Tomasz Stockinger podczas Turnieju Artystow w trakcie turnieju tenisowego Pekao Szczecin Open przyszedł na świat 23 lutego 1955 roku w Warszawie. Zadebiutował na małym ekranie w wieku 23 lat i do dziś kojarzony jest głównie ze światem seriali, choć odegrał też wiele ról filmowych. Patrząc na Stockingera, większość Polaków powie: "Znam go, to przecież doktor Lubicz!". Warto zaznaczyć, że jego kariera aktorska to znacznie więcej niż kultowy serial "Klan", który emitowany jest od ponad 25 lat. Wiedzieliście, że Tomasz Stockinger ma również talent muzyczny? Jak się okazuje, aktor jest wszechstronnie utalentowany.
Cofnijmy się do okresu młodości aktora. Na początku był sport. Młody Stockinger grał w koszykówkę i to w Polonii Warszawa. Kariera sportowca jednak nie była mu pisana. Poszedł bowiem w ślady rodziców - wokalistki Barbary Gospodarczyk-Stockinger oraz aktora i wokalisty Andrzeja Stockingera. Pierwszy raz ich syn "na poważnie" zetknął się ze sceną w wieku 23 lat. W serialu "Życie na gorąco" zagrał boya hotelowego. Widzieliśmy go później w bardziej znanych produkcjach, a były to między innymi: "Dom", "Pogranicze w ogniu", "Zespół adwokacki" oraz "Przepis na życie". Rola, w której podziwiamy aktora od 1997 roku, zmieniła jego życie zawodowe. Pawła Lubicza z "Klanu" oglądają kolejne pokolenia. Ponad 25 lat w jednej produkcji to spory staż. Jak aktor wspomina niedawno obchodzony jubileusz?
To czas wytężonej, ale i wspaniałej pracy i współpracy ze wszystkimi. Większość zespołu jest ta sama od początku. Cała ekipa ma prawo być dumna z tego, co zrobiliśmy i to za nieduże pieniądze. Bo nie jest tajemnicą, że 'Klan' nie jest drogim serialem. A co ważne – cieszymy się wciąż sympatią publiczności. Nie sposób powiedzieć, ile to jest odcinków, ile dialogów, miłych i ciężkich momentów za nami. Kiedyś próbowałem policzyć, ile stron dialogów musiałem się nauczyć do' Klanu' – wyszło mi kilkanaście tysięcy
- wyznał Stockinger w rozmowie z "Faktem".
Część obsady serialu już nie żyje. W pamięci widzów i aktora zmarli pozostaną na zawsze. "Na zawsze zostanie też smutek po odejściu Agnieszki Kotulanki, czyli mej serialowej żony. Niestety z serialem pożegnało się też wiele osób z ekipy technicznej. Jednak gdy się razem pracuje tak długo, śmierć pojawia się i nas dotyka" - ze smutkiem oznajmił aktor w wywiadzie dla "Faktu". Widzowie zastanawiają się, czy Stockinger nie jest znużony pracą w "Klanie". Aktor wie, gdzie jest jego miejsce.
Nie. Dopóki widzowie będą nas kochali, jesteśmy gotowi grać dalej. Czasami zastanawiam się, co musiałoby się stać, by ktoś odważył się podjąć decyzję o zakończeniu serialu. On wrósł się w polską rzeczywistość. Wiem, że na razie pracujemy, zobaczymy co czas przyniesie - podsumował Stockinger.
Kariera filmowa aktora zaczęła się od produkcji "Sto koni do stu brzegów" z 1978 roku. Kolejny był "Znachor" Jerzego Hoffmana, czyli jeden z najbardziej cenionych polskich dramatów. Hrabia Leszek Czyński, grany przez Stockingera, do dziś towarzyszy spotkaniom rodzinnym w domach Polaków. W produkcji zachwyca nie tylko on, ale i aktorka Anna Dymna, która grała córkę profesora Wilczura. Zakochany w niej Czyński początkowo miał być grany przez Piotra Garlickiego.
Żona Hoffmana dawała mi to do zrozumienia, że ktoś inny miał być zatrudniony na moje miejsce. Była niezadowolona. Ale jak widać rola w 'Znachorze' była mi pisana
- wyznał Stockinger w rozmowie z "Show".
Aktor nie zaprzepaścił szansy na rozwinięcie kariery. Razem z Dymną stworzyli piękny duet. Czy poza planem było między nimi coś więcej?
Podczas zdjęć naprawdę się sobie podobaliśmy. [...] Była między nami chemia. Ania była w kolejnym związku, ja byłem żonaty. Ale czasem korzystaliśmy z okazji, by się poprzytulać. Dobrze nam to szło, podobnie jak całowanie. Pocałunki były jak najbardziej prawdziwe, bo dobry aktor nie może udawać! Było mi cudownie. Granie z Anią było czystą przyjemnością. Ona swoją grą wywoływała we mnie tak naturalne reakcje, że już nic nie musiałem dodatkowo grać
- opowiadał Stockinger dla "Show".
Co natomiast działo się po słynnym "Znachorze"? Stockingera widzieliśmy w takich filmach jak "Lata dwudzieste... lata trzydzieste", "Pestka", "Wesele w kurnej chacie", a także "365 dni". Jego nazwisko szybko znalazło się na pierwszych stronach gazet.
Nie zapominajmy, że rodzice aktora spełniali się muzycznie. Stockinger poszedł zatem ścieżką muzyka, a ta poprowadziła go między innymi na Festiwal Piosenki Radzieckiej, gdzie mógł zaprezentować swoje zdolności przed większą publicznością. Wydarzenie było organizowane w Zielonej Górze w latach 1965–1989 i cieszyło się ogromną popularnością. W 2005 roku Stockinger wydał swój pierwszy album studyjny "Melodią wracasz do mnie". Aktor został też zaproszony do specjalnego odcinka programu "Jaka to melodia?". Stockinger ma ponadto lekkość w byciu prezenterem telewizyjnym - prowadził teleturniej "Rozbij bank". Występował też w reklamie i tańczył w "Tańcu z Gwiazdami". W tej przygodzie towarzyszyła mu Blanka Winiarska, z którą zajął dziewiąte miejsce. Stockinger należy do jednych z najstarszych uczestników show. Wirował na parkiecie w wieku 51 lat.
Tomasz Stockinger był w związku z Jolantą Stockinger. Para doczekała się syna Roberta, który jest prezenterem "Dzień dobry TVN". Związek jego rodziców nie przetrwał próby czasu - wzięli rozwód w 2007 roku. Dużo mówiło się przed tym o relacji aktora z Ewą Kuklińską, z którą poznał się w Teatrze Syrena. Aktorka po nieudanych związkach nie chciała jednak otworzyć się przed Stockingerem.
Tomek potrafi być bardzo czarującym mężczyzną, który jak chce, rozkocha w sobie każdą kobietę
- wspominała w wywiadzie dla "Na Żywo".
Kuklińska marzyła o szczęśliwym małżeństwie i dziecku, a aktor, który wpadł jej w oko, był jeszcze przed rozwodem.
Zapewniał, że choć mieszka z żoną, faktycznie od lat nie byli już razem, a kryzys między nimi stale się pogłębiał. Ale był syn, którego Tomek kocha nad życie — i to dla niego w nieskończoność przeciągał tę małżeńską fikcję. Doskonale to rozumiałam
- zdradziła aktorka. Stockinger miał wyprowadzać się z domu i do niego wracać. „Dwanaście lat podziemia i konspiracji" - podsumowała Ewa Kuklińska. „Przecież żadna kobieta w podobnej sytuacji nie wytrzymałaby takiego stresu, ukrywania się, udawania przed światem, tylu rozłąk, tęsknoty, krótko mówiąc, tak trudnego związku, gdyby nie wierzyła, że ta miłość zwycięży wszystko i będzie miała swój happy end" - z żalem dodała.
Związek aktorów nigdy nie doczekał się formalizacji. Dziś wiodą osobne życia, ale pozostają w przyjacielskich stosunkach. Po dawnym romansie zostały tylko wspomnienia.