Marta Klubowicz ma na swoim koncie wiele wybitnych ról zarówno na deskach teatrów, jak i na ekranie. — Jestem człowiekiem kameleonem i odnajdę się wszędzie — mówiła o sobie w "Urodzie życia". Aktorstwo nie jest jej jedyną pasją. Z powodzeniem pisze scenariusze, reżyseruje, zajmuje się fotografią i tłumaczeniem niemieckojęzycznej literatury.
Swego czasu Marta Klubowicz była jedną z najbardziej rozchwytywanych polskich aktorek. Choć prasa starała się zdobyć jak najwięcej informacji z jej życia prywatnego, to na pytania wykraczające poza sferę zawodową, nie chciała odpowiadać. Wiadomo jednak, że artystka ma za sobą dwa nieudane małżeństwa. Pierwszego męża poznała, stawiając pierwsze kroki w branży. Miała 20 lat, gdy debiutowała główną rolą w filmie "Wakacje z Madonną" Jerzego Kołodziejczyka, a widzowie oszaleli na jej punkcie. Wtedy udzieliła wywiadu Markowi Różyckiemu, a znajomość z dziennikarzem szybko przerodziła się w gorący romans. Para stanęła nawet na ślubnym kobiercu, lecz wkrótce przestali się dogadywać.
Kryzys w związku Klubowicz i Różyckiego zbiegł się w czasie z rejsem luksusowym statkiem. Wówczas młoda aktorka poznała austriackiego biznesmena, Gottfrieda Schembera. Po powrocie na ląd wzięła rozwód i niedługo później poślubiła "wakacyjną miłość". Gdy jej kariera była w rozkwicie, w 1992 roku Klubowicz wyjechała do męża do Austrii. — Doszłam do wniosku, że właściwie w Polsce nie robię nic ciekawego poza zarabianiem pieniędzy — tłumaczyła później. Trwająca kilka lat sielanka ostatecznie zakończyła się rozwodem, a aktorka wróciła do stolicy. — Przez tę nieszczęsną wiedeńską emigrację wyszłam z obiegu towarzyskiego — żaliła się.
Z czasem Klubowicz zaczęła dostawać coraz więcej ról na małym ekranie i otrzymała angaż w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. To właśnie tam w 2002 roku podczas próby do "Balladyny" poznała niemieckiego dramatopisarza i reżysera, Freda Apke. Początkowo łączyła ich tylko relacja zawodowa. Aktorka zagrała w spektaklu, który stworzył i przetłumaczyła jedną z jego sztuk. Wspólnie spędzony czas zaowocował silną więzią, a ta ostatecznie przerodziła się w miłość. Dziś Klubowicz mówi z dumą, że to jej "nieślubny mąż".
Przyjaźnimy się, a to wydaje mi się podstawą. Żeby tego drugiego człowieka lubić, a nie tylko kochać. Mamy też to szczęście, że nigdy się ze sobą nie nudzimy, że fascynacja erotyczna między nami trwa i że umiemy się kłócić. Nie jest łatwo się mądrze kłócić (…). No i Fred ma cechę, która to wszystko ratuje: na szczęście potrafi przepraszać. Mówi: Jestem idiotą, wybaczysz mi?
— opowiadała w wywiadzie dla "Urody Życia". Aktorka nie doczekała się potomstwa. Teraz przyznaje, że żałuje, że nie zdecydowała się na macierzyństwo, lecz jest już z tym pogodzona. — Coś pięknego mnie ominęło w życiu — stwierdziła Klubowicz.