"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" to pierwszy film z kultowej serii, którego nie wyreżyserował Steven Spielberg, a James Mangold, który jest także autorem scenariusza. Twórca "E.T." tym razem został producentem filmu, podobnie jak drugi z twórców tej serii, czyli George Lucas, ale za muzykę odpowiada ten sam twórca, czyli John Williams. Produkcja pojawi się w kinach 30 czerwca, a światowa premiera odbyła się w czwartek 18 maja na festiwalu filmowym w Cannes, gdzie film został pokazany poza konkursem.
Więcej ciekawych informacji ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Większość akcji piątego filmu z serii rozgrywać się będzie w 1969 roku w trakcie wyścigu kosmicznego pomiędzy USA i ZSRR. W główną rolę słynnego archeologa i poszukiwacza przygód ponownie wcielił się Harrison Ford. Tym razem 80-letni aktor został jednak cyfrowo odmłodzony. Żeby uwiarygodnić iluzję, wykorzystano m.in. stare materiały z aktorem oraz pewien szczególny rekwizyt: oryginalną kurtkę Forda z pierwszej części serii. Legendarny aktor wspominał, że to ostatni raz, kiedy wciela się w rolę słynnego archeologa i poszukiwacza przygód.
Do tej pory niewiele mówiło się o filmie, ale krytycy, którzy zobaczyli go w Cannes, podzielili się swoimi pierwszymi odczuciami w mediach społecznościowych. Wielu z nich uważa, że choć w "Artefakcie przeznaczenia" czuć wiele sentymentu, może on nie dorównać pierwszym filmom z serii.
W recenzji Stephanie Bunbury z "Deadline'a" możemy przeczytać, że pomimo tego, że w filmie akcja rozgrywa się bardzo szybko, to jej fundamenty zbudowane są na uspokajającej nostalgii. "Samo usłyszenie partytury Johna Williamsa w kolejnej wariacji na temat heroizmu, sprawia, że każdy w pewnym wieku odczuwa, że w tym momencie wszystko jest w porządku ze światem" – czytamy w recenzji.
Natomiast James Mottram z brytyjskiego portalu Radio Times wskazuje, że samo wyzwanie, które staje przed Jonesem, jest w tym filmie o wiele ważniejsze niż w "Królestwie Kryształowej Czaszki". Jednocześnie określa ostatnią przygodę archeologa z serii jako nieco bezpieczną, ale wciąż przyjemną i oldschoolową.
Jednakże Robbie Collin z "The Telegraph" przyznał filmowi jedynie dwie gwiazdki na pięć możliwych. Najbardziej docenia w nim grę 80-letniego aktora: "Ford daje z siebie wszystko - ale podczas gdy w trzech oryginalnych filmach roiło się od zwrotów akcji, ta piąta część jest boleśnie pozbawiona iskry".
O wiele bardziej wyrozumiała była krótka recenzja dziennikarza z "Variety", w której czytamy, że produkcja jest wypełniona akcją, śmiechem i urokiem. Z kolei Alex Ritman z "The Hollywood Reporter" donosi, że "naprawdę polubił" ten film.
W obsadzie najnowszej części "Indiany Jonesa" zobaczymy wiele nowych postaci. Jedną z nich jest Helena – chrześnica głównego bohatera, w którą wcieliła się Phoebe Waller-Bridge. Natomiast antagonistą głównego bohatera jest Mads Mikkelsen, który zagrał główną rolę w oscarowym "Na rauszu". W "Tarczy przeznaczenia" odegra postać Vollera, inspirowaną historią Wernhera von Brauna - konstruktora rakiet pracującego dla armii Hitlera, który po II wojnie światowej był współtwórcą programu kosmicznego Stanów Zjednoczonych. W filmie wystąpili również Antonio Banderas, Boyd Holbrook i Toby Jones.