Na taką wiadomość fani opowiadania Romana Pisarskiego czekali blisko sześć dekad. 25 sierpnia 2023 roku na wielkich ekranach zadebiutuje opowieść "O psie, który jeździł koleją" w reżyserii Magdaleny Nieć. Nie będzie to jednak wierne odzwierciedlenie literackiego pierwowzoru, lecz jego luźna adaptacja, bo fabuła została osadzona w Polsce. Z tej okazji przypomnijmy prawdziwą historię czworonoga, który stał się inspiracją dla autora podczas tworzenia pierwowzoru.
W 1953 roku włoski zawiadowca Elvio Barlettani jak co dzień wykonywał swoje obowiązki. Kontrolował wagony stojącego na peronie w miasteczku Campiglia Marittima pociągu towarowego. W pewnym momencie zauważył wychodzącego z niego kundelka. Wydawał się zagubiony, był również chudy i wyraźnie zaniedbany, więc domyślił się, że jest bezpański. Mimo początkowych wątpliwości, postanowił go przygarnąć. Nadał mu imię Lampo, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "Błyskawica". Czworonóg szybko odwdzięczył się bezgranicznym oddaniem i miłością. Towarzyszył nie tylko nowemu właścicielowi, lecz także jego najmłodszej córce, Adele, w codziennych podróżach do szkoły. Znał na pamięć rozkłady jazdy, wiedział, o której godzinie trzeba pojawić się na stacji, a także kiedy należy wysiąść z pociągu. Odpowiednio reagował na sygnały, był czujny i niezwykle ostrożny, a przy tym wierny, bo każdego dnia wracał do domu.
Niezwykły pies szybko stała się atrakcją miasteczka. Początkowo tylko lokalni mieszkańcy pojawiali się na stacji, by go zobaczyć, lecz z czasem zaczęli zjeżdżać się turyści z całych Włoch, a nawet innych krajów. To nie podobało się zarządcom stacji, twierdzili bowiem, że tak duże tłumy stwarzają niebezpieczeństwo dla podróżnych i postanowili dać temu kres. Polecili Barlettaniemu, by oddał zwierzę do schroniska, lecz spotkali się z jego kategoryczną odmową i oburzeniem. Nie inaczej zareagowała prasa, która srogo krytykowała pracodawców mężczyzny. Nie chcąc narażać się na zszarganie reputacji, postanowiono cofnąć tę decyzję.
Lampo na nowo zaczął pojawiać się na stacji, podobnie jak i turyści, którzy przyjeżdżali, by na własne oczy zobaczyć zafascynowanego koleją psa. Jego popularność była tak ogromna, że mówiono o nim nie tylko w całych Włoszech, ale i w Europie. Niestety historia miała tragiczny finał w 1961 roku. Córka Barlettaniego niespodziewanie podczas zabawny znalazła się na torach. Gdy pies usłyszał nadjeżdżający pociąg, rzucił się jej na ratunek. Choć dziewczynce nic się nie stało, to Lampo zginął pod kołami. Rozpaczali wszyscy, a w szczególności właściciel, który przez te kilka lat zbudował z nim wyjątkową więź. By utrwalić pamięć o czworonożnym przyjacielu, napisał nawet książkę "Lampo, The Travelling Dog", która stała się inspiracją dla wielu innych artystów. Z kolei na stacji, na której pracował z inicjatywy reporterów amerykańskiego magazynu "This Week" powstał pomnik psa.