Kariera aktorska Jasona Stathama rozpoczęła się z prawdziwym przytupem. Na ekranie debiutował w 1998 roku w jednej z czterech głównych ról w kryminalnej komedii "Porachunki" Guya Ritchiego, błyskawicznie zdobywając popularność i uznanie widzów. Dwa lata później ten sam reżyser obsadził go w roli amatora nielegalnych walk bokserskich w "Przekręcie", co tylko umocniło jego pozycję w branży filmowej.
Kolejne lata obfitowały w wiele znakomitych produkcji z jego udziałem. Wystąpił m.in. w dramacie muzycznym "Za wszelką cenę" czy horrorze sci-fi "Duchy Marsa". Największą rozpoznawalność zyskał jednak za sprawą kultowej już serii "Transporter", w której wcielał się w rolę Franka Martina. Statham grał głównie złoczyńców, a dynamiczne sceny akcji były nieodłącznym elementem jego scen. Wszystko za sprawą spektakularnej muskulatury, którą zawdzięczał wieloletnim treningom.
Niewielu wie, że zanim na dobre związał się z aktorstwem, był profesjonalnym sportowcem. Statham trenował wiele różnych dyscyplin, m.in. boks, kickboxing, capoeirę czy wschodnie sztuki walki, w tym przede wszystkim tajski boks oraz kung-fu. Zamiłowanie do aktywności fizycznej miał bowiem od dziecka, bo już jako nastolatek dołączył do szkolnej drużyny futbolowej, a później zajął się pływaniem.
W obu dyscyplinach rozwijał się jednocześnie, lecz ostatecznie to pływanie stało się jego największą pasją. Gdy miał 12 lat, postanowił dołączyć do brytyjskiej drużyny olimpijskiej i to właśnie jako jej członek reprezentował ojczyznę podczas igrzysk w Seulu. Jakiś czas temu na Instagramie pojawiło się nagranie z 1990 roku z Igrzysk Wspólnoty Narodów, w których Statham wziął udział.
Pod wpisem zaroiło się od komentarzy. Wielu zwróciło uwagę na jego spektakularne umiejętności i rozbudowane umięśnienie, lecz znaleźli się również tacy, których wzrok skupił się na czymś innym. Mowa o bujnej czuprynie aktora.
Więcej osób jest zdumionych jego włosami niż umiejętnościami nurkowymi
Pierwszy raz widzę go z włosami
Nigdy nie widziałem go z włosami.