Był pierwszą dziecięcą gwiazdą Disneya. Zmarł w zapomnieniu. Pochowano go w anonimowym grobie

Bobby Driscoll był jedną z pierwszych wielkich dziecięcych gwiazd Disneya. Debiutował w 1943 roku jako 6-latek, ale jego kariera dobiegła końca już pod koniec lat 50. Zmarł w wieku 31 lat, w zapomnieniu i otoczeniu pustych butelek. Przez ponad rok spoczywał w anonimowym grobie. Jak wyglądały losy młodego aktora?

Robert Driscoll, znany jako Bobby, debiutował w 1943 roku krótkim, bo trwającym zaledwie dwie minuty, występem w filmie "Lost Angel". Nie miał jeszcze sześciu 6 lat. Mimo krótkiej i epizodycznej roli, uroczy piegowaty chłopiec zwrócił uwagę producentów.

Więcej podobnych historii przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Billie Boullet opowiedziała o swojej roli w produkcji Disneya "Światełko". "Zakochałam się w scenariuszu" [WYWIAD]

Był pierwszą dziecięcą gwiazdą Disneya. Piotruś Pan ma jego twarz

Rok później pojawił się w filmie "The Fighting Sullivans". Był jednym z pierwszych dziecięcych aktorów, z którymi Walt Disney podpisał oficjalny kontrakt. Drugą młodą gwiazdą była o rok młodsza od Bobby’ego Luanda Patten. W 1946 roku wystąpił w produkcji "Pieśń Południa" i stał się jedną z największych dziecięcych gwiazd Disneya.

Na jego konto szybko zaczęły spływać kolejne role i nagrody, w tym specjalny dziecięcy Oscar w 1950 roku. Driscoll pojawił się m.in. w "Wyspie skarbów", występował też w produkcjach poza wytwórnią. W 1951 roku został twarzą animowanego Piotrusia Pana w disneyowskiej animacji, podkładając mu też głos.

Disney zerwał kontrakt, gdy Bobby zaczął dojrzewać. "Noszono mnie na srebrnej tacy, a potem wyrzucono na śmietnik"

Zaledwie dwa lata później Disney zerwał kontrakt z Bobbym Driscollem. Powodem było dojrzewanie dziecięcego aktora. Z uroczego kilkulatka zmienił się w nastolatka z trądzikiem. Wytwórnia nie miała dla niego żadnych ofert i postanowiła zakończyć z nim współpracę. O zwolnieniu Driscoll dowiedział się pod bramą. – Odkryłem, że wspomnienia są bezużyteczne. Noszono mnie kiedyś na srebrnej tacy, a potem wyrzucono na śmietnik – wspominał po latach.

Bezskutecznie próbował wskrzesić karierę. Zmarł w zapomnieniu

Przez kilka lat próbował rozwijać karierę, ale łatka dziecięcej gwiazdy Disneya nie pomagała ani w zdobywaniu kontraktów, ani relacjach z rówieśnikami. Przeszkodą był też nałóg. Już jako 17-latek uzależnił się od narkotyków. Jego ostatnim występem na wielkim ekranie był film "The Party Crashers" z 1958 roku. W 1960 roku wystąpił gościnnie w dwóch serialach, ale nie odniosły one sukcesu. Rok później został skazany za próbę zrealizowania skradzionego czeku i trafił na przymusowy odwyk. Choć po wyjściu na wolność próbował wskrzesić karierę, jego wysiłki okazywały się bezskuteczne. Przeprowadził się do Nowego Jorku, wziął udział w kilku awangardowych projektach. Popadał też w coraz większe uzależnienie. W końcu zniknął.

30 marca 1968 roku dwójka chłopców bawiących się w opuszczonym budynku w nowojorskiej dzielnicy East Village odnalazła ciało młodego mężczyzny. Leżał na pryczy, a obok niego leżały dwie puste butelki po piwie. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Na podłodze rozrzucono religijne pamflety. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci była niewydolność serca wywołana nadużywaniem narkotyków. Ciało anonimowego mężczyzny pochowano w nieoznaczonym grobie na nowojorskim cmentarzu. Udało się go zidentyfikować dopiero pod koniec 1969 roku, gdy matka Driscolla zwróciła się do Disneya z prośbą o pomoc w odnalezieniu syna. Dzięki odciskom palców połączono odnalezione w opuszczonym budynku ciało z Bobbym.

Więcej o: