie nastawieni do produkcji. Nikt nie był za bardzo zadowolony z pierwszego montażu. Po próbnych pokazach okazało się też, że znaczna część widowni nie zdaje sobie sprawy z tego, że aborcja jest jednym z ważniejszych wątków filmu. Do tego na ostatnim etapie postprodukcji twórcy musieli mierzyć się z nieoczekiwanymi problemami. Jedynym sponsorem filmu był producenci środka przeciwtrądzikowego Clearasil, ponieważ zakładali, że będzie to film dla nastolatków. Warunkiem umowy miało być umieszczenie butelki ich produktu na każdym plakacie. Kiedy Eleanor Berstein nie zgodziła się na ich prośbę usunięcia wątku aborcji, firma wycofała się ze sponsoringu.
Scenarzystce bardzo zależało na ukazaniu tragicznych skutków perspektywy delegalizacji zabiegu. Jakby tego było mało, producent filmowy Aaron Russo, po obejrzeniu filmu jeszcze przed premierą, zasugerował twórcom spalenie wszystkich negatywów i odebranie ubezpieczenia. Ekipa była załamana, dlatego zdecydowano się na dystrybucję kinową trwającą jedynie tydzień. Oprócz tego amerykańscy recenzenci nie wypowiadali się pochlebnie o "Dirty Dancing".
Ku zaskoczeniu wszystkich, widzowie szturmem uderzali do kin. "Dirty Dancing" w 10 dni przyniósł 10 mln zysku. Ostatecznie film zarobił na siebie w tylko USA 63 mln, a na rynku globalnym zdobył kolejnych 170 mln dolarów. Łączne zyski pomnożyły budżet ponad 40 razy. Potem okazało się też, że "Dirty Dancing" zostało też pierwszym filmem, który sprzedał się w ponad milionie kopii kaset VHS.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.
Oczywiście duże wrażenie na widzach zrobiła też ścieżka dźwiękowa. Utwór "(I’ve Had) The Time of My Life" w wykonaniu Billa Medleya i Jennifer Warnes, otrzymał Oscara i Złoty Glob w kategorii najlepsza piosenka. Oprócz tego w filmie możemy również usłyszeć "Be My Baby" zespołu The Ronettes, "Hungry Eyes" Erica Carmena, czy "She’s like the Wind", który Patrick Swayze napisał dla swojej żony i zaśpiewał wraz z Wendy Fraser. Po wydaniu ścieżki dźwiękowej z filmu płyta przez 18 tygodni utrzymywała się na pierwszym miejscu listy Billboardu i 14 razy pokryła się platyną.
Po sukcesie "Dirty Dancing" wielu wróżyło aktorskiej parze światową sławę. Zgodnie z tymi przewidywaniami, Patrick Swayze niedługo później otrzymał propozycje zagrania w produkcjach takich jak "Uwierz w ducha", "Wykidajło" czy "Na fali", dzięki którym był jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów swoich czasów.
Zupełnie inaczej potoczyła się kariera Jennifer Grey. Na początku lat 90. za namową swojej matki, poddała się trzem operacjom plastycznym nosa, które zmieniły ją nie do poznania. Po latach opowiedziała o sytuacji, kiedy na jednej z imprez nie rozpoznał jej Michael Douglas. To uświadomiło jej, że nie przypomina już samej siebie. "To był pierwszy raz, kiedy pokazałam się publicznie. Stałam się całkowicie niewidzialna, z dnia na dzień. W oczach świata nie byłam już sobą. A najdziwniejsze było to, że opierałam się temu przez całe życie i byłam tak zła na matkę, że zawsze mówiła mi, że mam zrobić nos" - opowiadała. Grey występowała jeszcze w kilku filmach i serialach, ale nie udało jej się powtórzyć sukcesu z "Dirty Dancing". W 2010 roku zwyciężyła w 11. edycji amerykańskiego "Tańca z Gwiazdami".
W 2004 roku film doczekał się rebootu - "Dirty Dancing: Havana Nights". Akcja filmu rozgrywa się w 1958 roku w Hawanie, w przeddzień rewolucji Fidela Castro. W rolach głównych możemy zobaczyć Romolę Garai oraz młodziutkiego Diego Lunę. Aktor jest znany m.in. z serialu "Narcos: Mexico". Historia "Havana Nights" jest mocno zbliżona do oryginału, ale brakuje jej polotu. Do tego dochodzą słabej jakości dialogi czy drewniane aktorstwo niektórych z postaci.
Jasną stroną filmu jest za to cameo Patricka Swayze, który w produkcji wciela się ponownie w instruktora tańca. Podobnie jak w oryginalnym filmie, muzyka ma tu szczególne znaczenie, bo to kubańska salsa unosi bohaterów w tanecznych krokach. Motywem przewodnim filmu jest utwór "Dance Like This" autorstwa Wyclef Jeana, który kilka lat później był podstawą do jego własnego coveru z Shakirą, "Hips don’t lie". W tym samym roku w Australii powstał cieszący się ogromnym zainteresowaniem musical, opowiadający historię Baby i Johnnego, który wystawiano również na Broadwayu.
Trzydzieści lat po premierze "Dirty Dancing" ktoś zadecydował o stworzeniu jego remake'u, czego efektem jest żałosna musicalowa podróbka o tym samym tytule z Abigail Breslin i Coltem Prattesem w rolach głównych. "Film" zebrał same negatywne recenzje - na portalach Rotten Tomatoes i Metacritic ma średnią ocen 3.9/10, co daje mu przypis "ogólnie niekorzystne recenzje". Mae Abdulbaki z portalu The Young Folks napisała: "Przerabianie jednego z najpopularniejszych i najbardziej lubianych filmów w historii kina wydaje się niemal lekceważące na wielu poziomach. Oglądając telewizyjny remake 'Dirty Dancing' z czystym i otwartym umysłem, pomyślałam, że jeśli przynajmniej taniec był dobry, to byłoby się czym cieszyć. Jednak zaktualizowana wersja nie spełnia nawet najniższych oczekiwań i mija te przeciętne i kończy jako coś strasznego. Film jest powolny i nudny, pomiędzy głównymi aktorami nie ma absolutnie żadnej chemii, a aspekt muzyczny nie dodaje niczego wartościowego". Jedyna rzecz, która zasługuje na uwagę, to występ piosenkarki Nicole Scherzinger, wcielającej się w rolę Penny.
W 2020 roku sama Jennifer Grey zapowiedziała pracę nad nową część "Dirty Dancing". Biorąc pod uwagę jakość poprzednich produkcji, jest to wizja dość niepokojąca, ale nadzieją napawa fakt obsadzenia w roli Baby jej pierwotnej odtwórczyni.
Autorami scenariusza są Elizabeth Chomko i Jonathan Levine, który również wyreżyseruje nowy remake. Twórcy zdradzili, że chcieliby obsadzić w produkcji jak najwięcej aktorów z oryginalnego filmu, chcą również uhonorować zmarłego w 2009 roku Patricka Swayze. Reżyser w jednym z wywiadów zdradził: "Oryginalny 'Dirty Dancing' zawsze był jednym z moich ulubionych filmów, ale nigdy nie wyobrażałem sobie, że wyreżyseruję sequel. Uczestnicząc w powstawaniu scenariusza, zakochałem się jednak w postaciach (nowych i starych), w mieście Catskills z lat 90. i muzyce, która będzie oscylować między piosenkami z oryginalnego filmu a hip-hopem z lat 90. Wszystkim, którym ‘Dirty Dancing’ kojarzy się z czasami dorastania i młodością, obiecuję, że nie zrujnujemy wam dzieciństwa. Podejdziemy do niego z ambicją, ale przede wszystkim z miłością". Trzymamy za słowo.