Do śmiertelnego wypadku na planie filmu "Rust" doszło niespełna rok temu. Aktor Alec Baldwin nieumyślnie postrzelił dwie osoby z broni, która służyła mu jako rekwizyt podczas zdjęć. Reżyser Joel Souza został ranny w ramię, a operatorka Halyna Hutchins w klatkę piersiową. Kobieta zmarła na miejscu. Po tej tragedii zdjęcia do "Rust" zostały wstrzymane.
Więcej wiadomości ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
W lutym rodzina zmarłej złożyła pozew przeciwko Baldwinowi, producentom filmu i innym kluczowym członkom ekipy. Zarzuty dotyczyły naruszeń standardów pracy na planie.
5 października amerykański portal Deadline poinformował, że strony zawarły ugodę. Zgodnie z jej treścią pozew został złożony "bezpodstawnie". W ramach nowej umowy Matthew Hutchins, wdowiec po Halynie Hutchins, będzie producentem wykonawczym "Rust" i otrzyma część zysków. - Nie mam żadnego interesu w oskarżaniu lub obwinianiu producentów czy pana Baldwina. Wszyscy uważamy, że śmierć Halyny była strasznym wypadkiem - oświadczył mąż operatorki.
- W trakcie tego trudnego procesu wszyscy kierowaliśmy się dobrem syna Halyny. Jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy przyczynili się do rozwiązania tej tragicznej i bolesnej sytuacji - przekazał adwokat Aleca Balwina, Luke Nikas.
Joel Souza zapowiedział, że zdjęcia do filmu "Rust" zostaną wznowione w styczniu 2023 r. - Ci z nas, którzy mieli szczęście poznać Halynę, wiedzieli, że była niezwykle utalentowana, życzliwa, kreatywna i wnosiła niesamowicie pozytywną energię. Żałuję tylko, że świat nie poznał jej w innych okolicznościach - skomentował reżyser. - W moim odczuciu powrót do reżyserowania filmu miał sens tylko za zgodą Matta i reszty rodziny Hutchinsów. I choć powrót będzie słodko-gorzki, to cieszę się, że wspólnie dokończymy to, co zaczęliśmy z Halyną - podkreślił.