Wizyta Vivien Leigh w Warszawie to było wydarzenie. Podobno Andrzej Łapicki ugryzł ją w palec u nogi

Słynna gwiazda "Przeminęło z wiatrem" Vivien Leigh i jej ówczesny mąż sir Laurence Olivier w 1957 roku przyjechali do Warszawy, a ich przybycie wywołało w kraju niemałą sensację. Artyści zjawili się w Polsce w ramach europejskiej trasy sztuki "Tytus Andronicus", która zachwyciła publiczność. Legendami owiany jest także wieczór w restauracji Krokodyl, który Leigh spędziła m.in. w towarzystwie Andrzeja Łapickiego.

Z okazji przyjazdu hollywoodzkich gwiazd ukazał się wręcz specjalny numer magazynu "Film". Na okładce umieszczono zrobioną przez Angusa McBeana fotografię aktorów i umieszczono pod logiem gazety napis w ramce: "Witajce sir Laurence i Lady Olivier". Na dole strony pojawiła się także adnotacja na białym pasku: "Laurence Olivier i Vivien Leigh – małżeńska para wszechświatowej sławy artystów sceny i filmu angielskiego przyjeżdża do Warszawy na gościnne występy. Witamy ich z całego serca".

Wizyta Vivien Leigh w Warszawie to było wydarzenie

Vivien Leigh i sir Laurence Olivier do Warszawy przyjechali z trupą The Shakespeare Memorial Theatre ze Stratford-upon-Avon i trzy razy zagrali przedstawienie "Tytus Andronicus" na deskach Teatru Polskiego. Słynna para nagrodzonych Oscarami aktorów mieszkała z resztą niedaleko, bo w Hotelu Europejskim przy Krakowskim Przedmieściu.

Maria Gordon-Smith, żona Alfreda Szyfmana, który był wówczas dyrektorem Teatru Polskiego, poświęciła sporo kart swojej książki "W labiryncie teatru Arnolda Szyfmana", by zrelacjonować wizytę słynnych aktorów w Polsce. Samolot, którym do Warszawy przybyli Vivien Leigh i sir Laurence Olivier i reszta ekipy teatralnej, wylądował na Okęciu dokładnie 18 czerwca 1957 roku. Tego samego wieczoru aktorzy zagrali swoje przedstawienie po raz pierwszy, a zgromadzona publiczność była ich występem zachwycona. Laurence Olivier przygotował dla polskiej publiki także miłą niespodziankę. Po zakończonym przedstawieniu ukłonił się i powiedział po polsku:

Panie i panowie, dziękujemy bardzo za wasze miłe przyjęcie. Jesteśmy szczęśliwi być z wami i przekazać wam miłość naszego kraju.

Vivien Leigh i sir Lawrence OlivierVivien Leigh i sir Lawrence Olivier fot. Film. Nr 24 (445) , 16 czerwca 1957 r. via Antykwariat Grochowski

Po polskiej premierze sztuki odbyło się oficjalne przyjęcie z udziałem gwiazd w Hotelu Europejskim. Vivien Leigh była duszą towarzystwa - jak się okazało po latach, aktorka cierpiała na zaburzenia afektywne dwubiegunowe i na jej wizytę w Polsce przypadła faza pozytywnego pobudzenia. Sir Lawrence Olivier z kolei nie był w nastroju na towarzyskie uprzejmości i po skończeniu kolacji wrócił do swojego pokoju. W tamtym okresie małżeństwo przechodziło poważny kryzys właśnie z powodu choroby Vivian, która na domiar złego miała także problem z alkoholem. Rok później doszło do rozwodu.

Łapicki ugryzł Vivien Leigh w palec u stopy

18 czerwca 1957 roku Vivian Leigh postanowiła bawić się do białego rana z polskimi aktorami. Jedną z osób obecnych na sali był Andrzej Łapicki, którego hollywoodzka gwiazda szczególnie oczarowała. Kiedy tylko jej mąż wyszedł z sali, poprosił filmową Scarlett O'Harę do tańca. Bardzo mu imponowała i chciał swój podziw wyrazić w szczególny sposób. "Już szczególnie uszczęśliwił ją, gdy na środku parkietu upadł na kolana i lekko ugryzł ją w duży palec u nogi, wyglądający z otwartego złotego sandałka!" - opisała zajście Maria Gordon-Smith.

Andrzej Łapicki w swoim ostatnim wywiadzie, którego udzielił "Gazecie Wyborczej" (całość tekstu tutaj) zapytany o to, czy to prawda, tajemniczo odpowiedział: "Może i gryzłem". Wiadomo, że faktycznie postanowił pokazać Leiog uroki Warszawy i odwiedzili m.in. słynnego Krokodyla. Aktor nigdy nie wdawał się w szczegóły tamtej nocy, ale w wywiadzie dla "Wyborczej" wspominał: "Lawrence Olivier (...) strasznie ją traktował. A ona szukała zadośćuczynienia gdzie indziej. Wiedziałem, że lubi sobie drinknąć, więc zaproponowałem: pójdźmy w Polskę. Ona mówi: z przyjemnością. I poszliśmy. Tańczyliśmy".

Przyznał, że bardzo mu gwiazda "Przeminęło z wiatrem" imponowała, więc stąd cała historia z gryzieniem się wzięła. Tak też wspomina pożegnanie z gwiazdami: "Na drugi dzień Olivier i Leigh odlatywali. Był straszny upał. Okęcie to był wtedy taki baraczek. Czekaliśmy wspólnie na ich prywatny samolot w bufecie. Połowa stalinizmu, stoliki nakryte gazetami. Ona mówi, że by się czegoś napiła. Skoczyłem do bufetowej, pytam, czy ma jakąś zimną wódkę. Ona mówi: - Zimną?! Panie! Chce pan na gardło zachorować?!. Wyjmuje spod lady ciepłe pół litra. Nalewam Vivien tej wódki i przepraszam, że ciepła. A ona zachwycona, wypiła całą! Olivier patrzył tylko wściekły. W pewnym momencie przyszedł pilot poinformować, że samolot gotowy. Olivier się cały rozpromienił, nachyli się do mnie i powiedział: - Zobacz, jakie on ma piękne zęby!".

Vivien Leigh w 1939 roku dostała Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej za rolę w "Przeminęło z wiatrem". To samo wyróżnienie otrzymała za kreację w ekranizacji sztuki "Tramwaj zwany pożądaniem" w 1951 roku - kreacja przyniosła jej m.in. również BAFTĘ i Złoty Glob. Aktorka przez lata walczyła z psychozą maniakalno-depresyjną, co bardzo długo ukrywała przed światem. Ze swoim drugim mężem, sir Lawrencem Olivierem rozwiodła się 3 grudnia 1960 roku. Do końca życia była w związku Jackiem Merivale'm, który opiekował się nią do samego końca. Gwiazda zmarła niestety przedwcześnie w nocy z 7 na 8 lipca 1967 roku w efekcie nawrotu gruźlicy. Miała zaledwie 54 lata.

Więcej o: