Daniel Craig wystąpił w aż sześciu filmach o agencie 007. Ten sam wynik osiągnął Sean Connery, który jako pierwszy wcielił się w rolę Jamesa Bonda, a swoją przygodę z filmową serią zakończył w 1971 roku filmem "Diamenty są wieczne". Z kolei Roger Moore odgrywał agenta 007 aż siedem razy, występując w "Ośmiorniczce", "Człowieku ze złotym pistoletem" oraz "Żyj i pozwól umrzeć". W przypadku Daniela Craiga można więc mówić o jednej z najdłuższych współpracy aktora pierwszoplanowego z producentami filmów o Jamesie Bondzie. Tymczasem reżyser "Casino Royale", Martin Campbell miał wątpliwości co do tego, czy Daniel Craige będzie odpowiednim aktorem do roli agenta 007.
W 2002 roku Pierce Brosnan po raz czwarty i ostatni wcielił się w rolę Jamesa Bonda. Producenci filmowej serii uznali, że widzowie potrzebują nowego, a przede wszystkim młodszego agenta 007. Rozpoczęły się więc poszukiwania aktora, który najlepiej dopasuje się do kreacji Jamesa Bonda. Potencjalnymi kandydatami byli Henry Cavill, Rupert Friend i Daniel Craig.
Martin Campbell miał wątpliwości właśnie co do angażu Daniela Craiga. Według reżysera aktor mocno odbiegał pod względem wizualnym od pozostałych aktorów obsadzonych wcześniej w roli Bonda.
"Moja jedyna wątpliwość co do Daniela… choć naprawdę był świetnym aktorem, to na pewno… to fakt, że aktorzy tacy, jak Sean Connery, Roger Moore i Pierce Brosnan byli wszyscy tradycyjnie wyglądającymi Bondami. Wszyscy przystojni faceci, seksowni, bardzo atrakcyjni dla kobiet. Daniel był oczywiście twardszy i bardziej zbójowaty, ale nie był tradycyjnie przystojnym facetem. Tak więc przez chwilę się nad tym zastanawiałem. Poza tym absolutnie to zawsze był on" - powiedział w rozmowie z "The Express".
Niedawno pojawiły się głosy o możliwym zaangażowaniu Christophera Nolana w pracę nad nowymi częściami "Jamesa Bonda". Rozmowy na ten temat zostały jednak przerwane ze względu na strajk aktorów i scenarzystów.