Drew Barrymore wierzyła, że E.T. jest prawdziwy. Steven Spielberg uroczo dopilnował, by się nie rozczarowała

Drew Barrymore miała zaledwie sześć lat, kiedy zagrała w kultowym przeboju Stevena Spielberga "E.T." i była wtedy święcie przekonana, że pracuje na planie z prawdziwym kosmitą. Kiedy reżyser dowiedział się, że mała Drew wierzy w to, że E.T. jest prawdziwy, zadbał o to, żeby się nie domyśliła, że coś jest nie tak. "Naprawdę bardzo, bardzo go kochałam" - wspominała aktorka z okazji 40. rocznicy premiery filmu.

Drew Barrymore spotkała się z resztą obsady "E.T." z okazji okrągłej 40. rocznicy premiery jednego z największych kasowych przebojów w historii amerykańskiego kina. Aktorka poprowadziła wtedy specjalny odcinek swojego programu "The Drew Barrymore Show", a jej gośćmi byli konkretnie Henry Thomas, Dee Wallace i Robert McNaughton. Już na samym początku Barrymore wyznała przed publicznością, że kiedy kręcili film, była święcie przekonana o tym, że E.T. jest prawdziwy.

Zobacz wideo Przypadkowe sceny filmowe, które stały się kultowe i które zna cały świat - czy znasz je i Ty? [MUSIMY O TYM POGADAĆ]

Steven Spielberg pomógł wierzyć 6-latniej Drew Barrymore, że E.T. naprawdę żyje

Drew Barrymore na planie "E.T." miała zaledwie sześć lat i była najmłodszym członkiem obsady. "Naprawdę bardzo, bardzo go kochałam w tak szczery i gruntowny sposób" - podkreśliła podczas spotkania z resztą aktorów. Thomas, Wallace i McNaughton zaczęli wspominać, co wtedy robiła pomiędzy ujęciami. Przykładowo, kiedy pewnego dnia było wyjątkowo zimno, mała Drew poszła zapytać panią odpowiedzialną za garderobę, czy da jej szalik dla kosmity, bo ma bardzo długą szyję i na pewno jest mu chłodno. Co więcej, szalik dostała i poszła ubrać swojego przyjaciela, żeby było mu ciepło.

 

Mała aktorka tak bardzo pokochała animatroniczną kukiełkę, że codziennie jadła z nią obiad podczas przerwy i nieustannie z nią rozmawiała. Dee Wallace, która grała w filmie mamę małej Gertie następnie wyznała: "Znaleźliśmy cię, kiedy mówiłaś do E.T. i powiedzieliśmy o tym Stevenowi". Reakcja reżysera była absolutnie urocza:

Wtedy Steven od razu wyznaczył dwie osoby, żeby ożywiały E.T. za każdym razem, kiedy do niego podejdziesz, żeby porozmawiać. 
 

Trudno się dziwić, że oczy Drew Barrymore aż się zaszkliły ze wzruszenia. Aktorka wspominała w jednym z wywiadów, że po kilku tygodniach zauważyła, że przy E.T. ciągle kręcą się jacyś mężczyźni i coś mu robią. Zażądała wtedy, żeby opuścili plan filmowy. Steven Spielberg znowu stanął na wysokości zadania: "Nie chciałem, żeby ta bańka pękła. Powiedziałem więc po prostu, że to w porządku, bo E.T. jest tak wyjątkowy, że ma ośmiu asystentów. Ja jako reżyser miałem tylko jednego" - przywołuje jego słowa "Variety". Reżyser pilnował też tego, żeby na planie filmowym zawsze ktoś był, tylko po to, żeby Drew mogła jeść obiad z E.T. 

Więcej o: