Młoda aktorka na każdym kroku podkreśla, że pomimo posiadania znanych rodziców, to w miejscu, w którym obecnie się znajduje jest tylko i wyłącznie dzięki własnej pracy. O córce Jana Englerta i Beaty Ścibakówny zrobiło się niezwykle głośno jesienią zeszłego roku, gdy do kin wchodził film erotyczny "Pokusa" w reżyserii Marii Sadowskiej. 23-latka wcieliła się tam w główną bohaterkę – Inez, która próbowała podbić świat mediów, wdając się przy tym w romanse ze starszymi mężczyznami.
Więcej ciekawych artykułów ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Kilka miesięcy później premierę miała następna duża produkcja, w której Helena Englert zagrała główną rolę. To serial produkcji HBO Max "#BringBackAlice" opowiadający o losach nastolatki, która przez rok uznawana była za zaginioną. Gdy odnalazła się w tajemniczych okolicznościach, wskutek na traumy zapomniała, co się z nią działo przez ostatni rok.
Ten serial szczególnie zainteresował reportera Plotka, Bartka Pańczyka, który miał okazję porozmawiać z aktorką podczas eventu Party Fashion Night. Na stwierdzenie dziennikarza, że chciałby zobaczyć nowy sezon przygód jej bohaterki, Helena Englert odpowiedziała: "Ja też za nią bardzo tęsknie, ale na ten moment nic mi [na temat kontynuacji – przyp. red.] nie wiadomo".
W dalszej części wywiadu aktorka zdradziła, co planuje zawodowo w najbliższej przyszłości. Okazuje się, że niedługo będziemy mogli oglądać ją na deskach warszawskiego Och-Teatru, gdzie pojawi się w adaptacji teatralnej powieści "Władca much" autorstwa Williama Goldinga. Jednak rola, którą jej zaproponowano jest dość nietypowa – wcieli się w rolę chłopca o imieniu Simon. Dla aktorki nie stanowi to jednak żadnego problemu, a wręcz przeciwnie – jest zadowolona, że będzie mogła wystąpić w teatrze:
Jestem bardzo zadowolona, że będę mogła troszkę zejść na ziemię i popracować w teatrze, który jest muskulaturą każdego aktora – powiedziała Helena Englert.
Reporter Plotka był pod wielkim wrażeniem tej informacji. Postanowił zapytać młodą gwiazdę, czy to właścicielka teatru, czyli Krystyna Janda zwróciła się do niej bezpośrednio z propozycją roli. Jednakże Helena Englert jedynie spojrzała na niego szyderczym wzrokiem i wyjaśniła, że dostała tę propozycję od Piotra Ratajczaka, który jest reżyserem spektaklu. Mężczyzna był obecny na egzaminie dyplomowym Englert na warszawskiej Akademii Teatralnej, a później postanowił nawiązać z nią współpracę.