Jąkał się, bliżej mu było do więzienia niż kariery. Ale matka powtarzała: Będzie aktorem

O tym, by Krzysztof Kiersznowski został aktorem, marzyła jego matka. Choć długo nic tego nie zapowiadało. A kiedy już miał grać pierwszą dużą rolę w filmie (w "Vabanku" Machulskiego), musiał zmierzyć się z nielubianym kolegą ze studiów. Po filmie zostali przyjaciółmi.

Krzysztof Kiersznowski studiował w Łodzi z Juliuszem Machulskim i dobrze się dogadywali. Gdy Machulski pracował nad scenariuszem "Vabanku", jeszcze w szkole, ustalone zostało, że na pewno w filmie zagrają jego ojciec Jan i Kiersznowski właśnie. Później do obsady dołączył Jacek Chmielnik. 

Na studiach się nie lubili, potem zostali przyjaciółmi. Krzysztof Kiersznowski i Jacek Chmielnik zagrali razem w "Vabanku"

Nie przepadaliśmy za sobą z Jackiem Chmielnikiem, absolutnie

- wspominał aktor w rozmowie z Polskim Radiem w 2020 roku.

- On był wyżej rok albo dwa, no i ja trochę się rzucałem w oczy, ponieważ byłem najstarszy na roku. Miałem wtedy 24 lata, 23 kiedy dostałem się do szkoły, a większość 18-19. Ja już byłem po kilku epizodach przed "Vabankiem" (m.in. w "Człowieku z marmuru" Wajdy - red.), natomiast on nie grał nigdy, nigdzie, nic z filmem nie miał wspólnego. Pierwszy dzień wyglądał w ten sposób, że kręciliśmy scenę w samochodzie. My w samochodzie, Jan Machulski wychodzi z więzienia i my dalej w tym samochodzie z nim... Po ucharakteryzowaniu, po ubraniu, poszedłem do samochodu, siedzę w tym samochodzie i przychodzi Jacek. Siada i nic nie mówi - ani be, ani me. Potem jakoś tak się stało, że on mieszkał w Krakowie, ja w Warszawie i często podróżowaliśmy do siebie. Ta jego pierwsza rola w filmie, moja pierwsza większa rola w filmie, jakoś tak sprawiło, że zaprzyjaźniliśmy się - opowiadał aktor. Chmielnik zmarł w 2007 roku, zginął po porażeniu prądem w swoim domu letniskowym pod Włodawą. 

Zobacz wideo Katarzyna Puzyńska: Miałam przesyt zbrodni. Gdy policjanci płakali, opowiadając mi o sprawach, pomyślałam o odskoczni

Jąkał się, ale miał twarz aniołka. Krzysztof Kiersznowski: Jak miałem nie zostać aktorem?

Kiersznowski w rozmowie z Gazeta.pl przyznał, że to mama chciała, żeby został aktorem. Sama chciała grać, ale się nie udało z powodu wybuchu wojny. - Po wojnie poznała mężczyznę, z którym za szybko zaszła w ciążę. W 1950 roku urodziłem się ja i mama już o karierze aktorskiej nie myślała. Ale swoje marzenie na mnie przelała. W każdej rozmowie z koleżankami czy ciotkami padały jej słowa:

Mój Krzyś to będzie aktorem.

- Co było o tyle debilne, że ja się jąkałem. Po ojcu. Miał w swoim życiu parę ciężkich przesłuchań i po jednym zaczął się jąkać. Ale byłem ładnym chłopcem, o twarzy aniołka, którą okalały jasne, kręcone pukle. Jak miałem nie zostać aktorem? - dodawał.

Jak opowiadał, do 16 roku życia był bardzo agresywny, często wpadał w kłopoty i niewiele brakowało, a mógłby skończyć w więzieniu. Był starszy od kolegów i koleżanek z klasy, bo dwa razy przez - jak sam ocenił - nieuctwo powtarzał klasę. Uratować go przed kiepskim losem miała... dziewczyna. Poznali się na prywatce, zgodziła się na spacer następnego dnia, gdy miał brać udział w ustawce. - Spacer przeciągnął się do wieczora, więc na ustawkę nie poszedłem. A z tą dziewczyną zacząłem się spotykać dzień w dzień. I tak było przez dwa lata. To właśnie ta dziewczyna, nie mając o tym pojęcia, odciągnęła mnie od niebezpiecznego, jak się potem okazało, towarzystwa - mówił Angelice Swobodzie aktor.

Z jąkaniem miał mu pomóc logopeda i sąsiad, dyrektor Teatru Polskiego Andrzej Krasicki. Kiersznowski do szkoły aktorskiej, już po odbyciu służby wojskowej, dostał się za pierwszym razem.

Nie wierzył, że "Vabank" będzie filmem ważnym i kultowym

Występował na deskach wielu teatrów i w kilkudziesięciu produkcjach filmowych oraz telewizyjnych (przez kilkanaście lat wcielał się w rolę Stefana Górki w serialu "Barwy Szczęścia"). Szczególną popularność przyniosły mu role w filmach "Vabank", "Vabank II", "Kiler", "Kilerów 2-óch" i "Cześć, Tereska". O tym ostatnim oraz pierwszym "Vabanku" mówił, że nie do końca był przekonany o ich powodzeniu i pozycji, jaką będą miały w polskiej kinematografii, gdy dostawał propozycje ról. - Mnie się wydawało w przypadku "Vabanku", że robimy jakąś komedyjkę - wspominał w "Rozmowach kulturalnych".

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Cenne było dla mnie, że rzecz się dzieje przed wojną, że gram z takimi aktorami, ale nigdy nie powiedziałbym, że ten film będzie się cieszył wyjątkowym uznaniem.

- Z "Cześć, Tereska" było identycznie. Mało brakowało, a w ogóle bym nie grał, bo wtedy akurat mogłem sobie na to pozwolić. Zaraz po przeczytaniu scenariusza rozmawiałem z Robertem (Glińskim - reżyserem - red.), że coś to chyba nie jest tak, że właściwie nie wiadomo, o co chodzi, chyba to po prostu się nie uda, nie warto - opowiadał. Gliński go podobno uspokajał, że będzie dobrze. - Okazało się, że to był bardzo dobry film - podsumował.

Aktor zmarł 24 października 2021 roku w wieku 70 lat.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: