- Czułem się, jakby otaczała mnie chmara nietoperzy - wspomina okres promocji "Śmierci w Wenecji" Andrésen w dokumencie Kristina Lindstroma i Kristian Petri, który miał premierę kilka lat temu podczas festiwalu filmowego w Sundance. - To był prawdziwy koszmar - określa tamten czas 50 lat później. To, że jako 15-latek stał się dla wielu osób obiektem seksualnym, miało zgubny wpływ na jego życie.
Luchino Visconti w 1970 roku odwiedził wiele państw, by znaleźć filmowego Tadzia. Jego film miał być ekranizacją wydanej w 1912 roku powieści Tomasza Manna opowiadającej o starzejącym się uznanym literacie Gustawie von Aschenbachu, który podczas podróży do Wenecji zakochuje się w polskim niezwykle przystojnym chłopcu o włosach koloru miodu, przebywającym tam z rodziną. Po tym, jak przesłuchał już ponad 150 nastolatków, w końcu znalazł swoje wyobrażenie "idealnego piękna". Jego wybór padł na urodzonego w 1955 roku w Sztokholmie Bjorna. Film "Śmierć w Wenecji" miał premierę rok później.
Björn Johan Andrésen wychowywał się właściwie bez rodziców. Ojca nigdy nie poznał, nie wiedział nawet, jak się nazywa. Gdy miał 10 lat, stracił matkę. Zaginęła w 1965 roku, w 1966 odnaleziono jej ciało i policja uznała, że popełniła samobójstwo. Bjorn i jego siostra trafili pod opiekę babci, której - jak opowiadał kilka lat temu dokumentalistom, podobało się mieć gwiazdę filmową za wnuka. Sam nastolatek pracę przy filmie traktował jak przygodę. Dopiero po premierze miał zacząć się "koszmar".
W 1970 roku miał na koncie zaledwie jeden film, ale gdy "Śmierć w Wenecji" została pokazana światu, świat wpadł w obsesję na punkcie nastolatka nie mniejszą niż ta, którą na punkcie Tadzia miał von Aschenbach. Pisano o nim, że kadry z jego udziałem mogłyby zawisnąć w Luwrze, szybko przylgnęło do niego określenie, którego autorem miał być Visconti: "najpiękniejszy chłopiec na świecie". Reżyser mówił: "Prawdziwe piękno istnieje. Patrzeć na takie piękno to jak patrzeć na śmierć". Andrésen po latach mówił o reżyserze: "Oglądając ten film teraz, widzę, jak ten su***syn mnie seksualizował".
W ramach promocji filmu Visconti miał m.in. podsycać plotki o tym, że nastolatek jest osobą homoseksualną, a także zabrać go do klubu dla gejów, pomimo tego, że 15-letni Andrésen czuł się tam nieswojo. Przez trzy lata był "właścicielem" wizerunku chłopaka, który - jak wspomina w dokumencie Andrésen, czuł się w tamtym okresie bardzo samotny, choć przed jego drzwiami kłębiło się wielu dziennikarzy, a do niego listy pisały setki ludzi - w tym wiele młodych kobiet i starszych mężczyzn.
Z kolei w Japonii budził ogromne zainteresowanie młodych dziewczyn, a jego liczne wizyty w tym kraju opisywano później, porównując zainteresowanie, które budził aktor, do beatlemanii. Andrésen nagrał po japońsku kilka piosenek, stał się pierwszą zachodnią gwiazdą pop w tym państwie, występował w sesjach zdjęciowych oraz w reklamach. Ludzie, którzy powinni opiekować się niepełnoletnim artystą i jego karierą, zaczęli faszerować Bjorna lekami, żeby jego organizm sprostał wielogodzinnemu wysiłkowi podczas kolejnych sesji zdjęciowych...
Jego twarz inspirowała całe pokolenie twórców mangi. Riyoko Ikeda przyznaje, że całkowicie oparła na nim swoją Lady Oscar, dziewczynę ubierającą się w męskie stroje, bohaterkę "Róży Wersalu". Mangaka rysuje kolejne odsłony historii, której akcja toczy się w czasach Rewolucji Francuskiej, od ponad 40 lat. Na podstawie serii Toei Animation stworzyło w 1979 roku anime.
Andrésenowi nie udało się uniknąć pułapek związanych z wielką popularnością zdobytą w młodym wieku. Pojawił się alkohol. Został zaproszony do Paryża, w którym spędził kilka lat. Na rachunek pewnego starszego mężczyzny i jemu podobnych, którzy obsypywali go prezentami i zapraszali do eleganckich restauracji i klubów, chcąc pokazać się z "najpiękniejszym chłopcem świata" u boku. Andrésen dostawał wtedy 500 franków kieszonkowego tygodniowo tylko za to, że był. Na szczęście uniknął molestowania seksualnego, ale cała sytuacja mocno odbiła się na nim. Poszedł na studia aktorskie, chodził na castingi, ale - jak mówi w "Najpiękniejszym chłopcu świata", który można oglądać w Polsce w kilku serwisach VOD - kariera nie pomogła mu "pokonać wewnętrznego mroku". Coraz częściej pojawiały się też słowa krytyki ze względu na to, co wcześniej tak ceniono - za urodę. Zagrał później jeszcze w kilku filmach (w tym "Midsommar. W biały dzień" z 2019 roku), skupił się też na muzyce. Jest kompozytorem i profesjonalnym pianistą.
W 1983 roku wziął ślub z poetką Susanną Roman. Małżeństwo przetrwało cztery lata. W 1984 roku na świat przyszła ich córka Robine, mieli także syna Elvina, który niestety w wieku dziewięciu miesięcy zmarł w wyniku zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej. Ta tragedia także negatywnie odbiła się na zdrowiu psychicznym Andrésena. Miał też problem z alkoholem.
Nie opływa w dostatek (w trakcie kręcenia dokumentu z 2021 roku groziła mu nawet eksmisja, próbował też naprawić nadwątlone relacje z córką). O filmie Viscontiego, który zrobił z niego gwiazdę, mówi jak o klątwie, która wpłynęła na całe jego życie.