"Yesterday" to amerykańska komedia muzyczna z 2019 roku w reżyserii Danny'ego Boyla, która opowiada o młodzieńcu imieniem Jack. Mężczyzna po wyjściu ze śpiączki budzi się w świecie, w którym zespół The Beatles nigdy nie istniał. W poprzednim "życiu" chciał zawojować rynkiem muzycznym, ale nie wychodziło mu to. W nowej rzeczywistości osiąga sukces, śpiewając utwory legendarnego zespołu, których nikt tutaj nie znał. W głównej roli widzimy Himesha Patela, a oprócz niego m.in. Lily James, czy Eda Sheerana we własnej osobie.
Więcej ciekawych informacji ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
W zwiastunie produkcji można było zobaczyć Anę de Armas, która trzy lata temu nie była jeszcze tak popularna, jak dzisiaj, gdy znamy ją z takich głośnych filmów, jak "Nie czas umierać", czy "Blondynka". Dlatego dzisiaj pewnie żaden twórca nie zdecydowałby się na usunięcie jej z obsady, ale inaczej było trzy lata temu, gdy do kin wchodził wyżej wymieniony "Yesterday". Aktorka finalnie nie pojawiła się w filmie, ale mogliśmy zobaczyć ją wcześniej w zwiastunie produkcji.
W zeszłym roku dwóch fanów aktorki po obejrzeniu trailera tej produkcji, postanowiło wypożyczyć film w serwisie streamingowym Amazon Prime Video za 3,99 dolarów. Brak ich ulubionej aktorki w produkcji bardzo ich zdenerwował. Nie wiedzieli bowiem, że finalnie jej postać została usunięta z produkcji.
Conor Woulfe i Poul Michael Rosza stwierdzili, że zwiastun filmu wprowadził ich w błąd i w styczniu postanowili złożyć pozew przeciwko wytwórni Universal Pictures. Domagają się odszkodowania w wysokości 5 mln dolarów.
Prawnicy studia filmowego chcieli, aby sąd oddalił pozew, powołując się na Pierwszą Poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. We wniosku pisali między innymi, że zwiastuny są "owocem kreatywnej pracy". A także argumentowali swoje stanowisko, pisząc: "To trzyminutowe opowieści, które kreślą ton filmu. Nie powinny być więc uznawane za treść komercyjną".
Z tym stanowiskiem nie zgodził się jednak sędzia okręgowy Steven Wilson, który 20 grudnia wydał oświadczenie w tej sprawie. "Universal ma rację co do tego, że w trailerach pojawiają się elementy pracy kreatywnej. Nie przewyższa to wszelako komercyjnego charakteru takich materiałów. Zwiastun jest z założenia reklamą danej produkcji, która ma za zadanie sprzedać ją widzowi" – wyjaśnił sędzia i odrzucił wniosek wytwórni.
Oznacza to, że proces dojdzie do skutku, a Woulfie i Rosza mają szansę dostać odszkodowanie. Sprawa jest bez precedensu i może dużo zmienić w przemyśle filmowym. Różnice pomiędzy zwiastunem, a finalną wersją filmu nie są niczym nowym, ale ta sprawa otwiera pole do manewru innym zniesmaczonym widzom, którzy są niezadowoleni z pokazywania innych rzeczy w zwiastunach.
Możemy się domyślać, że Universal Pictures będzie się odwoływał od pierwszego wyroku i proces będzie toczył się latami. Ale całkiem możliwe, że pozostałe wytwórnie filmowe będą teraz zwracały coraz większą uwagę na to, co pokazują w trailerach, aby uniknąć ewentualnych podobnych problemów.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.