Choć rola w trylogii filmowej Jana Bromskiego "U Pana Boga za piecem" jest jedną z najpopularniejszych w jego dorobku artystycznym, to Andrzej Beya Zaborski ma wiele innych znaczących osiągnięć. Wybitny aktor, reżyser i pedagog ze światem filmu oraz teatru związał się przez przypadek. Dziś jest wdzięczny żonie, dzięki której obrał tę drogę zawodową.
Andrzej Beya Zaborski jest absolwentem białostockiego Wydziału Lalkarskiego PWST im. Zelwerowicza w Warszawie. Tytuł aktora otrzymał w 1978 roku i od razu rozpoczął pracę w zawodzie. Występował nie tylko na deskach teatralnych, tworząc wiele znakomitych kreacji aktorskich, ale również kilkukrotnie sprawdził się w roli reżysera. Jako jeden z najwybitniejszych lalkarzy w Polsce, przekazywał swoje techniki młodym adeptom sztuki jako pedagog uczelni, którą sam ukończył.
Jak przyznaje, wybór aktorstwa jako zawodowej drogi wcale nie był oczywisty. Beya Zaborski jest również świetnym muzykiem, przez lata grał jazz i rock, ale w czasach jego młodości, nie było to zbyt opłacalne. Za namową żony zdecydował się spróbować swoich sił w szkole teatralnej. — Żona mnie przygotowywała do szkoły teatralnej. Pamiętam, że przygotowała mnie z wiersza, prozy. Denerwowałem się, ale poszedłem do szkoły i zdałem — wspominał aktor w audycji Jedynki.
Szerszej publiczności Beya Zaborski dał się poznać jako epizodyczny bohater telewizyjnych produkcji. Występował m.in. w "Magdzie M", "39 i pół" czy "Ojcu Mateuszu". Choć zagrał w "Weselu" i "Drogówce" Wojciecha Smarzowskiego, to największą popularność zyskał rolą komendanta Henryka w filmowej trylogii Jacka Bromskiego. Beya Zaborski zagrał w trzech filmach z serii "U Pana Boga", a obecnie pracuje na planie kolejnej odsłony.
Zdaniem aktora, produkcje z cyklu odniosły niebywały sukces głównie za sprawą prostoty i prawdziwości przekazu. Stwierdził, że komedie Bromskiego, w których wystąpił, mają terapeutyczną misję. — Ja nazywam to komedią terapeutyczną. Jak człowiek ma problemy, jakieś zawiłości życiowe, to jak poogląda sobie "U Pana Boga...", to tak mu się potem fajnie robi, że takie sowizdrzały sobie jeszcze chodzą i żyją — wyznał Beya Zaborski dodając, że i on uwielbia zwyczajne życie i drobne, codzienne przyjemności. Aktor zdradził, że choć w stolicy bywa często z uwagi na zawodowe zobowiązania, to nie lubi dużych miast, a jego oazą spokoju jest niewielka wieś na Podlasiu, Ciełuszki. — To jest bardzo dziwna kraina. Ja na przykład nie wyjeżdżam za granicę w ogóle, chyba że służbowo. (...) Tu jest życie — powiedział w Polskim Radiu.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.