"Terrifier 2" ma opinię horroru, na którym ludzie mdleją i wymiotują. Przed seansem dostaliśmy torebki na wszelki wypadek [RECENZJA]

Wybrałem się do warszawskiej Kinoteki na pierwszy w Polsce pokaz filmu "Terrifier 2", żeby sprawdzić, czy ktokolwiek podczas projekcji będzie potrzebował pomocy medycznej. Przez cały październik docierały do nas informacje zza oceanu, jakoby film był tak brutalny i obrzydliwy, że widzowie w trakcie mdleli i wymiotowali. Mnie się udało skończyć seans bez szwanku, a w sali zapach wymiocin w ogóle nie unosił się w powietrzu. Chociaż każdy dostał torebkę na ewentualny zwrot kolacji.

"Terrifier 2" w reżyserii Damiena Leone'a to sequel produkcji z 2016 roku o tym samym tytule. Złą postacią jest bestialski psychopata w przebraniu klauna, który zwie się Art The Clown. Seryjny morderca w poprzedniej części otrzymał strzał w głowę, ale jak się okazuje - makabryczny klaun przeżył. W tej części powraca, żeby prześladować i maltretować nastolatkę Siennę (Lauren LaVera) i jej młodszego brata Jonathana (Elliot Fullam) w noc Halloween. Zabójca nie działa tym razem sam - w dokonywaniu bestialskich zbrodni pomaga mu nietypowa sojuszniczka.

Jak mówi oficjalny opis tytułu: "nie jest to film dla widzów o słabych nerwach ani dla niedzielnych widzów horrrów". I na samym początku napiszę, że jest w tym trochę prawdy. Ale tylko trochę.

Torebka na ewentualny zwrot kolacji, którą Splat!FilmFest rozdawał w Kinotece przed seansem 'Terrifier 2'Torebka na ewentualny zwrot kolacji, którą Splat!FilmFest rozdawał w Kinotece przed seansem 'Terrifier 2' Bartłomiej Marcinkowski

Zdecydowałem się obejrzeć ten film oczywiście z ciekawości. Po przeczytaniu tych wszystkich mrożących krew w żyłach wiadomości na jego temat, nie mogłem sobie odpuścić tej projekcji. Ale muszę też przyznać, że cały czas na końcu głowy zachowałem pewną dozę sceptycyzmu. Dlaczego? Gdy byłem młodszy, to horror był moim ulubionym gatunkiem filmowym. Jako dzieciak chodziłem do kina głównie na horrory, a w internecie wertowałem program telewizyjny, żeby sprawdzić, czy nie grają później czegoś ciekawego.

Dlatego był to dla mnie mały powrót do przeszłości. Przypomniałem sobie te osowiałe powroty z kina ostatnim dziennym autobusem do domu albo zarwane noce, gdy w telewizji akurat leciał jakiś interesujący horror. Jednak z wiekiem moje gusta zmieniły się i ten gatunek przestał być dla mnie ciekawy. Większość schematów znałem już na pamięć i przestałem mieć ochotę, żeby szukać czegoś, co mnie w jakiś sposób zaskoczy. 

Więcej ciekawych informacji ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie Gazeta.pl >>

Teraz, gdy decyduję się sięgnąć po horror, to zdecydowanie chętniej po klasyczny tytuł, którego specyficzny klimat i tajemniczy nastrój o wiele bardziej mnie intryguje, niż współczesne propozycje. I o takich produkcjach również twórcy "Terrifiera 2" nie zapomnieli. Bohaterowie podczas kilku scen oglądają telewizję i na ich ekranach możemy dostrzec m.in. przełomową dla kina grozy "Noc żywych trupów" George'a A. Romero z 1968 roku czy okrzyknięty przez niektórych najgorszym filmem świata "Plan 9 z kosmosu" Eda Wooda z 1959 roku.

Ale umieszczenie na ekranach tych tytułów nie wynika pewnie z zamiłowania do klasyki gatunku, a z budżetu filmu. Wymienione przeze mnie wyżej filmy znajdują się w domenie publicznej, czyli można z nich korzystać za darmo bez łamania prawa. A "Terrifier 2" to film, którego budżet wyniósł jedynie 250 000 dolarów, co widać m.in. w prezentowanych efektach specjalnych, które u niektórych powodowały nudności i omdlenia. 

A zmierzając w stronę opisu poziomu obrzydliwości i makabrycznych obrazów, to film zdecydowanie zaczyna się "z grubej rury". Pierwsza scena dogłębnie pokazuje nam, czego możemy się dalej spodziewać. Jest kilka momentów, w których w miarę realistycznie pokazane jest np. obdzieranie ze skóry, wyrywanie kończyn, czy polewanie twarzy kwasem. Jednakże nie jest ich tak dużo, jak można by się było spodziewać. 

Zobacz wideo "Terrifier 2" - horror, na którym ludzie mdleją i wymiotują

Twórcom na pewno udało się stworzyć jeden z najbardziej krwawych i turpistycznych filmów ostatnich lat, ale jak wyżej wspomniałem, na moje oko widać, że efekty specjalne nie są z najwyższej półki. I czy są to obrazy, po których statystyczny widz zacznie wymiotować? Moim zdaniem, nie. Jestem osobą bardzo odporną na różne obrzydlistwa i wiem, że stopień wrażliwości u każdego jest inny, ale "Terrifier 2" to film, który ze względu na swoją konwencję, u wielu widzów wywołał dużo śmiechu. Pisków, ani wrzasków nie słyszałem natomiast ani razu. 

Bo w gruncie rzeczy wydaje się, że jest to film stworzony specjalnie z myślą o festiwalach kina grozy, gdzie miłośnicy slasherów będą mogli czerpać z niego jak największą radość. W filmie jest bardzo wiele elementów komediowych, które zwinnie przeplatają się z makabrycznymi scenami, co nieraz wywoływało salwy śmiechu na sali kinowej. Na pewno nie jest to typ horroru, który regularnie jest grywany w multipleksach. W Stanach Zjednoczonych, w których tak licznie dochodziło do omdleń, również nie planowano jego szerokiej dystrybucji. 

Co do samej fabuły, to moim zdaniem ciągnie się ona niemiłosiernie. Film trwa aż 2 godziny i 20 minut, to jak na slasher i w dodatku niskobudżetowy bardzo długo. Pod koniec filmu, ze względu także na późną porę, zdarzyło mi się dwa razy ziewnąć i kilka razy zadać sobie pytanie w głowie: "Ile razy jeszcze ona się podniesie?". Pomimo tego, uważam, że warto jest zdecydowanie poczekać do końca seansu i przekonać się, jaką twórcy zostawili niespodziankę na sam finał. 

Gra aktorska jest na średnim poziomie. Najlepiej poradziła sobie aktorka odgrywająca główną bohaterkę, czyli Lauren LaVera, która jako "final girl" odnalazła się w każdej sytuacji, którą zrządził jej los. Bardzo dobra jest także kreacja maniakalnego Arta The Clowna, którego odegrał David Howard Thornton. Postać, oprócz wywoływania w nas lęku czy obrzydzenia, potrafiła nas także rozbawić. Najgorszą postacią w filmie jest matka głównej bohaterki, w którą wcieliła się niejaka Felissa Rose. Oglądając sceny z jej udziałem, miałem chwilami wrażenie, że oglądam paradokument.

Zdecydowanym plusem produkcji jest dobrze oddany klimat święta Halloween, począwszy od przygotowywania przez rodzeństwo kostiumów, skończywszy na pobycie w opuszczonym wesołym miasteczku. Atmosferę tworzy także stylizowana na klimat lat osiemdziesiątych muzyka, która dobrze się komponuje z filmowymi scenami i przywodzi na myśl klasyki slasherów z tamtych lat. 

Podczas seansu bawiłem się całkiem nieźle, a atmosfera jaka panowała przed salą i w trakcie seansu jest nie do opisania. Dawno nie widziałem tylu ludzi na kinowych korytarzach, którzy nie mogli się doczekać projekcji. Wszystkim fanom gatunku i ciekawym swojej reakcji polecam wybrać się na ten film. 

I chociaż w Stanach Zjednoczonych film od momentu wejścia na ekrany kin zarobił już 5,2 mln dolarów, to aktualnie film można obejrzeć podczas festiwalu kina grozy Splat!FilmFest. Projekcje odbywają się w warszawskiej Kinotece i wrocławskim Kinie Nowe Horyzonty. 

Film trafi również do szerszej dystrybucji w naszym kraju za kilka tygodni. Już od 23 grudnia będzie można go zobaczyć w kinach w całej Polsce. Tytuł zdecydowała się dystrybuować firma Monolith Films.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.  

Więcej o: