To miała być recenzja nowego filmu Vegi. Składam wniosek o dodatek za pracę w szkodliwych warunkach

To miała być recenzja filmu "Niewidzialna wojna" o Patryku Vedze, w reżyserii Patryka Vegi na podstawie scenariusza Patryka Vegi. Zamiast tego zmuszona jestem napisać wniosek o dodatek za pracę w szkodliwych warunkach.

WNIOSEK O PRZYZNANIE DODATKU ZA PRACĘ W WARUNKACH SZKODLIWYCH LUB UCIĄŻLIWYCH

Zobacz wideo "Cieszę się, że mogłem wreszcie zagrać to, że umiem trzymać mikrofon". Wywiad z Rafałem Zawieruchą [Behawiorysta]

Do: Redaktor naczelny Gazeta.pl Rafał Madajczak

W związku z tym, że w ramach czynności zawodowych i na polecenie redaktora naczelnego musiałam obejrzeć biograficzny (?) film "Niewidzialna wojna" w reżyserii Patryka Vegi o Patryku Vedze na podstawie scenariusza Patryka Vegi, wnioskuję o przyznanie mi dodatku za pracę w warunkach zarówno szkodliwych dla zdrowia, jak i uciążliwych. Stopień szkodliwości lub uciążliwości uznaję za znaczny. Liczba godzin pracy w warunkach szkodliwych lub uciążliwych jest trudna do oszacowania - formalnie film trwał dwie godziny i 18 minut, jednakże czas w kinie stanął niemal w miejscu. To prawdopodobnie było najdłuższych 12 godzin mojego życia. 

UZASADNIENIE: 

Nawet znajomość filmu (podobno) dokumentalnego "Oczy diabła" (link do recenzji tutaj) nie mogła mnie przygotować na to, co wydarzyło się  podczas seansu biograficznego filmu Patryka Vegi z Rafałem Zawieruchą w roli głównej. 

Z niewiadomego powodu Patryk Vega uznał, że reżyserując film (podobno) autobiograficzny, musi przypilnować tego, żeby każdy z CZTERECH aktorów, którzy się w niego wcielają, chodził tak, jakby połknął kij, a mówił jak czytający z kartki symulator mowy Iwona. Rafał Zawierucha niezależnie od tego, czy chodzi w peruce na głowie, czy ma doklejoną sztuczną brodę, sprawia wrażenie cyborga z dziwnym oprogramowaniem. Nawet kiedy wyrusza na seksualne podboje i kopuluje z trzema kobietami na jednym bankiecie. Jak wiemy, jest to aktor, który potrafi zagrać więcej niż jedną emocję - tutaj ewidentnie mu tego zabroniono.

 

Kolejna sprawa to dialogi. Te wygłaszane przez każdego z filmowych Patryków napisane są nieznośną mieszanką coachingowej nowomowy; najpierw z takim "szokująco brutalnym i wulgarnym" językiem podwórkowych gangsterów czy policjantów, a później do tego włącza się jeszcze słowotok nawróconego, acz grzesznego neofity. Zanotowałam w przybliżeniu kilka najmniej szkodliwych przykładów: "Jestem jak rekin, nie odróżniam przyjaciół od jedzenia", "Jestem skazany na sukces", "Obudził się we mnie morderca", "Jestem milionerem, robię kasowe filmy, mam IQ 164. Gdybym był do tego jeszcze wysoki, byłoby to nie fair wobec innych facetów", "Mam silną potrzebę afirmacji siebie", "Jezu, nie jestem w stanie ocalić się dla siebie, ale dla ciebie to zrobię" [W trakcie kiedy to nieznana niewiasta dokonuje na nim oralnych czynności seksualnych].

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Choć zdjęcia można i by nazwać estetycznie udanymi, to jednak zmieniający się sposób prowadzenia kamery jest męczący. Mieszają się tutaj ujęcia z drona, klasyczne najazdy kamerą z drżącymi nerwowo kadrami. Do tego muzyka jest niby nerwowa i trzymająca w napięciu, a tak naprawdę to nużąca i irytująca. Problemem jest też to, że nie widać tutaj żadnej fabularnej ciągłości, kolejne sceny robią wrażenie posklejanych przypadkowo zbitek i nie pomaga zniwelować tego odczucia "dyskretne" umieszczanie dat na środku ekranu, ani tym bardziej licznik pokazujący, ile filmy Patryka Vegi przyniosły pieniędzy na danym etapie jego życia.

Bolesne było też słuchanie, jak w kolejnych scenach rozmowy o wierze i religii służyły do motywowania absurdalnych decyzji czy zachowań - i nie mówię tutaj o tym, czy ktoś popiera aborcję, czy nie. Ale kiedy w toku "Niewidzialnej wojny" okazało się, że film "Polityka" poniósł w kinach porażkę, bo pan Patryk nie posłuchał księdza kapelana, który wyraźnie mu mówił, że Bóg nie chce, żeby ten film powstał, poczułam, że to trochę przegięcie. A nie można było się przyznać, że scenariusz był kiepski, albo że np. w polskiej polityce stało się już tyle, że żaden film tego typu nie jest w stanie zszokować umęczonych widzów? 

Przejawem fatfobii wydaje mi się to, że pan Patryk postanowił przekazać w swoim filmie, że kiedy zmagał się z nadwagą, była ona czymś w rodzaju kary za grzechy takie jak: picie alkoholu, branie narkotyków, korzystanie z usług wróżbitek, tarocistów oraz innego rodzaju specjalistów od ezoteryki. W dodatku do zagrania reżysera na tym etapie życia zatrudniony został pan, który zasadniczo odbiega wymiarami od tego, jak prezentował się Vega. Co gorsza, pan ten został zdubbingowany przez Rafała Zawieruchę, który wrócił do filmu dopiero po tym, jak filmowy Patryk przeszedł przez egzorcyzmy, poszedł na rekolekcje, przeżył objawienie i ogólnie postanowił zmienić się w lepszego człowieka. Wtedy schudł. Takich przykładów można by wymieniać więcej, ale przyznaję - zaczął działać mechanizm wyparcia.   

Choć film teoretycznie jest biograficzny, to na końcu napisów pojawia się informacja, że wszystkie postaci są fikcyjne. Czyż to nie zagadkowa sprawa?    

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.  

Odczuwam namacalne skutki wpływu tego seansu na mnie. Plączą mi się myśli, obserwuję pogłębiające się trudności z koncentracją, mam nerwobóle w łopatkach i czuję nagły przyrost uczuć religijnych, które zostały bestialsko zszargane. Na szok wywołany przez ten makabrycznie długi, nużący, irytujący i moim zdaniem krzywdzący dla samej obsady film, nie pomogły: ani terapeutyczna dawka cukru pod postacią podwójnej porcji lodów karmelowych (karmel słony i karmel chrupiący - załączam rachunek do rozliczenia), ani głaskanie piesków, ani tulenie kotków. Ukoić nie były mnie też w stanie konsultacje telefoniczne z koleżankami z redakcji. 

Podtrzymuję apel wysłany dnia 30 września o godzinie 14.13 za pomocą komunikatora internetowego: "Madajczak, dobij mnie od razu".  

Na świecie dzieją się rzeczy straszne, a ten film dokłada do tego kolejną cegiełkę. Jest mi zwyczajnie głupio, że go oglądałam, kiedy mogłam np. napisać coś pożytecznego, pomóc redakcji wiadomości, pogapić się w ścianę, albo zmiatać kurz z chodnika.  

P.S. Pragnę także zaznaczyć, że nie tylko ja mam takie odczucia. Np. na stronie PigOut można przeczytać:

Nie idźcie na nowego Vegę. To pułapka. To jest tak złe, ale taaaak złe, że nawet jak jesteście w skali „paździerze Vegi" i wiecie, z czym to się je, to tu mamy dwa levele odklejki wyżej. Chłop przeszedł samego siebie i stworzył kasztana ostatecznego. Nie mogę uwierzyć, że ten film istnieje naprawdę. 

P.S.2. Naprawdę się cieszę, że pieskowi pani Katarzyny poprawiło się zdrowie. Męczy mnie jednak pytanie: dlaczego został wciągnięty w fabułę tego filmu? Przecież to niewinne stworzenie!

Data i miejsce złożenia wniosku:  30.09.22 r., Warszawa 

Podpis wnioskującego

Justyna Bryczkowska

Więcej o: