Mimo iż na swoim koncie ma wiele znakomitych ról, to udział w jednej z produkcji nie napawa go dumą. W rozmowie z "Vanity Fair", Channing Tatum opowiedział o filmie, który najchętniej wykreśliłby ze swojego artystycznego dorobku. Domyślacie się, której roli żałuje gwiazdor Hollywood?
W wywiadzie dla "Vanity Fair" Channing Tatum zdobył się na szczere wyznanie. Aktor wyznał, że nie jest dumny z udziału w filmie "G.I. Joe: Czas Kobry", który na kinowe ekrany trafił w 2009 roku. Choć produkcja okazała się kasowym sukcesem, to zdaniem krytyków, film był porażką. Okazuje się, że gwiazdor przychyla się do negatywnych opinii filmowych znawców, a w wywiadzie wyznał, dlaczego nie mógł odmówić udziału w produkcji. Okazuje się, że aktor po sukcesie filmu "Trener" podpisał kontrakt z Paramount, która obligowała go do zagrania w trzech filmach we współpracy z wytwórnią. — Przed pierwszym filmem odrzucałem propozycję siedem razy, ale wytwórnia miała na mnie sposób i musiałem w nim wystąpić — wyznał Tatum.
Aktor wyznał, że jako dziecko fascynował się zabawkami G.I. Joe, które były inspiracją do stworzenia filmu. Początkowo propozycja udziału w produkcji była dla niego jak spełnienie marzeń, ale czar szybko prysł. Scenariusz okazał się kiepski, a gdy okazało się, że Tatum nie może zagrać ulubionej postaci, chciał zrezygnować. Niestety na odmowę było już za późno. — Będę szczery. (…) Nienawidziłem tego filmu. Zostałem zmuszony, aby w nim wystąpić — mówił przed laty w programie Howarda Sterna. Co było najgorsze, gwiazdor musiał zagrać również w kontynuacji. Zanim jednak rozpoczęto zdjęcia do "G.I. Joe: Odwet" poprosił scenarzystów, by jego bohater zginął najpóźniej w 10 minucie.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.