Po oblanym egzaminie Pszoniak wykrzyczał komisji: Niech wam się k***a nie wydaje, że nie będę aktorem

- Bardzo chciałbym z tym polskim aktorem zrobić jakiś film - powiedział Stanley Kubrick po tym, jak zobaczył Wojciecha Pszoniaka w "Dantonie". 19 października minęły dwa lata od śmierci aktora.

Wojciech Pszoniak to jeden z największych polskich aktorów, który z sukcesami grał również w zagranicznych produkcjach. Stworzył wiele niezapomnianych ról na teatralnych deskach i wystąpił w około 100 filmach, takich jak "Ziemia obiecana", "Wesele" i "Korczak" Andrzeja Wajdy czy "Blaszany bębenek" Volkera Schlöndorffa. Aż trudno uwierzyć, że do szkoły teatralnej dostał się za trzecim podejściem! Dziś o jego świetnych rolach można by napisać nie tekst, a kilkutomową książkę.

Wojciech Pszoniak: To nie takie proste być aktorem

"Tygodnikowi Powszechnemu" opowiadał:

Nie dostałem się za pierwszym razem do Warszawy. Dowiedziałem się, że nie mogę przystąpić do drugiego etapu egzaminów, bo nie mam warunków zewnętrznych, wrażliwości i mam wady wymowy. Wtedy otworzyłem drzwi do sali i krzyknąłem w kierunku komisji: Niech wam się k… nie wydaje, że nie będę aktorem. A w komisji byli - między innymi - Perzanowska, Świderski, Kreczmar, Wyrzykowski. Nie wiedzieli, co tracą

- To nie takie proste być aktorem - mówił wiele lat później, mając na koncie piękną karierę w zawodzie. - W gruncie rzeczy to wielkie ryzyko. Dlatego trzeba być bardzo, ale to bardzo silnym, żeby przejść przez te wszystkie upadki, doły, chandry. Mało tego, będąc w tych tragicznych stanach duszy, trzeba co wieczór wyjść na scenę i grać, dobrze grać - opowiadał w rozmowie dla "Głosu Pomorza". Janusz Majewski, u którego Pszoniak zagrał m.in. w "Małej maturze 1947", mówił o nim:

Był aktorem na wagę złota. Miał pełną świadomość wszystkich środków, których używał. Mobilizował maksymalnie innych aktorów, wyciągał z nich rzeczy, o których nawet nie wiedzieli, że je mają.

Przez niego Łukaszewicz nago szedł przez akademik

Z Janem Englertem w 2013 rokuZ Janem Englertem w 2013 roku Fot. Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl

- Był twórcą. Nie był zjadaczem chleba, starał się być aniołem - wspominał go tuż po śmierci Jan Englert w rozmowie z TVN24. Podkreślał jednocześnie, że Pszoniak był świetnym, bardzo lubianym kolegą. Krystyna Demska-Olbrychska w rozmowie z "Vivą" w 2022 roku wspominała jego miłość do ludzi, a także yorka Leona:

Wojtek był czuły i uważny na innych. Mieli z Basią psa yorka o imieniu Leon. Wojtuś kupował mu w Paryżu pastę do zębów o smaku rosołku. My też mamy yorka, dlatego dla naszej suczki przywoził z Paryża tę pastę i tłumaczył mi, jak nią suczce zęby smarować, żeby nie miała kamienia. Bardzo kochał swoje zwierzątko. Leon był dla niego jak synek. To jest dowód na niezwykłość. Stosunek do zwierzątka. A pasta do zębów dla pieska przyjaciół? Kto o tym myśli? Wojtek myślał. Był inteligentny, błyskotliwy, momentami złośliwy, ale nigdy w przykry sposób, tylko zawsze w dowcipny.
Zobacz wideo Nieprzypadkowo gospodarzem Great September została Łódź. To nie będą tylko koncerty

Miał też poczucie humoru. Krzysztof Materna w 2019 roku, gdy Wojciech Pszoniak świętował 50-lecie pracy artystycznej, dzielił się historiami ze wspólnej nauki w krakowskiej PWST i mieszkania w akademiku. - Od 50 lat żyję w nieustannym kompleksie wobec osoby jubilata, której genialność potwierdzała się na każdym piętrze mojego i jubilata akademika - mówił Materna w "Drugim śniadaniu mistrzów". Zdradził wtedy m.in., że Pszoniak namówił go, żeby "schować ubrania Olgierdowi Łukaszewiczowi, kiedy wychodził spod prysznica i musiał przejść nagi przez cały akademik".

Więcej o: