Już od 10 lutego 2023 roku w polskich kinach można oglądać film "Heaven in Hell" twórców głośnej produkcji "365 dni". Historia opowiada o romansie Olgi (Magdalena Boczarska) i Maksa (Simone Susinna). Ona - spełniona zawodowo, matka dorosłej córki, on - młody, żądny przygód i przystojny. Para trafia na siebie przypadkiem, jednak szybko stają się nierozłączni.
Chociaż na ekranie pojawiają się namiętne sceny, a fabuła kręci się wokół płomiennego romansu, kto czekał na powtórkę z ekranizacji książki Blanki Lipińskiej, może się rozczarować. Magdalena Boczarska w rozmowie z Justyną Bryczkowską z Gazety.pl opowiedziała o kulisach powstawania produkcji.
Aktorka przyznała, że jej ważną rolą była również pomoc w odnalezieniu się na ekranie jej filmowemu partnerowi, Simone'owi Susinnie.
Poznaliśmy się dużo wcześniej, żeby móc się ze sobą trochę oswoić, porozmawiać o scenariuszu, ale też poznać się lepiej prywatnie. Bo to jednak bardzo "prywatny" film, z dużą dozą intymności wobec siebie nawzajem. I nie mówię tylko o scenach bliskości - w nich uczestniczy przecież też reżyser, operator - tłumaczy Boczarska.
Według aktorki dużo trudniej oddać na ekranie więź emocjonalną.
Chodzi mi bardziej o rodzaj szczerej emocjonalnej historii o dwójce ludzi, którzy się w sobie zakochują. Na szczęście polubiliśmy się z Simo w zasadzie od pierwszego wejrzenia, co na pewno pomogło nam w zbudowaniu naszej filmowej relacji - puentuje odtwórczyni roli Olgi.
Zadanie ułatwiło Boczarskiej wieloletnie doświadczenie. Obok reżysera, Tomasza Mandesa aktorka najwyraźniej również pełniła funkcję bardzo ważnej przewodniczki Susinny w aktorskim świecie.
Musieliśmy się wzajemnie przeprowadzić przez tę filmową historię z moim zawodowym doświadczeniem i jego chęcią zbudowania wiarygodnej postaci, przy ograniczonym doświadczeniu aktorskim. Był to bardzo ciekawy proces. Razem z Simo i reżyserem długo pracowaliśmy nad scenami, scenariuszem, rozmawialiśmy o psychologii postaci. Był otwarty na uwagi i sugestie, ale trzeba mu oddać, że ma duży talent i potencjał - tłumaczy Boczarska.
Aktorka zdradziła również, że pozory mylą. Chociaż fizyczność na to nie wskazuje, Simone jest podobno bardzo ciepłą i skromną osobą, co jeszcze bardziej podkreśla, z jak trudnym aktorskim zadaniem przyszło mu się zmierzyć.
To jest bardzo skromny facet. Przy jego fizyczności to niespodziewane dla wielu połączenie - śmieje się aktorka.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl