Brutalnie ją zamordował i upozorował samobójstwo. Mówił, że o losie aktorki przesądziło 10 minut

Ta historia wstrząsnęła całym światem. Ceniona w branży filmowej Adrienne Shelly została brutalnie zamordowana w swoim nowojorskim biurze. Sprawca dwukrotnie zmieniał wersję wydarzeń, przekonując, że na losy aktorki wpłynęło 10 minut.

Adrienne Shelly miała szansę stać się jedną z największych gwiazd w Hollywood. Ciesząca się popularnością aktorka, odnosiła również liczne sukcesy jako reżyserka i scenarzystka. Jej największym sukcesem był film "Kelnerka". Niestety, dobrze zapowiadającą się karierę przerwała brutalna śmierć.

Zobacz wideo Boczarska o roli w "Żywiołach Saszy": To jest zupełnie inna bohaterka niż te, które dotychczas grałam

Nic nie zwiastowało tragedii. Martwą Adrienne Shelly znalazł mąż

1 listopada 2006 roku Adrienne Shelly udała się do swojego nowojorskiego biura zlokalizowanego na czwartym piętrze Abington Square w West Village. Artystka intensywnie pracowała nad nowymi projektami, dlatego nikogo nie dziwił fakt, że przez cały dzień jej telefon nie odpowiadał. Dopiero około godziny 17:45 zaniepokojony mąż postanowił złożyć jej wizytę, chcąc upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Gdy wszedł do pomieszczenia wraz z portierem wieżowca, doznał szoku. Shelly leżała martwa w łazience na ziemi. Jej twarz była skierowana do podłogi, a na szyi miała zawiązaną pętlę z prześcieradła, której drugi koniec przymocowany był do drążka od prysznica.

Na miejsce natychmiast wezwano policję i rozpoczęto wnikliwe śledztwo. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci aktorki było uduszenie. Początkowo detektywi uznali, że gwiazda popełniła samobójstwo, z czym kategorycznie nie zgadzał się jej mąż. Twierdził, że Adrienne była szczęśliwa, spełniała się w roli matki i żony, a także odnosiła liczne zawodowe sukcesy, nie miała więc powodów, by targnąć się na swoje życie. Śledczy nie dawali tym słowom wiary, lecz ta opcja była prawdopodobna, zwłaszcza że z portfela aktorki zniknęły wszystkie banknoty. Dopiero gdy na miejscu morderstwa znaleziono odcisk buta, zaczęto rozważać udział osób trzecich.

 

Sprawca dwukrotnie zmieniał wersję wydarzeń. Jego słowa podczas rozprawy wstrząsnęły całym światem

Szybko wytypowano potencjalnego sprawcę. Był nim 19-letni Diego Pillco, nielegalny imigrant pochodzący z Ekwadoru, który w budynku, w którym mieściło się biuro Shelly, był zatrudniony jako członek ekipy budowalnej. Po pięciu dniach od śmierci aktorki, mężczyzna został aresztowany. W trakcie przesłuchań przyznał się do zbrodni. Wyjawił, że kobieta narzekała na hałas, który utrudniał jej pracę. Zirytowany faktem, że nie może jej zrozumieć (nie znał biegle angielskiego), rzucił w nią młotkiem. Gdy zrozumiał, że kobieta może złożyć skargę, w konsekwencji czego będzie zmuszony wrócić do ojczyzny, postanowił działać. Udał się do jej biura, gdzie rozwścieczona jego postawą Shelly, spoliczkowała go. Mężczyzna jej oddał, a siła uderzenia była tak ogromna, że kobieta upadła, tracąc przytomność. Pewien tego, że ją zabił, postanowił upozorować samobójstwo. Opuszczając biuro, Pillco opróżnił portfel ofiary.

Podczas procesu zabójca zmienił wersję wydarzeń. Przekonywał, że chciał jedynie okraść Shelly, lecz gdy nakryła go na przestępstwie, zaczęła krzyczeć. Gdy kobieta chciała wezwać policję, wyrwał jej telefon i zaczął ją dusić. — Kiedy upadła na podłogę, zobaczyłem prześcieradło i postanowiłem ją udusić. Potem sprawiłem, że wyglądało to tak, jakby popełniła samobójstwo — opowiadał sędziemu. Później dodał również, że gdyby Shelly była na lunchu, choć 10 minut dłużej, byłaby w stanie uniknąć śmierci. 13 marca 2008 roku Diego Pillco usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Podczas skazania głos zabrał wdowiec po aktorce, Andy Ostroy, który w gorzkich słowach zwrócił się do mordercy. — Nie zasługujesz na litość, jesteś zimnokrwistym mordercą. Chcę, żebyś zgnił w tej celi. Spędzę resztę moich dni, nienawidząc cię za to, co zrobiłeś — mówił ze łzami w oczach.

Więcej o: