Wacław Kowalski stworzył wiele wybitnych kreacji aktorskich, lecz to rola Kazimierza Pawlaka w kultowej filmowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego przyniosła mu największą sławę i uznanie publiczności. Choć występował głównie w komediach, to jego życie prywatne bardziej przypominało dramat.
Już jako młody chłopak Wacław Kowalski musiał zmierzyć się ze śmiercią ukochanego ojca. Mężczyzna pracował jako kowal. Pewnego dnia odłamek metalu wpadł mu do oka i konieczna była operacja. Po zbiegu zachorował na zapalenie opon mózgowych. Osłabiony organizm nie miał siły do walki i mężczyzna zmarł. Niedługo później na pogrążoną w żałobie rodzinę spadła kolejna tragedia. 12-letnią siostrę aktora porwała rzeka podczas powrotu z odpustu. Niestety, dziewczynka utonęła.
Choć śmierć bliskich była dla Kowalskiego ogromnym ciosem, to nie załamał się. Ukończył Seminarium Nauczycielskie i rozpoczął pracę jako pedagog. Długo jednak nie nacieszył się nowym zajęciem, bo wybuch II wojny światowej przekreślił jego plany zawodowe. Wtedy trafił do podchorążówki, gdzie poznał Wacława Osikowskiego. Kolega przedstawił go swojej siostrze, Stanisławie, która od razu wpadła mu w oko. Wzajemna sympatia szybko przerodziła się w miłość i już w 1943 roku para stanęła na ślubnym kobiercu.
Niedługo po zakończeniu wojny, w 1946 roku na świecie pojawił się ich pierworodny syn, Jan. W tym czasie Kowalski postanowił powrócić na studia. Zaczął kształcić się na Konserwatorium Muzycznym w Łodzi z nadzieją, że zacznie występować na scenie opery. Los miał jednak dla niego inny plan. Przypadkowo zobaczył go Leon Schiller, który dostrzegł jego aktorski potencjał. Szybko zaproponował mu pracę w jednym ze swoich programów, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Kowalski zaczął odnosić sukcesy, a widzowie go pokochali. W 1956 roku rodzina powiększyła się o kolejną pociechę, Macieja. Synowie byli dumą rodziców, którzy nie mogli posiąść się ze szczęścia, gdy okazało się, że obaj dostali się na medycynę.
W drugiej połowie lat 60. nastąpił największy przełom w karierze Wacława Kowalskiego. To właśnie wtedy na kinowe ekrany wszedł film "Sami swoi", w którym zagrał jedną z głównych ról. Wykreowana przez niego postać zapewniła mu miejsce w czołówce najlepszych polskich aktorów i stała się najważniejszą w całym jego dorobku artystycznym. — W życiu codziennym nie był taki wesolutki jak w filmach. Pamiętam go jako ojca surowego, wymagającego porządku i utrzymującego z synem dystans — wspominał Jan. Mimo wielu sukcesów zarówno na scenie, jak i na ekranie, dla aktora najważniejsza była rodzina.
Gdy w 1982 roku w wypadku samochodowym zginął jego 26-letni syn Maciej, popadł w depresję. Nie potrafił już powrócić na ekrany, by występować w komediowych rolach. Porzucił więc karierę i zupełnie zamknął się w sobie. Wacław Kowalski zmarł 27 października 1990 roku z powodu udaru. W chwili śmierci miał 74 lata. — Do tej pory brakuje mi bardzo ojca, tego wielkiego moralnego autorytetu. Podobnie jak i mamy. (...) Bo moi rodzice bardzo się kochali, zawsze mogłem na nich liczyć i nigdy się na nich nie zawiodłem. To było wspaniałe małżeństwo — mówił Jan o rodzicach.