Pamiętacie Marcusa z "Harry'ego Pottera"? Zanim film trafił do kin, 18-letni aktor został zamordowany

Miał 18 lat, gdy wcielił się w rolę Marcusa Belby w filmie "Harry Potter i Książę Półkrwi". Choć podpisał kontrakt na udział w kolejnej produkcji z serii, to nie zdążył ponownie wejść na plan. Młody aktor Robert Knox zginął tragicznie, stając w obronie młodszego brata.

Choć na ekranie debiutował jeszcze jako dziecko, to dopiero rola w jednym z filmów z serii o przygodach Harry’ego Pottera, pozwoliła mu zaistnieć w show-biznesie. Robert Knox miał szansę zrobić ogromną karierę. Podpisał nawet kontrakt na kolejne produkcje, lecz zawodowe plany 18-latka przerwała tragiczna śmierć z rąk nożownika.

Zobacz wideo Co robi Daniel Radcliffe, by wyjść z szufladki Harry'ego Pottera? [Popkultura Extra]

Debiutował na ekranie jako 11-latek. Świat filmu stał przed nim otworem

Robert Knox przyszedł na świat 21 sierpnia 1989 w mieście Kent, w Wielkiej Brytanii. Debiutował przed kamerą, mając zaledwie 11 lat. Grał epizodyczne role w takich produkcjach telewizyjnych jak "The Bill", "After You’ve Gone" czy "Tonight With Trevor McDonald". Na dużym ekranie wystąpił po raz pierwszy w 2004 roku w przygodowym filmie "Król Artur" w reżyserii Antoine'a Fuqua. Gdy otrzymał rolę ucznia Hogwartu, Marcusa Belby, w filmie "Harry Potter i Książę Półkrwi" jego marzenia o karierze w końcu miały szansę się ziścić. Gdy zakończono zdjęcia do produkcji, podpisał nawet kontrakt na udział w kolejnej odsłonie przygód czarodziejów. Nie było mu jednak dane nie tylko wejść na plan, ale doczekać pierwszej poważnej premiery kinowej.

 

Stanął w obronie brata i zginął. Nie doczekał nawet premiery filmu z kultowej serii

Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło 24 maja 2008 roku. Robert Knox postanowił uczcić zakończenie zdjęć do "Harry’ego Pottera". Wraz z młodszym bratem oraz grupką znajomych wybrał się do jednego z londyńskich barów. W pewnym momencie pomiędzy klientami doszło do awantury i ochrona wyrzuciła z lokalu najbardziej agresywnego z gości. Parę godzin później mężczyzna pojawił się ponowie, lecz tym razem w towarzystwie kolegów i… kuchennych noży.

Rozwścieczony rzucił się na ludzi znajdujących się w pomieszczeniu, oskarżając ich o kradzież telefonu. — Jamie, brat Roba, podszedł do nas i powiedział, że jakiś koleś groził mu nożem. Chciałem zatrzymać Roba, ale odepchnął mnie, wściekły, że "ktoś groził jego małemu braciszkowi". Był zły, ale on nigdy nie pakował się w kłopoty. Myślę, że po prostu chciał bronić brata. Wyszedł z baru, podszedł do tego faceta, a on dźgnął go cztery razy — wspominał przyjaciel aktora. Choć nastolatek natychmiast otrzymał pomoc i został przewieziony do szpitala, jego życia nie udało się uratować. Zmarł, mając niespełna 19 lat.

 

Jeszcze tej samej nocy policja aresztowała 21-letniego napastnika, Karla Bishopa. Mężczyzna trafił do aresztu, a następnie odpowiadał za swoje czyny przed wymiarem sprawiedliwości. Za zabójstwo otrzymał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością uzyskania warunkowego zwolnienia po 20 latach odbywania kary. W trakcie procesu nie okazywał skruchy, nie zdobył się również na przeprosiny czy słowa współczucia dla bliskich ofiary. 

Więcej o: