Film był oczekiwany i bardzo promowany, nie powinno więc nikogo dziwić, że "Blondynka" to obecnie najchętniej oglądana pozycja na Netfliksie. Jednak z popularnością nie idą w parze pozytywne komentarze na temat tej produkcji.
Więcej informacji ze świata filmu znajdziesz na stronie Gazeta.pl >>
Film w serwisie streamingowym ma oznaczenie wiekowe 17+, a mimo to wywołał spore oburzenie wśród części widzów. Pojawiają się głosy nazywające go "seksistowskim", "okrutnym" i "jednym z najbardziej odrażających filmów", jakie kiedykolwiek powstały - zwraca uwagę Variety.
"Blondynka" jest oparta na powieści Joyce Carol Oates o tym samym tytule i w luźny sposób odtwarza opisane w niej momenty z życia i kariery Monroe. W filmie twórcy pokazują, jak wyglądały jej kontakty z uzależnioną matką, jak i liczne seksualne napaści, których doświadczyła w Hollywood.
Po festiwalu w Wenecji mówiono głównie o roli Any de Armas, która znakomicie wcieliła się w tytułową bohaterkę. Natomiast teraz film krytykowany jest ze względu na to, że znajduje się w nim mnóstwo scen, w których ukazane jest bezustanne molestowanie i wykorzystywanie Monroe. Manohla Dargis, która jest jedną z głównych krytyczek filmowych "The New York Times", tak zrecenzowała "Blondynkę":
Biorąc pod uwagę wszystkie upokorzenia i okropności, które Marilyn Monroe musiała znosić w ciągu 36 lat, ulgą jest, że nie musiała cierpieć, oglądając wulgarną 'Blondynkę' - najnowszą nekrofilską rozrywkę, która ją wykorzystała.
W podobnym tonie wypowiedziała się Steph Herold z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco:
Miałam wyjątkowe nieszczęście oglądać 'Blondynkę' ostatniej nocy na Netfliksie i powiem wam, że ten film jest bardzo antyaborcyjny, bardzo seksistowski i bardzo wyzyskujący. Nie mogę go kompletnie polecić. Nie oglądajcie go. Szczególnie sceny aborcji są straszne, ale cały film jest tak samo okropny.
Herold napisała także: "Przedstawia Marilyn przymuszaną do pierwszej aborcji, która krzyczy na stole, że zmieniła zdanie. A potem widać, jak ma halucynacje, że znajduje płaczące dziecko w domu z dzieciństwa, który jest pochłonięty przez płomienie".
Krytyk filmowy "Los Angeles Times" Justin Chang napisał w swojej recenzji: "Film tak naprawdę nie jest o Marilyn Monroe. Chodzi o to, by pokazać, jak cierpiała". Jeden z użytkowników napisał z kolei na Twitterze, że film istnieje tylko po to, aby "umieścić Normę/Marilyn w pudełku z przyzwoleniem na jej seksualizację, wykorzystywanie jej i usprawiedliwienie dla nazywania facetów 'tatusiem'". Dodał także:
Może przestańmy pozwalać mizoginicznym mężczyznom brać się za tworzenie przełomowych filmów o kobietach, o których nic nie wiedzą.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.