W historii kina i telewizji wielokrotnie zdarzało się, że produkcja, której wróżono wielki sukces, okazała się klapą. Zainwestowane miliony dolarów i nadzieje fanów nie przekładały się na zyski i dobre recenzje. Okazuje się, że zdarzały się też i przypadki odwrotne, gdy produkcje zaskakiwały w pozytywnym znaczeniu. Oto kilka przykładów.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Prawa do przeniesienia historii o Iron Manie na wielki ekran w 1990 roku trafiły do Universal Studios. Pod koniec lat 90. odkupił je 20th Century Fox, a główną rolę w filmie chciał zagrać sam Nicolas Cage. Choć do prac nad filmem ściągnięto nawet Quentina Tarantino, porzucono projekt. W końcu prawa wróciły do Marvela, który, by ratować budżet, w międzyczasie pozbył się swoich najsłynniejszych bohaterów, a więc X-Menów i Spider-Mana. Stworzenie produkcji o Iron Manie powierzono Jonowi Favreau, wtedy kojarzonemu raczej z filmem "Elf" niż historiami o superbohaterach. W głównej roli obsadzono Roberta Downeya Jr., nad którym wciąż wisiało widmo uzależnień i kompromitacji w Hollywood. Choć wszystko mogło pójść nie tak, a produkcja mogła odnieść spektakularną klapę, "Iron Man" okazał się początkiem trwającej do dziś historii Marvel Cinematic Universe.
Po wielkim sukcesie "Iron Mana", Marvel Studios zaczął tworzyć kolejne produkcje w uniwersum. Do kin trafił więc filmy o Hulku, Thorze i Kapitanie Ameryka, a w końcu "Avengers". Wszystkie postacie były, mniej lub bardziej, rozpoznawalne. Gdy do kin w 2014 roku trafili "Strażnicy Galaktyki", nie wróżono im sukcesu. Mało kto słyszał o tych postaciach, nawet wśród fanów komiksów nie cieszyli się popularnością. James Gunn pokazał, że malkontenci byli w błędzie, a Strażnicy stali się ulubionymi bohaterami MCU.
George R.R. Martin podkreślał, że stworzył historię, której nie da się zekranizować. Pełna szczegółów i skomplikowanych nici łączących poszczególne wątki i postacie "Pieśń Lodu i Ognia" faktycznie wydawała się nieprzenoszalna na ekrany. David Benioff i D.B. Weiss, po uzyskaniu "błogosławieństwa" i zgody na stworzenie serialu od Martina, mieli od niego usłyszeć, że to nie ma prawa się udać. Nad ambitnymi planami zawisły chmury, gdy pilotażowy odcinek "Gry o Tron" okazał się absolutną klapą. Było dramatycznie źle, ale HBO dało twórcom zielone światło. Poprawiono wszystkie błędy, a serial ostatecznie odniósł ogromny sukces.
George Lucas nie miał zbyt dużego doświadczenia jako reżyser i scenarzysta. Na realizację swojego pomysłu dostał też stosunkowo niewielki budżet. 20th Century Fox było wręcz przekonane, że film okaże się klapą i nie wiązało z produkcją zbyt wielkich nadziei. "Space opera" zaskoczyła wszystkich, nawet samego Lucasa, który... zapomniał, że jego film właśnie wchodzi do kin. Bał się krytyki i porażki dzieła, więc razem z ówczesną żoną, Marcią Lucas, wyjechał na Hawaje. W dniu premiery zastał tłumy stojących w kolejce do kin fanów. Reszta jest już historią. "Gwiezdne Wojny" w 1977 roku zarobiły miliony, stając się pierwszym blockbusterem z prawdziwego zdarzenia.