Leszek Herdegen urodził się 28 maja 1929 roku. Wojnę razem z rodzicami spędził najpierw w Krakowie, później w Warszawie. Jako 15-latek brał udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie zamieszkał w Krakowie. Pisał wiersze, w prasie publikował pierwsze recenzje literackie, błyszczał na szkolnych akademiach i choć uchodził za wzorowego ucznia, maturę zdał dopiero na trzecim roku studiów na Wydziale Aktorskim w Krakowie.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Podczas studiów w Krakowie Herdegen poznał Sławomira Mrożka, z którym przyjaźnił się przez lata. Szybko dał się poznać jako charyzmatyczny i zapadający w pamięć aktor. Występował na deskach krakowskich teatrów, a zauroczone widzki miały w niego rzucać bukietami kwiatów po spektaklach. Jak podkreślał Sławomir Mrożek, Herdegen jednak "kobiet raczej się bał".
Na ekranach występował przede wszystkim w rolach drugoplanowych. W "Faraonie" Jerzego Kawalerowicza grał kapłana Pentuera, w "Potopie" w reżyserii Jerzego Hoffmana - Jana Sakowicza. To z jego ust w serialu "Stawka większa niż życie", w którym grał porucznika von Vormanna, padła kultowa już kwestia: "W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle". Serial wciąż dostępny jest na platformie TVP VOD. To on wykonywał też piosenkę "Pieśń o małym rycerzu", którą można było usłyszeć w napisach początkowych serialu "Przygody pana Michała".
Widzowie pokochali Herdegena, ale on sam wydawał się tym mocno zdziwiony. – Trochę mnie ta popularność zaskakuje. Nie grywam w komediach, nie bywam amantem, występuję z zasady w tzw. repertuarze trudnym. Nie robię także tego, za czym masowy widz rzekomo przepada; nie przyklejam sobie bród, nie nakładam peruk i nie zmieniam się nie do poznania – zdradził w rozmowie z miesięcznikiem "Kino". Dla wielu pozostawał "mistrzem drugiego planu". Fani nie zdawali sobie jednak sprawy, że aktor od dawna zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. – Paw, raz wypuszczony na wolność, nie wraca nigdy – mawiał. W kieszeni marynarki zawsze nosił butelkę.
Leszek Herdegen zmarł nagle 15 stycznia 1980 roku. Aktor miał 50 lat, a okoliczności jego śmierci do dziś nie zostały wyjaśnione i wciąż budzą wątpliwości. Wieloletni przyjaciel aktora, Sławomir Mrożek, przed laty w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wyznał tylko, że "umarł nagle na serce". Słowa pisarza wydają się zgadzać z jedną z hipotez. Według nich aktor zdecydował się na wszycie esperalu, ale podczas jednego ze spotkań towarzyskich przez pomyłkę wypił szklankę wódki, co doprowadziło do ataku serca. Inna z teorii głosiła, że Herdegen zasnął z papierosem w ręku i zginął w pożarze. Żadna z nich nie została oficjalnie potwierdzona.