Jej charakterystyczny głos i charyzma sceniczna były nie do podrobienia. Irena Kwiatkowska stworzyła wiele barwnych postaci zarówno na deskach teatru, jak i na ekranie. "Wojna domowa", "Czterdziestolatek", "Hallo Szpicbródka", "Zmiennicy" czy "Rozmowy kontrolowane" to zaledwie kilka produkcji z jej bogatej filmografii. Widzowie podziwiali jej radość i pogodę ducha, lecz prywatnie aktorka miała różne tajemnice. Poznajcie sekrety wielkiej gwiazdy polskiej kinematografii.
Irena Kwiatkowska dożyła sędziwego wieku, zmarła bowiem mając 98 lat. Aktorka była specyficzną postacią nie tylko na ekranie, a jej podejście i zapał do życia dla wielu były fascynujące. Przez wszystkie te lata obsesyjnie dbała o zdrowie i stosowała zbilansowaną dietę bogatą w ryby, która miała jej zapewnić siły i młodzieńczy wygląd. — Wydaje mi się, że znalazłam receptę na długie życie w dobrej kondycji — mówiła w wywiadzie dla "Tele Tygodnia".
Nie przewidywała odstępstw od wypracowanych nawyków. Nawet w trakcie wojny priorytetem była dla niej higiena i odpowiednia pielęgnacja. Zaopatrywała się w trudno dostępne medykamenty i tworzyła własne kremy mające, jak twierdziła, prozdrowotne i upiększające właściwości, lecz ich receptury nigdy nie wyjawiła.
Wielu podziwiało Irenę Kwiatkowską nie tylko za wybitne role, ale i stan zdrowia. Nawet w ostatnich latach życia była w świetnej formie i nie zmagała się z żadnymi przewlekłymi chorobami. Niewielu jednak wie, że aktorka kilkukrotnie stanęła oko w oko ze śmiercią, a raz nawet była bliska odejścia z tego świata.
Po raz pierwszy naraziła swoje życie w trakcie II wojny światowej, podczas której była łączniczką. Sytuacja, o której wspominała Krzysztofowi Kowalewskiemu na potrzeby książki "Irena Kwiatkowska i znani sprawcy" miała miejsce w trakcie Powstania Warszawskiego. Doskwierało jej zmęczenie i ogólne wycieńczenie organizmu. Nie zważając na okoliczności, postanowiła się przespać na parapecie w jednym z budynków.
Nocowałam w maglu na Bednarskiej na parapecie. To było dobre łóżko. Tylko bardzo niebezpieczne, bo wiadomo, odłamki. Ale byłam tak zmęczona, że było mi wszystko jedno, co będzie
— wspominała artystka.
Niedługo później ponownie musiała stawić czoło niebezpieczeństwu. Pewnego dnia otrzymała zadanie przekazania meldunku. W drodze do wyznaczonego miejsca cudem uniknęła śmierci z artyleryjskiego pocisku, który nieomal trafił ją w głowę. Jednak to nie był koniec przygód. Gdy otworzyła drzwi mieszkania, do którego została skierowana, trafiła prosto w sidła gestapowców.
Zatrzasnęłam drzwi i w nogi. Coś tam załomotało za tymi drzwiami, ale udało mi się uciec
— opisywała autorowi swojej biografii.
Irena Kwiatkowska kochała życie i mimo wieku wciąż czuła, że ma wiele do zaoferowania światu. Mimo to podkreślała, że nie boi się śmierci, a gdy nadejdzie odpowiedni moment, to ze spokojem odejdzie z tego świata, bo wie, że pójdzie prosto do nieba. Z czego wynikało jej przeświadczenie?
Gdy aktorka była już po 90-tce, była bliska odejścia z tego świata. Mimo że nic jej nie dolegało, to z racji obsesyjnego dbania o zdrowie, ale także i wieku, Kwiatkowska regularnie uczęszczała na badania kontrolne. To właśnie podczas jednej z wizyt doszło do niespodziewanego zatoru. Natychmiast straciła przytomność, a lekarze ruszyli jej z pomocą. Niestety reanimacja okazała się bezskuteczna, saturacja spadała i chwilę później specjaliści stracili nadzieję. Gdy stwierdzono zgon, ona odzyskała świadomość. — Doświadczyłam śmierci. Trafiłam do nieba, ale nie chciałam jeszcze w nim zostać. Poprosiłam Pana Boga, żeby pozwolił mi wrócić — opowiadała później. Zdarzenie było szokiem nie tylko dla artystki, ale i dla wszystkich lekarzy będących świadkami jej śmierci klinicznej.
W połowie lat 90. aktorka przeszła na emeryturę. Przez pewien czas mieszkała sama, a później przeprowadziła się do Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Irena Kwiatkowska zmarła 3 marca 2011 roku w wieku 98 lat.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.