"Duchy Inisherin" to najnowsze dzieło Martina McDonagha, które w poniedziałkowy wieczór miało swoją premierę na festiwalu filmowym w Wenecji. To mroczna komedia, która opowiada o przyjaźni dwóch mężczyzn w średnim wieku. Jeden z nich postanawia nagle ją skończyć, co przyniesie niespodziewane skutki w ich małej, lokalnej społeczności.
Po projekcji filmu reżyser wraz z aktorami odgrywającymi główne role, czyli Colinem Farrellem, Brendanem Gleesonem i Kerry Condon uściskali się podczas owacji i zeszli z antresoli sali kinowej na dół.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
I wtedy wydarzyła się rzadko spotykana sytuacja, która mogła mieć znaczny wpływ na dalszy przebieg sytuacji. Colin Farrell postanowił złamać konwenanse i zszedł do fanów, z którymi zaczął sobie robić selfie i podpisywał im autografy. W tej chwili brawa i zachwyt publiczności stały się jeszcze głośniejsze i przedłużyły się do wcześniej wspomnianych trzynastu minut.
Serwis Variety pisze, że sytuacja trochę wymknęła się spod kontroli, ponieważ hałas wtargnął na czerwony dywan, gdzie już zaczynała się premiera filmu Olivii Wilde pt. "Nie martw się kochanie", w którym jedną z głównych ról gra Harry Styles. Poza tym portal wspomina także o tym, że obsługa teatru musiała się sporo natrudzić, aby nakłonić gości do opuszczenia sali, gdzie zaraz miał się zacząć następny seans.
Krytycy wieszczą duży sukces tego filmu. Uważają, że jest pewnym kandydatem do nagrody na Oscarach, a Farrell ma szansę na nominację dla najlepszego aktora. Natomiast sam film określają jako "spokojny, wspaniały film, tak przenikający, nawiedzający, a czasem rażąco smutny".
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.