"Przeminęło z wiatrem" to niezaprzeczalna klasyka kina. Amerykański dramat pochodzi z 1939 roku i jest oparty na znanej powieści Margaret Mitchell. W rolach głównych w filmie możemy podziwiać kreację Vivien Leigh i Clarka Gable'a.
Fabuła filmu została osadzona w czasach wojny secesyjnej, stąd nieunikniona obecność wątków rasistowskich. Chociaż produkcja Victora Fleminga otrzymała aż osiem Oscarów, od początku była krytykowana głównie za podejście do przedstawienia sytuacji czarnoskórych na ekranie.
Twórcom wypominano tuszowanie rasizmu i romantyzowanie Południa w secesyjnym konflikcie, co znacząco zakłamuje historię i rzeczywistość tamtych czasów. Oprócz tego film powiela i utrwala wiele krzywdzących stereotypów na temat czarnoskórej społeczności.
Właśnie z tych powodów produkcja zniknęła jakiś czas temu z HBO Max. Platforma w oświadczeniu tłumaczyła, że rozumie, iż film powstawał w innych czasach, jednak przedstawia uprzedzenia rasowe i etniczne, których nie należy powielać bez kontekstu.
Te rasistowskie wątki były złe wtedy i są złe dzisiaj. Czuliśmy, że zatrzymanie tego tytułu bez wyjaśnienia i potępienia takiego spojrzenia na tamte czasy, byłoby bardzo nieodpowiedzialne - piszą przedstawiciele HBO.
Produkcja wróciła do oferty streamingowej kilka tygodni później. Dołączono do niej dwa klipy, w których pojawia się stosowny komentarz i kontekst przedstawiony przez specjalistów. Jednak to nadal nie koniec kontrowersji, które niesie za sobą klasyk.
Jak donosi serwis People, historykowi Davidowi Vincentowi Kimelowi udało się nabyć oryginalny, przeszło 300-stronicowy scenariusz, który należał kiedyś do kierownika obsady "Przeminęło z wiatrem", Freda Schuesslera. Okazało się, że wiele istotnych scen zawartych w skrypcie nie znalazło się na ekranie.
Wycięte sceny z "Przeminęło z wiatrem" ukazywały fatalne traktowanie niewolników
Kimel twierdzi, że nad tekstem pracowały dwie grupy scenarzystów. Pierwsza z nich chciała ukazać realizm wojny, a druga optowała za romantycznym podejściem, które w efekcie nie oddawało prawdziwego cierpienia i niesprawiedliwości doświadczanej przez czarnoskórych.
Odkryłem, że scenariusz był mozaiką, która przedstawiała wiele perspektyw różnych scenarzystów. Większość scen, które wycięto, dobitnie ukazywała poziom fatalnego traktowania niewolników przez białych właścicieli plantacji - wyjaśnia historyk.
Części scenariusza, które nie trafiły do filmu, rzucały też ogromny cień na postać Scarlett O’Hary. Bohaterka we fragmentach, których nie zobaczymy na ekranie, stosowała wobec niewolników groźby oraz przemoc fizyczną i emocjonalną.
Gdyby wybory twórców nie były po stronie białej pacyfikacji, mogłoby to zmienić historię jednego z najbardziej docenianych, ale też okrytych hańbą - filmów, jakie kiedykolwiek nakręcono - pisze Kimel.