Polska reżyserka zginęła od 24 ciosów nożem w okolice serca. W sypialni znaleziono ciało jej matki

To wydarzenie wstrząsnęło całą Polską. Znana reżyserka Zofia Dybowska-Aleksandrowicz zginęła od ciosów nożem w swoim mieszkaniu na warszawskiej Starówce, a jej matce Marii poderżnięto gardło. Choć na miejscu zdarzenia zabezpieczono wiele śladów, sprawców nigdy nie ustalono.

Zofia Dybowska-Aleksandrowicz była pionierką reżyserii dubbingu w Polsce. To ona odpowiadała za postsynchrony kultowej "Alicji w Krainie Czarów" z 1951 roku, "Anatomii morderstwa" w reżyserii Otto Premingera, "Małej Syrenki" czy "Pogody dla bogaczy". — Pracą całego mojego życia próbowałam udowodnić, że dubbing jest sztuką, tworzeniem nowej struktury artystycznej, często wzbogacającej oryginał o nowe wartości — mówiła w wywiadzie dla "Ekranu" zaledwie trzy miesiące przed tragiczną śmiercią.

Zobacz wideo Najgłośniejsze zaginięcia w Polsce. Nie wszystkie zostały wyjaśnione, nie wszystkich sprawców ukarano

Gdy morderca wszedł do mieszkania, brała kąpiel. Pierwsi na miejscu zbrodni pojawili się sąsiedzi

Był 8 września 1989 roku. Jeszcze kilka godzin przed śmiercią, Zofia Dybowska-Aleksandrowicz uczestniczyła w premierze nowego spektaklu Teatru Rampa. Po powrocie do swojego mieszkania usytuowanego na Starym Mieście w Warszawie, postanowiła wziąć prysznic. Prawdopodobnie właśnie wtedy przez otwarte okno do pomieszczenia weszła osoba (lub osoby), które chciały dokonać kradzieży. Nie znany jest dokładny przebieg tych tragicznych wydarzeń, nikt z sąsiadów nie słyszał bowiem żadnych niepokojących dźwięków. Następnego dnia wizytę reżyserce chciało złożyć zaprzyjaźnione małżeństwo. Przez kilka minut pukali do drzwi i dzwonili, ale nikt nie otwierał. Gdy złapali za klamkę, okazało się, że drzwi są otwarte. Zaniepokojeni weszli do środka, a ich oczom ukazał się przerażający widok.

Zofia Dybowska-Aleksandrowicz leżała zakrwawiona w przedpokoju, zaś ciało jej 89-letniej matki było w sypialni. — Babcia miała poderżnięte gardło, a mama dostała 24 ciosy nożem w okolice serca — opowiadała córka artystki, Miriam. Choć mieszkanie było zdemolowane, to sprawcy włamania nie zabrali nic cennego. Zaginęły jedynie dokumenty dotyczące ostatniego przywódcy Armii Krajowej, Leopolda Okulickiego, oraz wsi Stępina, gdzie prawdopodobnie Niemcy ukryli skradzione podczas wojny dzieła sztuki.

Policja zabezpieczyła mnóstwo śladów. Sprawcy nigdy nie odnaleziono

Na miejsce od razu wezwano policję i rozpoczęto śledztwo. Okazało się, że sprawcy zostawili wiele śladów, w tym odciski palców na narzędziu zbrodni – nożu, który pochodził z kuchni. Ujawniono również krew, która nie należała do żadnej z ofiar. Przypuszczano, że była to krew zabójcy, który doznał skaleczenia, gdy jedna z kobiet usiłowała się bronić. Wówczas śledczy uważali, że ustalenie zabójców będzie tylko kwestią czasu. — Były odciski palców w całym domu. Były jakieś niedopałki w popielniczce. Moja mama paliła, ale nie malowała się, a jeden z niedopałków miał ślady szminki — wspominała córka Dybowskiej-Aleksandrowicz.

To wydarzenie zapoczątkowało serię morderstw w tej okolicy. Policja ustaliła, że w podobnym czasie na warszawskiej Starówce dokonano jeszcze pięciu tego typu przestępstw. Ofiary były kneblowane i związywane kablami elektrycznymi. W pobliżu miejsc zbrodni kilkukrotnie widziano blondwłosego kulawego mężczyznę. Mimo wielu poszlak i dowodów, sprawcy nigdy nie zostali zidentyfikowani. W chwili śmierci Zofia Dybowska-Aleksandrowicz miała 61 lat.

Więcej o: