"Gdy wchodziłam na scenę, koledzy już wiedzieli, że mąż nie żyje." Miała ogromny talent, ale to Hańcza był prawdziwą gwiazdą

Choć Barbara Ludwiżanka zagrała w wielu kultowych produkcjach, to otrzymywała w nich role drugoplanowe lub epizodyczne. Miała ogromny talent, ale to jej mąż Władysław Hańcza był zawsze prawdziwą gwiazdą. Powtarzała jednak, że niczego nie żałuje i uważała, że ma wspaniałe życie.

Barbara Ludwiżanka wywodziła się z rodziny o artystycznych korzeniach. Jej rodzice Adam Ludwig i Wanda Hendrich byli śpiewakami operowymi i bardzo wspierali córkę w dążeniu do kariery aktorskiej. Jak zresztą sama przyznała Ludwiżanka, "było jej to sądzone". - Moja matka wywodzi się z Dobrzańskich, którzy byli związani z teatrem przez 130 lat. Zaskoczeniem byłoby, gdybym nie została aktorką — mówiła w wywiadach

Monolith FIlms - materiały promocyjne Marię Seweryn znają wszyscy. Mało kto wie, że ma utalentowanego brata

Zobacz wideo Polskie kino coraz częściej zachwyca się PRL-em

Początkowo oznaczano ją na afiszach gwiazdkami, później wojna zmusiła ją do przerwy w występach

Nazwiska wyłącznie dyplomowanych aktorów mogły się pojawiać na afiszach. Dlatego właśnie, gdy Ludwiżanka rozpoczynała swoją przygodę z teatrem, była oznaczana gwiazdkami. Postanowiła zatem zdawać do Szkoły Aktorskiej przy Konserwatorium Muzycznym w Poznaniu, którą udało się jej ukończyć. Później występowała już nie tylko w Poznaniu, ale też Krakowie, Katowicach, Toruniu czy Łodzi. 

Barbara Ludwiżanka w jednej ze scen przedstawienia.Barbara Ludwiżanka w jednej ze scen przedstawienia. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

W 1934 roku w Teatrze Polskim poznała Władysława Hańczę. Aktor był żonaty z Heleną Chaniecką oraz miał rocznego synka. Barbara mówiła później, że "wtedy Hańcza ani mi się śnił". W małżeństwie mężczyzny nie działo się jednak dobrze, przynajmniej według relacji Władysława. Zwierzał się przyjaciołom, że decyzja o zawarciu małżeństwa była podjęta zbyt pochopnie. Zaczął natomiast żywić uczucia do Ludwiżanki, a wspólne występy tylko ich do siebie zbliżyły. - Byłam jego sceniczną amantką, aż doszło do prawdziwych oświadczyn. Władek twierdził, że z pierwszą żoną stanowili niedobraną parę. - mówiła Ludwiżanka. 

Władysław Hańcza. Fotografia portretowa.Władysław Hańcza. Fotografia portretowa. fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

W 1939 roku Barbara i Władysław nie chcieli występować i grać dla okupantów, więc porzucili aktorstwo. Ludwiżanka rozpoczęła pracę jako kasjerka, a Hańcza jako magazynier. Wkrótce parę czekała rozłąka. Po powstaniu warszawskim trafili do obozu w Pruszkowie. Jego skierowano do układania szyn w Cottbus, a ją do pakowania ziół w Solingen. - Nie zapomnę tej podróży. Byłam ciężko chora, brudna. Spódnicę miałam sztywną od krwi, dostałam krwotoku. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, stary Niemiec na powitanie trzasnął mnie po rękach za to, że takie delikatne. - wspominała. Przymusowe prace bardzo odbiły się na zdrowiu Ludwiżanki. 

Gdy wojna się skończyła, obojgu udało się wrócić do Polski. Odnaleźli się jednak dopiero w 1948 roku, a rok później wzięli ślub. 

Ich małżeństwo było dalekie od ideału, ale para kochała się i była ze sobą do końca

Hańcza na brak powodzenia nie mógł narzekać. Postawny i wysoki aktor wzbudzał zainteresowanie kobiet, co często zresztą wykorzystywał. "Przepowiedziano mi, że umrę w siedemdziesiątym drugim roku życia, niewiele czasu zostało, by cieszyć się uśmiechami losu" - tłumaczył swoją słabość do płci pięknej. 

W latach 50. o jednym z jego romansów było szczególnie głośno. Wówczas spotykał się z aktorką Elżbietą Barszczewską — żoną reżysera Mariana Wyrzykowskiego. Ludwiżanka wdała się natomiast w romans z aktorem i reżyserem teatralnym Jerzym Kreczmarem. Wszyscy pracowali wtedy w Teatrze Polskim w Warszawie. Trwało to kilka miesięcy. Później wybaczyli sobie i wrócili do wspólnej pracy, jakby nic się nie wydarzyło. Co więcej, Hańcza i Wyrzykowski pozostali przyjaciółmi. 

>Gala Zakonczenia Festiwalu Filmowego Camerimage 2019 w Toruniu Bez tych filmów Quentin Tarantino nie zostałby reżyserem. To klasyka kina

Syn Hańczy z pierwszego małżeństwa zmarł w wieku 34 lat, co było dla niego ogromnym ciosem. Bardzo chciał mieć dzieci z Barbarą, ale para nigdy się nie doczekała potomstwa. 

Wkrótce w karierze Władysława nadszedł prawdziwy przełom, czyli kultowy film "Sami swoi", dzięki któremu zyskał sympatię milionów widzów. Później wystąpił także m.in. w "Panie Wołodyjowskim", "Chłopach" czy "Nie ma mocnych". Ludwiżanka, choć na brak ról nie mogła narzekać, to nie udało się jej osiągnąć takiego sukcesu jak mężowi. Mogła jednak poszczycić się równie bogatym dorobkiem. Zagrała w "Chłopach", "Nocach i dniach", "Granicy" czy "Seksmisji". Jak pisał o niej Witold Sadowy w "Gazecie Wyborczej": 

Zachwycała ogromnym bogactwem środków wyrazu. Mogła grać wszystko. Od tragedii, dramatu, komedii aż po groteskę włącznie. 

Barbara Ludwiżanka w 'Noce i dnie'Barbara Ludwiżanka w 'Noce i dnie' screen z filmu vod.tvp.pl

"Przepowiednia wróżki" się spełniła. Aktorka opiekowała się mężem do ostatnich chwil 

Małżeństwo uwielbiało wspólne podróże. Niestety podczas wakacji w Sycylii w 1977 roku Hańcza źle się poczuł, co zmusiło parę do powrotu do Polski. Mężczyzna od razu trafił do warszawskiego szpitala. Barbara codziennie się nim opiekowała, a wieczorami grała w teatrze. Władysław zmarł w wieku 72 lat. Ludwiżanka dowiedziała się o tym po jednym ze spektakli. - Gdy wchodziłam na scenę, koledzy już wiedzieli, że mąż nie żyje — wspominała. 

Już następnego dnia po śmierci męża, pojawiła się na deskach teatru. W ten sposób łatwiej było jej się uporać ze stratą ukochanego. Przez 5 lat grała jeszcze w Teatrze Współczesnym w Warszawie, a w filmach występowała do 1988 roku. Ostatnia produkcja z jej udziałem to "Koniec świata". Później postanowiła przejść na emeryturę. Zmarła 26 października 1990 roku w wieku 82 lat.

Zobacz też: Dopiero rok przed śmiercią dowiedziała się, że ma raka. Lekarze mówili o syndromie Przybylskiej

Więcej o: