Helios bez barier. "Osoby niewidome nie chodzą do kina, a przecież by mogły - i to na zwykłe seanse"

- To będzie rewolucja w Polsce. Tu należy podkreślić, że jeśli ten cykl się uda i utrzyma w ogólnokrajowej skali, to będzie pierwszy przypadek w naszym kraju. (...) Pracuję na rzecz dostępności kultury już 15 lat - nigdy wcześniej nie spotkałam w branży kinowej tak otwartych, przygotowanych na tak dużą skalę ludzi. Co więcej, tu doszło do czegoś, co normalnie w kraju się nie dzieje, a Helios to zrobił. To oni zwrócili się do nas z tym projektem, a nie na odwrót - opowiada o akcji "Helios bez barier" Anna Żórawska z fundacji Kultura Bez Barier.

26 listopada widzowie kin Helios w całej Polsce będą mogli udać się premierowo na przyjazny sensorycznie pokaz disneyowskiej animacji "Dziwny świat" - więcej informacji o repertuarze można znaleźć tutaj. To część projektu "Helios bez barier".

Zobacz wideo Artur Rojek o doborze artystów na Great September: "Decydował potencjał". Zobacz relację z Łodzi

Inicjatywa ma zapewnić nieograniczony dostęp do kin i specjalnych seansów grupom społecznym szczególnie narażonym na wykluczenie. Organizatorzy skupiają się na osobach z niepełnosprawnościami wzroku, słuchu, nadwrażliwością sensoryczną, a także z niepełnosprawnościami ruchowymi. Dokładniej o akcji oraz o tym, dlaczego jest taka ważna, opowiedziała nam Anna Żórawska - pomysłodawczyni i inicjatorka Fundacji Kultury Bez Barier, która przygotowała wspólnie z Heliosem zakrojoną na ogólnopolską skalę kampanię. 

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Kino dostępne dla wszystkich widzów. "To będzie rewolucja w Polsce"

Justyna Bryczkowska: Wyjście do kina wydaje się dość oczywistą i dostępną dla każdego chętnego widza rozrywką. Ale jest przecież duża grupa osób, które nie mogą z niej korzystać. Kto nie może pójść do kina i dlaczego? Do kogo skierowany jest projekt Helios bez barier? 

Anna Żórawska: Niestety wciąż w naszym kraju jest tak, że bardzo dużo osób nie może tak jak my przebierać w ofercie kinowej. Są to np. osoby niewidome, niesłyszące lub z dużym ubytkiem słuchu, a także osoby w spektrum autyzmu. Tymczasem są dostępne już gotowe rozwiązania pozwalające na to, żeby mogli cieszyć się tą samą rozrywką, jak dziś większość widzów. Czasami do tego wcale nie trzeba żadnych inwestycji czy drogiego sprzętu. Co mnie bardzo cieszy, projekt "Helios bez barier" odpowiada na potrzeby tych najbardziej wykluczonych z kultury grup i proponuje systemowe rozwiązania. Mam nadzieję, że się przyjmą w całym kraju i już niedługo będą czymś standardowym. 

Jak to wygląda w praktyce? 

Osoby niewidome nie chodzą do kina, a przecież by mogły - i to na zwykłe seanse. Sęk w tym, że wszystko, co się dzieje poza dialogami, jest dla nich niedostępne. Nie wiedzą, kiedy ktoś kogoś całuje, kiedy ktoś coś wykrada albo robi znaczący gest. A ten pozawerbalny przebieg akcji wpływa na to, jak odbieramy i rozumiemy film. Dążymy więc do tego, żeby wyposażyć kina w sprzęt do audiodeskrypcji, która będzie docierać tylko do zainteresowanych nią osób. To jest ideał, do którego dążymy z Heliosem. Osoba niewidząca po wejściu do kina prosi w takiej sytuacji o słuchawki i odbiornik, dzięki czemu może bez problemów uczestniczyć w tym samym pokazie, co pozostali widzowie. Dzięki temu w przerwie między dialogami osoby niewidome usłyszą opisy sytuacji np. Kuba namiętnie całuje Justynę, albo Kuba nerwowo szuka czegoś w szufladzie. I to powinny dostawać tylko osoby niewidzące. Te pokazy powinny być organizowane tak, żeby mogli jednocześnie uczestniczyć w nich wszyscy bez wyjątku. 

Właśnie, jak w Twoim idealnym świecie działa kino dostępne dla wszystkich widzów, w którym nie trzeba czekać na specjalne pokazy z udogodnieniami?

Naszej fundacji i Heliosowi przyświeca konkretny cel: nie chcemy robić getta, tworzyć dodatkowych podziałów. Zależy nam na tym, żeby to nie były specjalne pokazy dla osób niewidomych, ale takie, w których mogą uczestniczyć jednocześnie osoby niewidome i widzące. Do tego właśnie potrzebna jest audiodeskrypcja, którą wcześniej się przygotowuje, montuje tak, żeby działała między dialogami i docierała do widza przez słuchawkę. To powinien robić producent albo dystrybutor, poinformować kino, że jest taki nośnik, który ma audiodeskrypcję, żeby kino mogło się po niego zgłosić. Kino powinno mieć sprzęt do audiodeskrypcji. 

Najbardziej sprawdzonym sprzętem do audiodeskrypcji są zestawy symultaniczne, które wykorzystuje się na międzynarodowych konferencjach. Uczestnicy wybierają dzięki nim odpowiednią wersję językową. I tak też działa audiodeskrypcja dla niewidzących - to ich, tak jakby, osobiste tłumaczenie. W Polsce jednak bardzo mało filmów jest przygotowywanych w ten sposób przez producentów, dystrybutorzy mają też bardzo mało takich specjalnych kopii. Ponadto nieliczne kina mają infrastrukturę albo technologię umożliwiającą puszczanie audiodeskrypcji w słuchawce albo na własnym telefonie. Efekt jest taki, że osoby niewidome chodzą do kina, ale głównie na pokazy organizowane przez moją fundację, tj. Fundację Kultury bez Barier. 

Kolejne wykluczone z kina osoby to te z problemami słuchu. 

To bardzo zróżnicowana wewnętrznie grupa. Tu mogą być osoby głuche od urodzenia, które przede wszystkim używają swojego pierwszego języka, tj. języka migowego. Bo język polski dla osób głuchych jest jak język obcy. Głusi potrzebują do filmów napisów, ale mogą z nich korzystać tylko, jeśli przeszły edukację i znają język polski. W takiej sytuacji te napisy są wystarczające. Sytuacja się zmienia, jeśli mamy do czynienia z niesłyszącym widzem, który nie został skutecznie nauczony języka polskiego. 

Bardzo nam w tym projekcie leży też na sercu kwestia dzieci, które bezwzględnie potrzebują języka migowego. Filmy familijne koniecznie wymagają tłumaczenia na język migowy, bo przecież dzieci niesłyszące, zupełnie jak dzieci słyszące, dopiero uczą się czytać ze zrozumieniem. A tutaj dodatkowo uczą się jeszcze innego języka i jest to dla nich dużo trudniejszy proces.

Z tego co wiem, kładziecie szczególnie nacisk na polski repertuar.

W Polsce głusi widzowie znają tylko kino zagraniczne, bo te filmy puszczane są z napisami. W polskich filmach napisów nie ma, więc głusi na nie chodzą. Teraz jest czas na zmianę - w Heliosie będzie też cykl polskich filmów z napisami. Co musi się stać, żeby to się udało? Znowu: producenci i dystrybutorzy muszą przygotować napisy, dołączyć je do nośników i przekazać informację kinom, że taka opcja jest dostępna. Jeśli włączy się je podczas seansu, z takiego seansu mogą skorzystać i słyszący, i niesłyszący i ci słabo słyszący. Wtedy wszyscy korzystają z tego samego filmu.

Organizujemy takie pokazy od lat i ciekawostka jest taka, że kiedy włączamy wersję z napisami, to dużo na tym korzystają także tacy regularni widzowie. Często jest tak, że w polskich produkcjach ścieżki dźwiękowe są słabo nagrane, więc dużo osób ich nie rozumie. W takich przypadkach wspierają się więc nimi też osoby słyszące i mówią nam, że to rewelacja. Bo jak ucho nie usłyszy, to oko wyłapie. Dodajmy też, że napisy dla osób niesłyszących różnią się od zwykłych napisów. Poza zapisem rozmów toczonych przez bohaterów pojawiają się w nich też opisy i zapisy dźwięków. Napisy są bardzo fajnym rozwiązaniem, ale jest jeszcze jedna, bardzo fajna opcja dla słabosłyszących widzów, nad którą ciągle pracujemy. Myślę tu o pętli indukcyjnej.

Przeczytałam tę nazwę i byłam ciekawa, jak to działa.

Jestem w tym rozwiązaniu zakochana. Najprościej mówiąc, to jest kabel, który nazywam "kablem z misją". Kiedy się go rozłoży w sali i podpina do źródła dźwięku, w tym wypadku kinowego nagłośnienia, to za jego sprawą osoby z aparatami słuchowymi i implantami ślimakowymi słyszą bezpośrednio ścieżkę dźwiękową w czystej postaci. Tak jakby ktoś mówił bezpośrednio do nich. 

Dlaczego to potrzebne?

Aparaty i implanty są tylko protezami. One dają poczucie słyszenia, ale nie rozumienia mowy. Problem polega na tym, że nasza mowa, głos, przegrywają z dźwiękami płynącymi z najbliższego otoczenia. Jeśli osoba z takim wspomaganiem siedzi np. w tłocznej restauracji na bankiecie, gdzie jest głośno, ludzie stukają się kieliszkami, sztućce obijają się o talerze, to urządzenie będzie ściągać właśnie te odgłosy. Jeśli więc w tym samym czasie ktoś będzie przemawiał nawet do mikrofonu, to tego już nie da się zrozumieć. Pętla indukcyjna sprawia, że dzięki połączeniu z systemem nagłośnienia na sali, można wygłuszyć to tło i nastawić się na odbieranie tego, co mówione jest do mikrofonu. Dźwięk jest wtedy czyściutki i przefiltrowany - tak jak działa nasz mózg. Mózg automatycznie czyści wszystkie szumy z tła i pozwala się skupić na tym, co najważniejsze. Ale aparat jest maszyną - on ściąga to, co jest pierwsze i najgłośniejsze. 

Pętla indukcyjna w kinie pozwala słyszeć nie tylko film, ale też ścieżkę dźwiękową. To jest właśnie cudowne. Osoby słabo słyszące, które korzystały z pętli, opowiadały mi, że nareszcie mogły odebrać jakby nastrój filmu - wcześniej muzyki zwyczajnie nie słyszały. A ten nastrój w napisach najczęściej umyka, one są tylko informacją. Co innego przeczytać w nawiasie "melancholijna muzyka", a co innego naprawdę ją usłyszeć. Efekt jest dużo, dużo lepszy - przecież kino też się robi dla muzyki.  

Z tego co mówisz, wynika, że istnieją już gotowe rozwiązania i infrastruktura, więc na tym etapie już nie trzeba bardzo dużo robić i szukać, żeby wszyscy mogli korzystać z kina. A jeszcze o to trudno.

Dokładnie tak, bardzo dobrze to wyczułaś. Tutaj kluczowa jest kwestia pieniędzy. Znam wiele kin, utożsamiam się z ich problemami - po prostu nie mają środków na to, żeby wyposażyć się w odpowiednią infrastrukturę. To jest największy ból - technologia jest, są ludzie, którzy potrafią to robić, są odbiorcy, którzy na to czekają, a wciąż nie ma środków, żeby wyposażyć kina. I jest jeszcze druga bariera. Niestety wciąż producenci i dystrybutorzy niespecjalnie są zainteresowani tym, żeby robić filmy dostępne. Skupmy się jednak na dobrych przykładach.

Wracając do osób słabosłyszących, wiemy, że nie znają polskiego kina. A w "Heliosie bez barier" będą miały szansę zapoznać się z rodzimym kinem, będą mogły chodzić na seanse z napisami i mieć stały repertuar z tymi napisami, którego nie ma w całym kraju. To będzie rewolucja w Polsce. Tu należy podkreślić, że jeśli ten cykl się uda i utrzyma w ogólnokrajowej skali, to będzie pierwszy przypadek w naszym kraju. Na to naprawdę czekają głusi i słabosłyszący. Będzie to na pewno przez nich odnotowane i docenione, jestem o tym przekonana. 

Walczycie też z ograniczeniami architektonicznymi.

Zależy nam na odbiorcach, którzy mają problemy z poruszaniem się. Ważne jest to, żeby dostać się z poziomu chodnika, z poziomu terenu albo windą do miejsca, w którym kupi się bilet, wejdzie na salę i zajmie miejsce inne niż z boku pierwszego rzędu. Tam jest po prostu bardzo niewygodnie. Do tego też dochodzi dostępna toaleta - to są kluczowe na drodze naszego widza miejsca, do których powinien mieć dostęp, żeby miał komfort. 

Kto jeszcze może skorzystać z akcji? 

Największy cykl, który robimy z Heliosem w projekcie "Bez Barier", to pokazy przyjazne sensorycznie. Kierujemy je szczególnie do grupy dzieci i młodzieży w spektrum autyzmu, którym chcemy nareszcie otworzyć kina i zapewnić im odpowiednie warunki. Tutaj zaznaczę coś istotnego. Wszystko, co wcześniej opisałam, wymaga dużych nakładów finansowych od kin i dodatkowej pracy od dystrybutorów. Do zorganizowana seansów dla osób ze spektrum każde kino ma narzędzia - wystarczy tak naprawdę tylko i aż wrażliwość i otwartość.

Zależy mi na tym, żeby to dobrze wybrzmiało. Nigdy wcześniej nie spotkałam w branży filmowej tak wrażliwych i zaangażowanych ludzi jak ci, z którymi rozmawiamy w Heliosie. Przyszli na rozmowę przygotowani, wiedzieli, po co chcą to robić, niemal nic z tego o czym im mówiłam, nie było dla nich nowością, tylko porządkowaliśmy różne pojęcia. Jestem totalnie zdumiona, że tak nas słuchają, że chcą się uczyć. Pracuję na rzecz dostępności kultury już 15 lat - nigdy wcześniej nie spotkałam w branży kinowej tak otwartych, na tak dużą skalę i przygotowanych ludzi. Co więcej, tu doszło do czegoś, co normalnie w kraju się nie dzieje, a Helios to zrobił. To oni zwrócili się do nas z tym projektem, a nie na odwrót. 

Jak wygląda wasza współpraca? 

Pamiętam spotkanie z zespołem Heliosa, które mnie poruszyło. Naprawdę po nim płakałam i nie wierzyłam, że to się dzieje. Przy okazji seansów przyjaznych sensorycznie zawsze powtarzamy, że koniecznie trzeba też przeszkolić pracowników, by byli gotowi przyjmować osoby w spektrum. Wiemy od przedstawicieli z innych instytucji kultury, że pierwsze spotkanie z osobami w spektrum może wywołać szok, zaskoczenie czy dyskomfort. Należy przygotować pracowników na to, co mogą zaobserwować, żeby wiedzieli, jak mają reagować, jak się zachować, jakie mogą mieć narzędzia itd. Na tym spotkaniu o tym powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, jak to zrobić. Nauczona wieloletnim doświadczeniem zaproponowałam, żeby zrobić pilotaż np. w Warszawie i przeszkolić tylko pracowników kina w Blue City. 

Osoby, które tam były, odpowiedziały, że absolutnie nie ma takiej opcji. Robimy szkolenie wszędzie, we wszystkich naszych kinach w całym kraju. Sprawdzimy, czy i gdzie jest zainteresowanie takimi seansami. Dopiero jeśli się okaże, że nie ma go w danym kinie w danym mieście, to powolutku będzie się wyłączać te pokazy. A nie na odwrót, że zaczynamy od jednego i opcja się rozrasta. To jest coś niesamowitego, żeby od razu zaczynać we wszystkich kinach! Już przekazaliśmy film instruktażowy do kin. Wiem, że będzie wyświetlany na dużych ekranach, żeby pracownicy poznali perspektywę, posłuchali, porozmawiali nawet wewnętrznie, żeby opracować dla siebie procedury.  Podejście pracowników Heliosa absolutnie zasługuje na pochwałę. Tu od razu pomyślano o skali, o całej Polsce, o pracownikach, żeby się dobrze czuli. Naprawdę, takiej wrażliwości i poczucia odpowiedzialności jeszcze nie spotkałam. Pan Marcin, pani Maria, pani Anna - oni zasłużyli na to, żeby przynajmniej ich chwalić. 

Jak zabrać się za zorganizowanie seansu przyjaznego sensorycznie?

Nie możemy zacząć myśleć o seansach przyjaznych sensorycznie bez przeszkolonego zespołu. To jest punkt startowy - pracownik musi wiedzieć, jakie mogą być reakcje widzów, a także, co je może wywoływać i jak ewentualnie pomóc osobie w spektrum na pokazie. To już się dzieje w Heliosie - przekazaliśmy materiały, a oni idą z tym dalej. Kolejna ważna sprawa: widzom trzeba przekazać rzetelnie spisaną informację. Ideałem jest możliwie prosto napisany tekst i dodane do niego piktogramy albo zdjęcia z kina i okolic.

Po co? 

Po to, żeby osoba w spektrum mogła zapoznać się z przestrzenią, zobaczyć np. jak tam dojść, jak zaplanować trasę, przekonać się, co tam się będzie działo, przygotować się na różne możliwości. Dzięki temu może z wyprzedzeniem przekonać się, skąd mogą dochodzić jakieś niespodziewane dźwięki czy zapachy. To wszystko zbieramy w czymś, co nazywamy w dostępności przedprzewodnikiem albo informacją o dostępności wydarzenia. To powinno znaleźć się na stronie internetowej Heliosa. Do każdego zaproszenia, do każdego sprzedanego biletu na pokaz sensoryczny dajemy link z pełną informacją, co w kinie można zastać i co tam będzie się działo. Ta informacja jest bardzo ważna, bo pomaga osobie w spektrum podjąć decyzję o tym, czy da radę wyjść z domu i spróbować wziąć udział w takim pokazie. Bo są rzeczy, które mogą się okazać nie do przeskoczenia i lepiej o nich wiedzieć z wyprzedzeniem. 

Może też dzięki temu zdecydować, że poprosi kogoś, by się z nim wybrał i pomógł się odnaleźć w wypadku ewentualnych trudności. Znamy mężczyznę w spektrum , który kiedy jest za bardzo przebodźcowany ma takie reakcje, że np. czasem krzyczy, mogą to być np. przekleństwa. A przebodźcować może się już w trakcie samej drogi do kina, bo do kina przecież trzeba dojechać. Więc kiedy wchodzi do kina, może się zdarzyć, że krzyknie. Dlatego potrzebuje asysty, która polega na tym, że ktoś go np. złapie za rękę i zacznie mówić na inny temat. Wtedy on się wycisza i wraca do nas, można z nim rozmawiać i skorzysta z seansu. 

Co można zrobić, żeby seans był przyjazny sensorycznie? 

Po pierwsze, nie ustawiamy głośności na taką, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni w kinach. Wyciszamy dźwięki i przygaszamy światło w sali. Kolejną istotną sprawą jest wyłączenie ze sprzedaży części miejsc na sali. Potrzebna jest dodatkowa przestrzeń, bo niektóre osoby w spektrum potrzebują się odizolować od grupy. Więc będą chciały zająć dowolne miejsce z dala od grupy. Dobrze jest nie sprzedawać na takie pokazy całej sali, warto zostawić około 40, a nawet 50 proc. pustej sali. Dobrą praktyką jest też rezygnacja z numerowania miejsc, po to, żeby uczestnicy projekcji wiedzieli, że można usiąść w dowolnym miejscu. 

Niemniej ważna jest też możliwość wejścia do kina ze swoimi napojami i przekąskami, bo osoby w spektrum często mają przyzwyczajenia kulinarne albo wyłączenia z diety. W takiej sytuacji pomocna jest możliwość zaopatrzenia się we własny prowiant. Kolejny istotny punkt to rezygnacja z bloków reklamowych przy takich pokazach - wszystko, co może dodatkowo obciążać i przebodźcowywać naszych widzów, wyłączamy. Wtedy po prostu wchodzą na salę i mogą oglądać od razu film. Miło by było, gdyby też ktoś ich przywitał i przedstawił się z imienia i nazwiska. W ramach takiego krótkiego powitania warto przekazać, że taki gospodarz seansu jest tam po to, żeby upewnić się, że w trakcie seansu wszystko poszło dobrze. 

Należy też takie seansy organizować w godzinach, kiedy potencjalnie można spotkać jak najmniej ludzi. Chodzi o to, żeby uczestnicy unikali stresogennych sytuacji, więc najlepsze do tego są tak zwane ciche godziny. W tym czasie dobrze wyłączyć niepotrzebne ekrany i urządzenia, które świecą prosto w twarz. Cudowne jest to, że Helios jest na tyle otwarty, że na te seanse będzie wyłączał wszelkie wizualne i dźwiękowe ekrany, np. w kinie w Blue City, które został zaprojektowany specjalnie jak Time Square. To bardzo efektownie wygląda, ale dostarcza zbyt intensywnych bodźców. Jesteśmy już po pilotażu w Heliosie. Przy tym obłożeniu miejsc, o którym mówiłam, mieliśmy pełną salę. I rodzice, i dzieci byli zachwyceni, więc naprawdę warto to robić.

Mnie też bardzo urzekło, że poza dziećmi ze spektrum, ten projekt też skierowany jest do ich opiekunów i ma zapewnić im wspólną przestrzeń. Dla rodzin, w których żyją osoby w spektrum autyzmu, wyjście to nie tylko ogromne przygotowania logistyczne, ale też olbrzymi stres. Nie udawajmy, że nie widzą spojrzeń i nie słyszą uwag typu "ale on niegrzeczny", "co to za matka, która nie wychowała dziecka". Czy oprócz przygotowania seansów planujecie jakoś też edukować widzów kin, by takie sytuacje zdarzały się rzadziej?

Myślę, że z Heliosem to jak najbardziej realna perspektywa. Był też taki pomysł, żeby przygotować spot informacyjny, który będzie puszczany przed innymi seansami - po to, żeby pokazać naszą współpracę i uwrażliwiać widzów. Te rozmowy zostały zainicjowane, ale na razie skupiliśmy się na samych seansach. 

Jako Fundacja Kultura bez barier organizujemy już 10. edycję naszego festiwalu i z Heliosem będziemy mieć w jego ramach przyjazny sensorycznie pokaz "Minionków". Kilka lat temu - tak z 3-4, otwieraliśmy festiwal z pewnością, że chcemy zaprosić osoby w spektrum i z niepełnosprawnością. Przeszkoliliśmy się i uznaliśmy, że jesteśmy gotowi. To, co zadziało się po tym, jak to ogłosiliśmy, było niezwykłe. Wszystkie bilety rozeszły się błyskawicznie. To się utrzymuje do dzisiaj - osoby z niepełnosprawnością intelektualną oraz zorganizowane grupy, jako pierwsze wykupują miejscówki na nasze wydarzenia. 

Zapytaliśmy, co się stało, że to aż tak chwyciło. Usłyszeliśmy wtedy: Komunikat ze świata, że jesteśmy mile widziani, sprawia, że wyłączamy w głowie lęki i natarczywe myśli 'znowu będą na nas patrzeć', ktoś będzie krytykować i mówić, że moje dziecko jest niewychowane etc. Ta świadomość, że ktoś na nich czeka, że spotkają się ze zrozumieniem i wsparciem, okazała się bardzo uwalniająca. Nareszcie można pójść do kina, bo będą tam ludzie, którzy mają świadomość tego, że niestandardowe zachowanie dziecka w spektrum wcale nie oznacza, że jest niewychowane, ani tym bardziej nie oznacza, że ma zostać zamknięte w domu. Szalenie to warto robić, szalenie warto mówić światu, że coś takiego się dzieje. Nie zapominajmy, że coraz więcej osób jest diagnozowanych właśnie dlatego, że wzrasta świadomość. Naprawdę jesteśmy różnorodni i należy się na to otwierać.  Ci, którzy to zrozumieją jako pierwsi, będą wygrani i to oni będą wzorem do naśladowania, to od nich ludzie będą się uczyć. I widzę w tym właśnie Heliosa. 

Więcej o: