O co chodzi z "czeskim filmem"? Wszystko przez historię dwóch tramwajarzy

Czeski film, jak w czeskim filmie - prawdopodobnie każdy choć raz w życiu użył tego sformułowania lub przynajmniej je usłyszał. Skąd się jednak wzięło i co oznacza? Odpowiedź ukryta jest w pewnej popularnej produkcji.

Czeskie kino kojarzone jest z jednej strony z takimi twórcami Nowej Fali jak Milos Forman czy Jaromil Jires, z drugiej z komediami i kinem popularnym. Kinematografia naszych sąsiadów jest charakterystyczna od wielu lat, nic więc dziwnego, że stała się źródłem popularnego określenia. Co ono oznacza?

Zobacz wideo Przypadkowe sceny filmowe, które stały się kultowe i które zna cały świat - czy znasz je i Ty? [MUSIMY O TYM POGADAĆ]

Więcej podobnych treści przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Skąd się wziął "czeski film"? "Nikt nic nie wie" i to dosłownie

Powiedzenie to ma korzenie w produkcji z lat 40. "Nikdo nic nevi", czyli "Nikt nic nie wie" w reżyserii Josefa Macha cieszył się po wojnie sporą popularnością, choć dziś należy do grona filmów zapomnianych. Komedia opowiada o dwóch tramwajarzach z Pragi, którzy próbują pomóc sąsiadce pozbyć się szantażującego ją pijanego SS-mana. "Czeski film" oznacza więc sytuację, w której "nikt nic nie wie".

W tużpowojennej Polsce film cieszył się tak dużą popularnością, że to właśnie on na całe dziesięciolecia stworzył stereotyp czeskiego filmu

- czytamy na stronie Narodowego Centrum Kultury.

Dlaczego "czeski film"? To efekt popularności tamtejszych produkcji

Stwierdzenie, że "nikt nic nie wie" odnosiło się też do innych czeskich produkcji, często nie do końca zrozumiałych przez polskich widzów. Kino to cieszyło się sporą popularnością, jednak zdarzało się, że przysparzało niemało problemów widzom. Dlaczego? Niektóre produkcje były mocno awangardowe, a przy tym wymagające dla odbiorcy. Nie powodowało to bynajmniej spadku popularności kina z Czech. Część widzów zachęcona była modą, inni kierowali się kulturalną ambicją, ale mimo najszczerszych chęci nie zawsze i nie wszyscy potrafili zrozumieć i ogarnąć to, co dzieje się na ekranie.

Niektórzy przyjmowali to z pokorą, inni próbowali ratować wysokie mniemanie o własnej inteligencji myśleniem o dziwnej modzie

- pisał profesor Jerzy Bralczyk na stronie PWN.

Więcej o: