Historia Wołodymyra Zełenskiego jest naprawdę imponująca. Zanim naprawdę objął stanowisko prezydenta Ukrainy, wcielił się w tę rolę na ekranie. To właśnie za sprawą udziału w serialu "Sługa narodu" zdobył popularność i poparcie obywateli. Już za kilka dni na antenie Telewizji Polsat zadebiutuje polski odpowiednik produkcji.
Początkowo reżyser i producent Okił Kamidov, był zainteresowany wykupieniem praw tylko do komediowego serialu "Swaty". W celach negocjacji zaprosił Wołodymyra Zełenskiego na spotkanie do Wrocławia. To właśnie wtedy prezydent Ukrainy wpadł na pomysł stworzenia polskiej wersji "Sługi narodu". — Słuchaj, Okił, mam fajny serial "Sługa Narodu", w którym grałem główną rolę. Może też byś kupił? — wspominał reżyser słowa polityka w wywiadzie dla "Newsweeku". Niestety stacje telewizyjne nie były zainteresowane ukraińską produkcją polityczną i Kamidov był zmuszony odmówić. Wtedy Zełenski postawił ultimatum. — Nie kupicie "Sługi", nie sprzedam wam "Swatów" – miał powiedzieć prezydent. — Nie mieliśmy wyboru. I ten format leżał u nas kilka lat, bo żadna polska stacja nie chciała "Sługi Narodu" — wyznał producent polskiej wersji produkcji.
Producent wyznał, że w posiadaniu scenariusza do "Sługi narodu" był przez ponad dwa lata. Dopiero, gdy w Ukrainie wybuchła wojna, podjęto decyzję, by rozpocząć realizację produkcji. Co ciekawe, wcześniej niezainteresowani współpracą producenci oraz stacje, zaczęli proponować kilkukrotnie wyższe stawki za odkupienie praw do serialu. Okazało się, że z pozoru nietrafiona inwestycja sprzed lat, jednak się opłacała. — Producenci proponowali nam wielokrotnie wyższą cenę, nawet stukrotne przebicie — wspominał Kamidov.
Premiera dwóch pierwszych odcinków polskiej wersji "Sługi Narodu" odbędzie się już 4 marca na antenie Telewizji Polskiej. Jak się okazuje, prezydent Zełenski już zapoznał się z produkcją. Reżyser wysłał politykowi pierwszy odcinek serialu, a asystentka przekazała jego reakcję. — Przekazała później, że nasza wersja, podoba się Zełenskiemu. Uważa, że serial jest fajny i cieszy się, że go zrobiliśmy — opowiadał Okił Kadimov.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.