Angielski tytuł filmu "Dziewczyny z Dubaju" to "Girls to Buy". Po wpisaniu tego hasła znajduje się raczej inne teksty niż recenzje filmowe, ale np. Sumner Forbes pisze w Film Threat, że "może sekwencje przywodzące na myśl filmy Puffa Daddy'ego z lat 90. nie są najlepszym narzędziem do promowania społecznej świadomości na temat handlu ludźmi w celach seksualnych".
Fanów Doroty Rabczewskiej zainteresowały jednak nie recenzje, a kwestia przemontowania produkcji. Na rynku amerykańskim film ma bowiem wyglądać inaczej niż ten, który na dużym ekranie można było oglądać w Polsce. Tezę tę może potwierdzić porównanie czasu trwania - wersja polska to 146 minut, tymczasem Forbes, która określa "Dziewczyny z Dubaju" jako "przewidywalne", ale mimo tego ocenia na 6,5/10, pisze o "niemal 140 minutach".
- A propos produkcji, wysyłacie mi dziwne wiadomości w związku z moim filmem "Dziewczyny z Dubaju". Mówię "moim", ponieważ go stworzyłam od "a do z". Niestety, moim on nigdy nie był, ponieważ zostałam wy*ymana bez mydła - zaczyna temat Doda. Nawiązuje do konfliktu z współproducentem "Dziewczyn z Dubaju" i byłym mężem Emilem Stępniem. Mówi też, że do tej pory na dystrybucji nie zarobiła "ani złotówki" mimo dużej frekwencji w polskich - i nie tylko - kinach.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Później wokalistka i producentka komentuje na InstaStories:
Nie umiem wam odpowiedzieć na pytania, dlaczego film jest przemontowany w dystrybucji w Stanach. Od was się dowiaduję, że w ogóle w dystrybucji w Stanach był, tak samo i z Rosją. Podobno nie ma tam scen seksu, podobno nie ma początku całego, jak Emi (główna bohaterka filmu, zagrała ją Paulina Gałązka – red.) jest młoda… Nie wiem, nie umiem wam na te pytania odpowiedzieć i, szczerze mówiąc, zamknęłam już ten rozdział i nie chcę się tym interesować. Zrobiłam ten film najlepiej jak umiałam, z całą ekipą, oddałam go w takiej formie, w jakiej się podpisywaliśmy wszyscy. Rozmawiałam z reżyserką (Marią Sadowską – red.), ona również nie wie, co tam się dzieje.
Nathaniel Muir z AIPComics.com zauważa rzeczywiście, że "pomimo tematyki, jest w filmie mało seksu i nagości".
W październiku zeszłego roku, jeszcze przed polską premierą, Dorota Rabczewska i Maria Sadowska za pośrednictwem konta na Instagramie poinformowały, że nie zostały dopuszczone do kolejnych prac postprodukcyjnych nad filmem. Mimo że artystka szczegółowo opisała, co należy zmienić przed premierą, Emil Stępień, z którym wtedy była w trakcie rozwodu, miał twierdzić, że całość jest już skończona. Jego zdaniem reżyserka nie podołała, a Doda chciała skrócić film bez jego pozwolenia.
- Z niedowierzaniem czytam wypowiedzi producentów, którzy mówią, że bardzo ciężko znaleźć punkty styczne między filmem a książką - na początku września mówił z kolei rozczarowany autor książki, na podstawie której miał powstać scenariusz, Piotr Krysiak. - Trzeba było posłuchać wszystkich tych, którzy mówili, żeby nie wchodzić we współpracę z panem Emilem Stępniem - komentował. Krysiak wypowiedział umowę producentom.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina