Wycelował rewolwerem w głowę. "Sprawdźmy, czy została jakaś kula dla mnie". Oni zginęli na planie filmu

Praca na planie filmowym to nie tylko przyjemne ujęcia, ale i ogrom pracy zarówno dla gwiazd, jak i pozostałych członków ekipy. Niestety zdarzają się także nieszczęśliwe wypadki i koszmarne pomyłki, które kończą się tragedią. Ci aktorzy zmarli na planie zdjęciowym.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Branża filmowa to tak naprawdę ciężka praca, która wiąże się z godzinami spędzonymi na planie, częstymi wyjazdami czy wielokrotnym dublowaniem ujęcia. Wielokrotnie do mediów trafiały informacje, o wypadkach podczas kręcenia scen. Niestety w przypadku niektórych aktorów skończyły się one tragicznie. Przepłacili je bowiem życiem. 

Synowi Bruce'a Lee wróżono wielką karierę. 17 dni przed ślubem zmarł na planie filmu

Brandon Lee, był synem legendy kina Bruce'a. Podobnie jak ojciec swoją karierę chciał związać z aktorstwem. Podczas kręcenia filmu "Kruk" w 1993 roku doszło niestety do prawdziwej tragedii. Podczas nagrywania sceny, w której bohater odgrywany przez Lee miał być postrzelony przez wrogi gang, doszło do wypadku. Magazynek broni zawierał poza ślepymi nabojami jedną amatorsko wykonaną amunicję. Michael Massee strzelił zgodnie ze scenariuszem do Lee, który doznał poważnego urazu brzucha. Mężczyzna zmarł w wieku 28 lat. Przykrym faktem była wiadomość, że za zaledwie 17 dni miał wziąć ślub.

 
Zobacz wideo Najwięksi aktorzy Złotej Ery Hollywood

Vic Morrow miał w tej scenie uratować dwójkę dzieci. Doszło do nieszczęśliwego wypadku 

Vic Morrow od lat 50. był niezwykle popularnym amerykańskim aktorem. Sławę przyniósł mu m.in. serial "Combat!". Ostatnią rolę, którą odegrał, była kreacja w filmie "Strefa Mroku". Podczas prac na planie zginęły trzy osoby, w tym Vic Morrow. Jedna ze scen przedstawiająca gwiazdora ratującego dwójkę dzieci nieoczekiwanie zmieniła się w prawdziwą tragedię. Na aktora i dzieci spadł helikopter, który był tłem kadru. Maszyna runęła na ziemię, zabijając całą trójkę. Sytuację uznano za nieszczęśliwy wypadek, a twórcy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. 

 

To miał być żart. Hexum przepłacił go życiem 

Świetlana kariera młodego aktora Jona-Erika Hexuma mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Doszło jednak do wypadku na planie serialu "Niebezpieczne ujęcia" w 1984 r. Miła i żartobliwa atmosfera zakończyła się bowiem tragedią. 12 października 1984 r., po nakręceniu sceny wystrzelenia ślepych naboi z rewolweru, Hexum chcąc najprawdopodobniej zażartować, przyłożył sobie broń do skroni. Jego ostatnie słowa to: "Sprawdźmy, czy została jakaś kula dla mnie".

Aktor z uśmiechem na twarzy wystrzelił sobie pocisk prosto w głowę. Nie wiedział, że ślepy nabój wystrzelony w ten sposób jest niebezpieczny. W wyniku poważnego urazu czaszki i krwotoku mężczyzna zmarł. Jon-Erik Hexum miał zaledwie 26 lat.

 
Więcej o: