Edward Dymek miał zaledwie 13 lat, gdy zadebiutował w serialu "Wakacje z duchami". Rola Mandaryna w produkcji zrealizowanej na podstawie powieści Adama Bahdaja była zaledwie jedną z trzech. W serialu Stanisława Jędryki Dymek wystąpił u boku Henryka Gołębiewskiego i Romana Mosiora. Cała trójka szybko stała się najpopularniejszymi dziecięcymi aktorami w latach 70. Dymek spotkał się z nimi też na planie dramatu "Abel, twój brat" w reżyserii Janusza Nasfetera.
Więcej podobnych historii przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Rok później ponownie u boku Henryka Gołębiewskiego i Filipa Łobodzińskiego wystąpił w serialu "Podróż za jeden uśmiech". Produkcja wyreżyserowana przez Jędrykę była jednocześnie ostatnim występem Dymka. Młody aktor wcielił się w nim w rolę sepleniącego Papuasa, czyli Jacka Piróga, łobuziaka i podróżnika z Radomia. Dymek i Gołębiewski zaprzyjaźnili się, jednak w końcu ich drogi się rozeszły.
"Podróż za jeden uśmiech" był ostatnią produkcją, w jakiej pojawił się Dymek. Aktor zapadł się pod ziemię. W późniejszych latach trafił do wojska, a jego trudny charakter sprawił, że trafił nawet do karnej jednostki w Orzyszu. – W upale kazali mi biegać 40 kilometrów z ciężkim sprzętem na plecach. Chciano mnie upodlić, stłamsić, ale nikomu się to nie udało – wspominał po latach w wywiadzie. – Miałem krnąbrną, niespokojną naturę, nigdzie nie potrafiłem zagrzać miejsca, ciągle mnie nosiło – zdradził w 2008 roku w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Po wyjściu z wojska ożenił się, założył rodzinę. Na świat przyszła córka, Marzena. Niestety, były dziecięcy aktor, podobnie jak jego kolega, Henryk Gołębiewski, popadł w nałóg, który w końcu zrujnował mu życie. Alkohol zniszczył też jego rodzinę. Żona odeszła od Dymka, a w końcu mężczyzna zamieszkał w ruderze we Wrocławiu i utrzymywał się z renty w wysokości 400 zł. By jakoś przeżyć, zbierał złom. Zdarzało się, że prosił sąsiadów o jedzenie. – Za wszystko mogę winić tylko siebie. Nie byłem odpowiednim mężem i ojcem – przyznał po latach.
Pod koniec życia mieszkał w zrujnowanym domu, bez prądu i kanalizacji, na Brochowie. Dzielnica Wrocławia nie słynie z dobrej opinii. Mieszkał w opuszczonych domkach na terenie ogródków działkowych, sypiał na klatkach schodowych. – Mogłem mieć wszystko, a nie mam nic. Może byłem zbyt młody i głupi, aby to zrozumieć i docenić – wspominał w 2008 roku. Edward Dymek zmarł 29 lipca 2010 roku. Miał 53 lata.