Sylwester Chęciński jest jednym z najbardziej cenionych polskich reżyserów. Debiutował filmem "Historia żółtej ciżemki", jednak to komedia "Sami swoi", opowiadająca o realiach powojennego życia, przyniosła mu największą rozpoznawalność i uznanie w świecie kina. — Dla mnie to była tragedia, a tu miałem ludzi rozśmieszać. (...) Wybrałem jedyny sposób, w jaki mogłem to zrobić: postawiłem na absolutny realizm, na wiarygodność sytuacji, postaci, dialogu — mówił o swoim największym reżyserskim wyzwaniu.
Sylwester Chęciński przyszedł na świat w 1930 roku w Suścu, gdzie spędził pierwsze lata swojego życia. Następnie rodzina zamieszkała w Zamościu, by dzieci Chęcińskich mogły zdobyć lepsze wykształcenie w tamtejszych placówkach. Niestety ich życie zmieniło się diametralnie po wybuchu wojny. — Żyliśmy w potwornym strachu. Z jednej strony był obóz w Majdanku, z drugiej w Bełżcu — wspominał Chęciński w rozmowie z Barbarą Hollender.
Miał zaledwie kilkanaście lat, gdy stał się obserwatorem potwornego cierpienia wielu ludzi. — Półtora kilometra od naszego domu Niemcy więzili jeńców rosyjskich. Jako dziecko słyszałem ich nieludzkie krzyki. Wyli z bólu, w zimie zamarzali w wietrznych barakach. A jeszcze takie obrazy: ludzie uciekający z wagonów. Niemcy do nich strzelali. Chodziło się wśród trupów. Do dzisiaj mam to przed oczami — mówił ze łzami w oczach reżyser.
Wielu członków z rodziny matki Chęcińskiego walczyło z okupantem i oddało życie za ojczyznę i rodaków. Dlatego, gdy ojciec przyszłego reżysera, Antonii Chęciński, zapisał się na volkslistę, bliscy nie mogli uwierzyć w jego decyzję. — Postanowił pójść tą drogą, żeby przeżyć, ratować rodzinę. Ja nigdy tej decyzji nie zrozumiem — komentował reżyser. W 1944 roku rodzina przeprowadziła się do niewielkiej wsi pod Częstochową, lecz państwo Chęcińscy nie mogli się porozumieć. Małżeństwo rozstało się, a ojciec reżysera wrócił do rodzinnej miejscowości, gdzie kilka lat później zmarł.
Sylwester Chęciński przez lata zadręczał się decyzją ojca z czasów wojny. Czuł, że po śmierci Antoniego to na jego barki spadł ciężar odpowiedzialności za wpis na volkslistę. — Też czuję się winny. Jako dziecko miałem chleb. A moi koledzy nie mieli — mówił w rozmowie z Hollender.
Towarzyszące mu poczucie winy sprawiło, że odmówił przyjęcia Nagrody Kulturalnej Wrocławia, którą chciał go nagrodzić ówczesny prezydent miasta, Bogdan Zdrojewski. Gdy Chęciński zadzwonił do jego biura, Zdrojewski był zaskoczony jego decyzją. Po latach reżyser wyznał, że słowa wsparcia, jakie wtedy otrzymał, pozwoliły mu pogodzić się z wydarzeniami sprzed lat i wybaczyć ojcu.
Sylwester Chęciński zmarł 8 grudnia 2021 roku w wieku 91 lat.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.