Jacek Zejdler zasłynął, wcielając się w tytułowego bohatera w uwielbianym przez widzów serialu "Stawiam na Tolka Banana". Rola przyniosła mu rozpoznawalność, a w kuluarach mówiono, że młody aktor jest przyszłością kina. Jego dobrze zapowiadającą się karierę przerwało samobójstwo. Bliscy aktora nigdy nie uwierzyli w tę wersję wydarzeń.
Jako absolwent Szkoły Filmowej, Jacek Zejdler rozpoczął pracę w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. W międzyczasie był aktywnym działaczem opozycji i wspierał Komitet Obrony Robotników, co nie podobało się Służbie Bezpieczeństwa. Władze nalegały, by dyrektor teatru, Bogdan Hussakowski, usunął go z obsady. Przez presję i obawy o własną pozycję, mężczyzna wręczył Zejdlerowi wypowiedzenie.
Zwolnienie nie przeszkodziło aktorowi w rozwoju. Szybko dostał angaż w Teatrze im. Jana Kochanowskiego Opolu, a nawet służbowe lokum na czas pobytu w mieście. Niestety nowe środowisko i rozłąka z ukochaną żoną, źle na niego wpływały i wkrótce zaczął zmagać się z depresją. Mimo przeprowadzki nadal uczestniczył w działaniach związanych z łódzkim KOR. Współpracował m.in. z Tomaszem Filipczakiem, na którego prośbę przewoził zza granicy materiały poligraficzne. — To był kryształ. Jeden z sympatyczniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek poznałem. Zero gwiazdorstwa, bezkonfliktowy. (…) działał w KOR, ale nie był opozycyjnym robolem. — wspominał Filipczak.
Tydzień przed śmiercią aktor wrócił do Łodzi, by spotkać się z żoną. Niestety wizyta w domu nie przebiegła tak, jakby się tego spodziewał i wrócił do Opola jeszcze bardziej załamany. Wtedy też napisał pełen żalu list do swojej pierwszej miłości, Darii Trafankowskiej. Niestety z treści korespondencji nie wynikały żadne szczegóły. Aktor pisał o cierpieniu, ale nie wyjawił, co jest jego przyczyną. Kobieta obiecała sobie, że odpisze mu, gdy ochłonie. Niestety nie zdążyła, a o śmierci przyjaciela dowiedziała się, podsłuchując rozmowę kolegów w garderobie w teatrze.
Ostatni dzień 1979 roku Jacek Zejdler spędził w domu Bohdana Cybulskiego. Choć przez cały czas miał dobry humor, to niespodziewana kłótnia pomiędzy mężczyznami, wprowadziła napiętą atmosferę. Zdenerwowany aktor, pospiesznie opuścił lokum. Mimo iż był pod wpływem alkoholu, zabierał klucze od samochodu swojej przyjaciółki, Wandy Wieszczyckiej, i odjechał.
2 stycznia Wanda Wieszczycka odebrała telefon od zaniepokojonej sprzątaczki, która tego dnia miała uporządkować służbowe mieszkanie aktora. Kobieta miała przeczucie, że stało się coś złego, więc wezwała milicję i pogotowie gazowe. Gdy służby weszły do mieszkania, zwłoki aktora leżały zawinięte w śpiwór przy otwartym piekarniku. — Nigdy nie zapomnę tego widoku. Ale pamiętał o tym, żeby wykręcić korki, żeby dzwoniąc do drzwi, nie spowodować wybuchu — wspominała Wieszczycka.
Choć oficjalną przyczyną śmierci Jacka Zejdlera było samobójstwo, to bliscy nigdy nie uwierzyli, że odebrał sobie życie. Spekulowano, że za swoją działalność antykomunistyczną został zamordowany przez SB, które bacznie śledziły jego poczynania. Inni twierdzili, że śmierć poniósł w wypadku samochodowym, lecz byli i tacy, co twierdzili, że utonął w Wiśle. Żadna z powielanych teorii nigdy nie znalazła odzwierciedlenia w faktach. Jacek Zejdler zmarł 2 stycznia 1980 roku. W chwili śmierci miał zaledwie 25 lat.
Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.
Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz skorzystać z Kryzysowego Telefonu Zaufania pod numerem 116 123. Na stronie centrumwsparcia.pl znajdziesz też listę organizacji prowadzących dyżury telefoniczne specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego, pomocy dzieciom i młodzieży czy ofiarom przemocy.