"Sara" to opowieść, w której Leon - ekskomandos, rozwodnik i alkoholik w jednym - zostaje zatrudniony jako ochroniarz 16-letniej Sary, córki bossa lokalnej mafii. Tak się składa, że on ratuje jej życie i własnym ciałem zasłania przed strzelającymi bandytami. Ona się zakochuje, on ma opory, ale i tak między nimi nawiązuje się romans. Z uczucia, w dużej mierze skonsumowanego (co widzowie mają okazję zobaczyć w kontrowersyjnych scenach z udziałem roznegliżowanej aktorki) niezwykle niezadowolony jest tata Sary. W osoby dramatu wcielają się: 44-letni Bogusław Linda (już na fali po "Psach"), debiutująca 16-letnia Agnieszka Włodarczyk oraz powracający po 15 latach ekranowej przerwy Marek Perepeczko.
Agnieszka Włodarczyk urodziła się 13 grudnia 1980 roku i kiedy stawiła się na castingu do nowego filmu Macieja Ślesickiego, miała ledwie 16 lat. Do roli Sary wybrana została spośród 250 innych kandydatek. Wcześniej startowała w wyborach nastoletniej miss Polski, próbowała swoich sił w Teatrze Buffo, gdzie śpiewała w spektaklach "Tyle miłości" i "Metro", pojawiła się też w teledysku do piosenki "Reklama" Krzysztofa K.A.S.A. Kasowskiego
Przypomnijmy też, że na potrzeby ścieżki dźwiękowej do "Sary" zarówno Bogusław Linda, jak i Agnieszka Włodarczyk nagrali piosenki. Linda wykonał w dwóch wersjach "Jestem Twój" - polski cover "I'm Your Man" Leonarda Cohena. W teledysku przetykanym kadrami z filmu wystąpił nawet reżyser filmu, Maciej Ślesicki, który wciela się w rolę perkusisty.
Sama Włodarczyk zaśpiewała "Wyliczankę", "Jeśli wola Twa" i w duecie z Robertem Janowskim "Poczekam".
Reżyser filmu wcześniej zyskał spore uznanie w branży filmowej dzięki obrazowi "Tato" z Bogusławem Lindą w roli głównej. Film o ojcu, który walczy z despotyczną eksteściową o możliwość opieki nad własną córką, przyniósł mu nagrodę za reżyserię na festiwalu w Gdyni. "Sara" miała być w jego założeniu filmem gatunkowo bardziej rozrywkowym i skłaniającym się w stronę amerykańskiego kina gangsterskiego osadzonego w polskich realiach. Chciał dotrzeć do szerokiej widowni - zarówno do nastolatków, jak i grona osób po 40-tce.
Zdzisław Pietrasik w swojej recenzji narzekał np. na to, że "Sara" jest jego zdaniem zlepkiem powtarzalnych klisz z kina amerykańskiego. Szczególnie ujmuje jego sarkastyczna uwaga: "Ślesicki bawi się cytatami ze świetnych filmów, pokazując, że on sam potrafi niezgorzej reżyserować popisowe sceny. Ale to tylko klisze. Najbardziej podobał mi się końcowy napis głoszący, że rybkom nie stało się nic złego. To jest jednak sztuka - potłuc akwarium, a rybki nie skrzywdzić".
Kontrowersje wywołało jednak to, że zatrudnił 16-latkę do roli, która wymaga od niej nagości. Sam Ślesicki w jednym z wywiadów tłumaczył, że zastanawiał się, czy zatrudnić młodą aktorkę po szkole filmowej, czy jednak zdecydować się na prawdziwą nastolatkę:
Cały czas myślałem, że to drugie wyjście jest lepsze. I tak też się stało. Wydaje się, że Agnieszka ma ten sam rodzaj talentu co Czarek Pazura. To jest naturalny instynkt, dar od Boga. W szkole aktorskiej mogą nauczyć dykcji, techniki, wymowy, ale takiego naturalnego talentu nie da się podrobić.
Recenzenci byli zaniepokojeni, ale bardziej ich chyba poruszał fakt, że Włodarczyk zgodziła się w takich scenach zagrać. A nie powinna. Wiesław Kot w recenzji dla "Wprost" pisał: "Jej rozłożony w filmie na raty striptiz budzi raczej skojarzenia szpitalne. Widz oglądacz czuje się tak, jakby przypadkiem wtargnął do łazienki, w której pensjonarka bierze prysznic. Zamiast podniecenia występuje zażenowanie. Jeśli natura nie naznaczyła widza pedofilią, ten, w pierwszym odruchu, naciągnąłby małej majtki z powrotem na pupę, wlepił klapsa i wysłał na klasówkę".
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Bożena Janicka przekonywała w miesięczniku "Kino", że młoda aktorka miała naprawdę trudne zadanie:
Gra rolę dość niewdzięczną. Musi wygłaszać teksty, na które młoda widownia reaguje wybuchami śmiechu, zdaje się w tych momentach nieprzewidzianego. Odzywki w rodzaju: 'chcę być twoją kobietą', 'urodzę ci dzieci' – są zapewne pastiszem (chociaż nie jest jasne czego), lecz młodzi widzowie pastiszowej intencji najwyraźniej nie łapią.
Agnieszka Włodarczyk przez lata unikała opowiadania o swoim udziale w filmie. W "Vivie" komentowała swego czasu: "Postąpiłabym tak samo, choć może nie we wszystkim (...) Niechętnie rozmawiam o 'Sarze' i rozbieraniu się na ekranie. To było niepotrzebne, za bardzo to przeżywałam. Z drugiej strony, gdybym nie zagrała w "Sarze", moja kariera nie potoczyłaby się tak szybko".
Aktorka dopiero w sierpniu 2022 roku wypowiedziała się o swoim debiucie nieco obszerniej. "Nie przypuszczałam, że dostanę swoją pierwszą rolę tak wcześnie, bez przygotowania i szkoły. Kiedy poszłam na casting do 'Sary', od roku grałam, a raczej próbowałam śpiewać w Teatrze Buffo. Piszę o tym w ten sposób, bo wtedy trochę niezrozumiałe było dla mnie' jak można zatrudnić dziewczynę, która tak mało potrafi. To samo tyczyło się roli w filmie" - wspomina we wpisie zamieszczonym w sieci.
"Kiedy przyszedł dzień i musiałam zdecydować, czy chcę zagrać tak odważną rolę, czy nie, wiedziałam, że mam dwa wyjścia. Albo zostanę w domu, który mówiąc delikatnie, nie był oazą spokoju, albo dostanę szansę wyrwania się z tego koszmaru i będę niezależna. Bardzo mi na tej niezależności zależało, żeby nikt mi już niczego nie wypominał, nie krzyczał, nie wpędzał w poczucie winy, nie robił awantur. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale uwierzcie mi, łatwo nie było. Mój ojczym szczerze mnie nienawidził" - wyjaśniła swoją sytuację.
Podkreśliła, że Sarę zagrała, "żeby się uwolnić". "Mama dała mi wybór, a ja z niego skorzystałam" - dodała. I wyznała, że dopiero po ponad 20 latach od premiery filmu poczuła, że może się poczuć z niego w jakiś sposób zadowolona:
Dopiero jakiś czas temu poczułam coś na kształt dumy. Dostałam nawet nagrodę za debiut na międzynarodowym festiwalu filmowym w Kijowie, o czym nikt nie wie. Miło. W moim kraju wtedy spotykały mnie przykrości, więc czułam głównie wstyd. Mimo wszystko nie żałuję tej decyzji, bo chyba tylko dzięki niej, dziś mogę żyć na własny rachunek i na własnych warunkach.
Aktorka dodaje, że często ją pytano o to, czy czuła się molestowana lub skrzywdzona na planie filmowym:
Nie czuję, żeby ktokolwiek na planie naruszył moje granice. Byłam traktowana z szacunkiem, a ekipa troszczyła się o mnie, jak należy.
Niezależnie od tego, co krytycy wypisywali, publiczność w kinach stawiła się jak na tamte czasy tłumnie. "Sarę" obejrzało 650 tysięcy widzów, co daje jej tytuł drugiego najpopularniejszego polskiego filmu tamtego roku. Więcej osób wybrało się już tylko na "Kilera".
Faktem jest też, że właśnie "Sara" dała karierze młodej aktorki rozpędu. Zresztą Włodarczyk, Pazura i Perepeczko jeszcze 1997 roku ze Ślesickim spotkali się na planie innego projektu, a efekty ich pracy widzowie zobaczyli już 24 grudnia 1997 roku. Wtedy premierę właśnie miał serial komediowy "13. posterunek". Ale to materiał na zupełnie inną historię.