Chłopcy do jaskini weszli na godzinę, a utknęli na 17 dni. Ratownicy musieli ich uśpić

To była misja z gatunku niemożliwych - pisały potem media. O 12 chłopcach i ich trenerze, którzy w 2018 roku zostali uratowani z tajlandzkiej jaskini Tham Luang, powstały już książki, filmy i programy, ale po raz pierwszy możemy usłyszeć historię ocalałych opowiedzianą przez nich samych. Dokument Netfliksa "13 uwięzionych: Jak przetrwaliśmy w tajlandzkiej jaskini" ma premierę 5 października 2022 roku.

W filmie Netfliksa występują wyłącznie członkowie drużyny Wild Boars i opowiadają ze szczegółami o swojej nadzwyczajnej walce o przetrwanie.

Nie znam żadnej innej akcji ratunkowej, w której ratowników wystawia się na takie niebezpieczeństwo

- mówił w 2018 roku Amerykanin biorący udział w akcji. - To była misja niemożliwa do zrealizowania - powiedział po jej zakończeniu Narongsak Osottanakorn, szef całej operacji. - Zrobiliśmy to, choć nikt się nie spodziewał, że misja się powiedzie - nie ukrywał.

Młodzi piłkarze utknęli w jaskini. "Po dziewięciu dniach nie mieliśmy już sił, by sami szukać wyjścia"

23 czerwca 2018 roku do jaskini Tham Luang na północy Tajlandii weszło 12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat z drużyny piłkarskiej "Dziki", a także ich 25-letni trener. Zgubili się w labiryncie korytarzy. Przez 10 dni z grupą nie było kontaktu, zostali odnalezieni dopiero 2 lipca. - Po dziewięciu dniach nie mieliśmy już sił, by sami szukać wyjścia - opowiada jeden z uwięzionych w produkcji Netfliksa. Okazało się, że młodzi piłkarze i ich opiekun znajdowali się około kilometr pod ziemią, a do wyjścia dzieliły ich około cztery kilometry.

Zobacz wideo "13 uwięzionych: Jak przetrwaliśmy w tajlandzkiej jaskini" - zwiastun

Po odnalezieniu grupy okazało się, że nie będzie tak prosto ich wyciągnąć na powierzchnię. Przez wiele dni płetwonurkowie dostarczali chłopcom pożywienie i wodę, a jednocześnie opracowywany był plan ratunku. Wydawało się, że może wymagać aż czterech miesięcy - jeśli płetwonurkowie mieliby wyciągać dzieci pod wodą, najpierw musiałyby opanować umiejętność nurkowania głębinowego. Zapadła jednak decyzja, że trzeba jak najszybciej wyciągnąć całą grupę, choć od początku służby zdawały sobie sprawę, jak ryzykowna będzie ta akcja. W jaskini spadał bowiem poziom tlenu, a do tego spodziewano się intensywnych opadów, które mogły jeszcze bardziej zalać jaskinię.

Chłopców wyciągano jednego po drugim - jednego z uwięzionych wyciągało od dwóch do nawet ośmiu ratowników. W sumie w akcji ratunkowej wzięło udział ponad tysiąc osób, w tym ponad 90 płetwonurków, którzy ryzykowali w niemal całkowicie nieprzejrzystej wodzie (widoczność nie przekraczała metra) i silnym prądzie, który powodował m.in., że ratownikom zsuwały się maski. Chłopcom podano ketaminę, by nie spanikowali w wąskich, podwodnych korytarzach.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

W czasie akcji zginął sierżant Saman Kuman, były tajlandzki żołnierz. Później Królewska Tajlandzka Marynarka Wojenna poinformowała o śmierci kolejnego z uczestników - u podoficera Beireta Bureeraka podczas akcji w jaskini doszło do infekcji krwi. Zmarł w grudniu 2019 roku.

Autorka dokumentu Netfliksa: Wielu chłopców czuło, że zostali źle zrozumiani

Autorką dokumentu jest Pailin Wedel. Reżyserka przedstawia fakty w porywający sposób i przeszła do historii jako pierwsza osoba z Tajlandii nagrodzona Emmy w kategorii najlepszy film dokumentalny na 49. ceremonii wręczenia międzynarodowych nagród Emmy za tytuł "Zamrożona nadzieja: Drugie życie Einz". Tym razem przedstawia historię opowiedzianą przez trenera i niektórych zawodników drużyny Wild Boars. Film zawiera również relacje rodzin chłopców, lokalnych ekspertów oraz funkcjonariuszy, a także innych osób, które pomogły w akcji ratunkowej. Ich informacje pozwoliły uzupełnić kronikę tego dramatycznego wydarzenia.

Początkowo Wedel obawiała się, że opowiadanie o tych koszmarnych wydarzeniach może być traumatycznym przeżyciem dla chłopców, ale w nieformalnych rozmowach z chłopcami i ich rodzinami dowiedziała się, że w rzeczywistości chcą oni opowiedzieć tę historię, a dla niektórych może to być nawet uzdrawiające. Reżyserka wspomina:

Opowiedziane historie były pełne nadziei, niepowodzeń, samozaparcia, a nawet humoru. Wielu chłopców czuło, że zostali źle zrozumiani. Mieli do powiedzenia rzeczy, których nikt wcześniej nie słyszał. Właśnie wtedy zrozumiałam, że nie tylko można, ale wręcz trzeba stworzyć ten film dokumentalny. Ich perspektywa jest kluczowa do zrozumienia wydarzenia, które przykuło uwagę ludzi z całego świata.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: