Film z 2018 roku wrócił na Netflix i stał się numerem jeden. Przebił nawet hit z Tomem Cruise'em

Wśród dziesięciu najgorętszych produkcji do obejrzenia na platformie Netflix pojawił się niespodziewany lider. Pięć lat po premierze kinowej widzowie z Polski i nie tylko znów oszaleli jego na punkcie. "Nowe oblicze Greya" znalazło się na pierwszym miejscu w światowym rankingu i na miejscu 2. w Polsce.

Powieść "Pięćdziesiąt twarzy Greya" ukazała się po raz pierwszy w 2011 roku, w Polsce rok później. Ogromna popularność kolejnych części nie tylko w Stanach Zjednoczonych sprawiła, że zdecydowano o zekranizowaniu cyklu napisanego przez E.L. James. Pierwsza część do kin trafiła w 2015 roku, druga i trzecia odpowiednio w 2017 i 2018 roku. Mimo wielu lat od premiery produkcja wciąż cieszy się sporą popularnością.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo "One Piece" [ZWIASTUN]

"Nowe oblicze Greya" numerem jeden na Netflix. Wrócił na platformę

13 września ostatnia część trylogii znalazła się na pierwszym miejscu w światowym rankingu najpopularniejszych produkcji Netfliksa. W pierwszej trójce rankingu w tym tygodniu znalazła się w takich krajach jak Austria, Czechy, Niemcy czy Indie. 12 i 13 września wśród polskich widzów był drugim najpopularniejszym filmem na platformie, w 37. tygodniu roku uplasował się jak na razie na miejscu czwartym. Można podejrzewać, że wkrótce wyląduje na miejscu pierwszym, podobnie jak w innych krajach. Skąd ta nagła popularność produkcji, która premierę kinową miała w 2018 roku? "Ciemniejsza strona Greya" i "Nowe oblicze Greya" we wrześniu 2023 roku powróciły na Netflix po krótkiej nieobecności. Cała filmowa trylogia oparta na cyklu powieści E.L. James jest dostępna zarówno na Netfliksie, jak i Amazon Prime Video i Viaplay.

Aktorzy nie wspominają dobrze pracy na planie. Autorka książek "przejęła kontrolę nad filmem"

Jamie Dornan i Dakota Johnson produkcjom zawdzięczają ogromną rozpoznawalność, ale też... Złote Maliny wręczane za najgorsze role w danym roku. Dziś oboje udział w ekranizacji trylogii E.L. James wspominają z mieszanymi uczuciami. W 2022 roku w wywiadzie dla "Vanity Fair" Dakota Johnson przyznała, że gdy podpisywała kontrakt, przedstawiana jej wizja różniła się od tego, co widzowie zobaczyli na ekranach. Wszystko za sprawą pisarki, która intensywnie ingerowała w prace na planie. Nalegała, by produkcja była ekranizacją 1:1, co nie było realne. - Przejęła kontrolę nad filmem, cały dzień, każdego dnia, żądała, żeby pewne rzeczy się w nim znalazły - wspominała aktorka. Sytuacja doszła w pewnym momencie do takiego punktu, że sceny kręcono dwa razy. Najpierw tak, jak chciała autorka książki, a potem zgodnie z planami reżyserki i aktorów. - Każdej nocy poprawiałam w scenariuszu sceny ze starymi dialogami, tak abym mogła dorzucić tu lub ówdzie nową linijkę. To był nieustanny chaos - dodała.

Więcej o: